Mam szumy w uszach gdzieś od połowy października, w sumie to już będzie ze dwa miesiące(ponad). Tak na prawdę nie wiem czym są one spowodowane, czy to uraz akustyczny (częste słuchanie muzyki na słuchawkach) czy wynik nerwów które od sierpnia nie dają żyć. Najpierw było w prawym, teraz w obydwu.
Wiem jedno, jeśli mi to nie przejdzie to sobie łeb przestrzelę! Byłam u laryngologa, nie wie czym spowodowane są te piski, stwierdził że coś tam się mogło uszkodzić i on nie ma pojęcia czy mi to przejdzie czy nie. Dodatkowo mam też uczucie ciągłego rozpierania tam gdzieś głębiej w uchu, istny horror! Ponad miesiąc jeździłam na czyszczenie i przetykanie trąbek słuchowych, jak czytam że szpital mógłby pomóc gdybym trafiła do dwóch tygodni od zaczęcia się to coś mnie trafia.
Po sylwestrze mam dostać receptę na Betaserc, od paru dni łykam Ginkofar i proszę Boga by pomogło. Najgorsze jest to że wpadam w panikę że coś mi wyje, że wyje coraz bardziej, że pewnie nie przejdzie, że nie mogę usnąć, że będzie coraz gorzej albo że nigdy już nie przejdzie i tak się nakręcam, jest coraz gorzej i ryczę pół dnia i pół nocy...