Cześć.
Miałem podobny problem z kimś bardzo bliskim z rodziny. Taki stan spowodowany był bardzo traumatycznym przeżyciem. Ostatnie tygodnie przed udzieleniem pomocy osoba ta nie wychodziła z domu tylko leżała w łóżku + pseudo leki nie od psychiatry a od sąsiada, który jest lekarzem (ogólnym). Zapisywał estazolan itp - to bardziej na sen niż na taki stan.
Na przemian jeszcze z inną osobą z rodziny robiłem zakupy, płaciłem rachunki itp. Aż pewnego dnia postanowiliśmy z małżonką pomóc. Umówiłem się z psychiatrą i miałem termin ale osoba stwierdziła że nie jest psychicznie chora i nie potrzebuje takiej pomocy i, że sama sobie pomoże.
Następny termin przypadł dopiero po paru miesiącach. I wtedy na siłę zabrałem tą osobę. Że niby gdzieś jedziemy, że ja potrzebuję pomocy. Zabrało to razem z ubraniem się i umyciem jakiś cały dzień. Wieczorem pojechaliśmy do psychiatry. nie do mnie należy oceniać czy jest on dobrym lekarzem czy nie. Jest profesorem i ma bardzo dobrą opinię. Rozmowa wcale nie była długa. Zapisał leki. Pamiętam jak na mnie ta osoba krzyczała wtedy - masakra jakaś! Że co ja sobie myślę itp. Zostałem zbrukany!
I mijał czas - raz były górki raz doły - aż do wyrównania leków. Dodatkowo także była wizyta u psychologia i terapia. Pamiętam, że była to rewolucja w życiu tej osoby. I tak do końca nie wróciło wszystko do normy ale może ta osoba pracować, jeść, spotykać się z ludzmi - poznał też partnerkę - a ma ok 70 lat:)
Kosztowało to pracy całej rodziny, zdrowia jednej osoby. Krótko - pacjent nie tak jak ty - on nie chciał się leczyć - Ty chcesz! Jemu tak było dobrze - raz usłyszałem tylko dziękuję. Ale nie robiłem tego dla dziękuję. Teraz i tak przypisuje sobie zasługi sobie, że sam z tego wyszedł itp. Nie pamięta juz jak swa lata leżał w łóżku.
Moim zdaniem, przy wsparciu żony i rodziny jesteś w stanie normalnie funkcjonować. Po poście widać, że bardzo chcesz być zdrowy! Że Ciebie to męczy! Jest przecież żona, praca, rodzina. Nie gadaj o samobójstwie! Nie jestem w stanie poczuć tego co Ty czujesz- musi być bardzo źle ale od tego są inni aby pomóc! Idź na terapię. Przemóc się - poproś żonę o pomoc! Pamiętaj, że nie jesteś sam! Na początku będzie bardzo ciężko! Nie tylko Ty tak masz!
Zrób to - ogarnij się nawet jak będzie to kosztować Ciebie bardzo dużo wysiłku. dla siebie, dla rodziny. Wiem po poście jaki napisałeś, że dasz radę. Napisz tylko kiedyś jak poszło i że wysiłek się opłacał!!
Pozdr.