Musze gdzies wywalic swoje mysli bez ladu i skladu:
Po prostu nie rozumiem jak mozna przestac kogos kochac i rozstac sie po wielu obietnicach i znaczacych slowach
niektorym ludziom nie przeszkadza to, jak tu napisaliscie "wypalanie sie milosci", niektorzy nie maja problemu ze zmiana partnerow, ale przeciez oni moga wiazac sie z podobnymi sobie i stawiac sprawe jasno jaki maja poglad na zycie, nikt nie zmusza do klamstwa i zawracania w glowie komus, kto szuka partnera na cale zycie
Moj zerwany nagle 3-letni zwiazek bedzie mnie prawdopodobnie przesladowac do konca zycia, skoro po roku nadal nie wygrzebalem sie z depresji i kolejne zwiazki rozpadaja sie z jego powodu
Dzis uslyszalem od mojej bliskiej osoby jakze bolesne slowa "kochales ja najbardziej na swiecie"
To oczywiste, ze ona nie chce byc ta druga, to dla mnie zupelnie zrozumiale, mi tez sni sie po nocach to, co robila z innymi, gdy mnie nie bylo, ale staram sie z tym zyc jakos, przeciez czasu nie cofne.
Mam znow zostac sam? bo bardziej zalowac calego swojego zycia i obwiniac sie juz nie potrafie