Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lunarman

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Lunarman

  1. Czytałem Twojego posta z łzami w oczach... Można powiedzieć, że mam podobną sytuację. Jestem na 1 roku studiów. Był to dla mnie niezły stress (nowe miejsce, nowe osoby, inne podejście i ogólnie). Poznałem fajną dziewczynę. Jestem skłonny powiedzieć, że się w niej zakochałem. Ja jej też nie jestem obojętny ale... jak zwykle jedno małe ale... W momencie kiedy ją poznałem Ona miała już chłopaka, i stwierdziła, że bardzo mnie lubi ale niestety tylko jako znajomego, kolegę, przyjaciela... Dla niej w tydzień byłem w stanie odstawić wszystkie tabletki, chciałem wrócić do normalnego życia, wyzdrowieć... Teraz... Widuje Ją na uczelni, mamy razem wykłady, często rozmawiamy... Jak to Anu napisała: Ja ciągle mam nadzieję, ale wiem że nic z tego nie będzie... I jak tu zapomnieć??
  2. Co do procentów. Czasem nawet 1% daje dużo radości. Bo jest to sygnał, że w końcu nadchodzą lepsze dni Anu Oby tak dalej :) Ciesz się z każdego najmniejszego zwycięstwa (choćby przeczekanie z lekami) to naprawdę pomaga. Ja też często różne sytuacje odbieram w sposób zupełnie inny niż otoczenie, często zwracam uwagę nawet na pozornie błahe szczegóły, których nikt inny nie zauważa. A to jak długo ten stan się utrzyma w dużym stopniu zależy od Ciebie. I z czasem "przerwy" między złymi dniami będą coraz dłuższe. I właśnie o takie myślenie chodzi :)
  3. No właśnie ja w pewnym sensie też ją mam tylko nie wiem czy mam to wiązać z chorobą czy nie.
  4. A czy istnieje możliwość iż ta podniesiona temperatura to w pewien sposób próba obrony organizmu przed strachem? Przyspieszone bicie serca, zwiększony puls, ciśnienie krwi. Standardowy odruch na strach (próba ucieczki) może to właśnie to wywołuje tą podwyższoną temperaturę?
  5. Według mnie jeżeli się poddamy to może ten "atak" choroby minie, ale tylko na chwile - dzień, godzinę... A jak wróci to z dwojoną siłą. Poddając się jedynie odsuwamy w czasie "pojedynek" z chorobą, a im bardziej go odsuwamy tym będzie dla nas trudniejszy. Wiem, że na walkę potrzeba sił. Ale jestem gotów stwierdzić iż to my, ludzie z nerwicą, jesteśmy silniejsi od zdrowych osób. My żyjemy z chorobą często przez całe życie, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy walczymy z nią każdego dnia. Ileż siły trzeba mieć aby walczyć dzień w dzień, noc w noc, bez wytchnienia?? A oni? Teoretycznie zdrowi? Cóż oni wiedzą o walce? Dla nich problemem nie do pokonania jest często zwykły nic nieznaczący "duperel". A gdyby mieli nagle, z dnia na dzień zmierzyć się z naszymi problemami? Z naszymi słabościami? Wziąć udział w naszej walce? Nie mieli by żadnych szans. A my trwamy, my ciągle walczymy i mimo iż czasem myślimy, że to już koniec, że nie mamy sił, podnosimy się i ruszamy w kolejny dzień, zmierzyć się z kolejnymi trudnościami. A gdy w końcu zwyciężymy będziemy mogli iść do tych "zdrowych" osób i im powiedzieć jesteśmy silni, silniejsi niż wy i w przyszłości gdy zmierzymy się z ich "duperelami" pokonamy je bez najmniejszych problemów, gdyż to właśnie choroba nas nauczyła co znaczy słowo "szczęście". My pokonamy każdy problem a oni będą trwali w nieświadomości. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:25 pm ] Jak tak to teraz przeczytałem to brzmi to prawie jak jakieś nawoływanie do rewolucji :)
  6. Takie pytanko. Nie wiem czy to moja wina ale u mnie forum jest ściśnięte. Mianowicie zajmuje tylko 2/3 ekranu pod względem szerokości (przyklejone do lewej) a z prawej strony mam biały pasek i tylko do góry cienki z reklamą. Na żadnym innym forum nigdy nic takiego nie miałem więc czy to coś u mnie czy Wy też tak macie??
  7. Jak dla mnie Pramolan jest dobry w lekkich objawach nerwicy (taki sposób przejścia z "cięższych" leków gdyż już można powiedzieć jesteśmy prawie zdrowi). Dodatkowo ten lek działa bardzo ogólnikowo, nie działa na lęki tylko ogólnie uspokajająco, taka silna meliska w tabletce. W połączeniu z np bellergotem także dobry na zasypianie.
  8. Jako że pierwszy raz piszę to pragnę wszystkich powitać. Moja "przygoda" z nerwicą zaczęła się ok 4 klasy podstawówki. Zmiana nauczycieli, dyslekcja spowodowana skrzyżowaną laktaryzacją, związane z tym niezrozumienie u nauczycieli. Wszystko to powodowało, że rano przed szkołą dostawałem biegunki, miałem problem cokolwiek przełknąć, od razu odruch wymiotny (jednak nigdy nie zwymiotowałem). Już wtedy trafiłem do neurologa i psychologa, brałem jakieś tabletki i niby było lepiej (może przez to że byłem mały i nie zdawałem sobie sprawy co mi jest, w ogóle się tym nie przejmowałem). Co ciekawe wtedy z tego co pamiętam to lekarze mówili, że jestem nadpobudliwy, a nie wspominali nic o nerwicy. (może przez mój wiek). I tak do końca gimnazjum jakoś mi czas przeleciał (brałem tabletki, wizyty u lekarzy i ogólna poprawa). W technikum w związku z zamknięciem przychodni neurologicznej do której chodziłem mój kontakt z lekarzem się urwał. Jednak bez lekarstw jakoś sobie radziłem (co prawda zauważyłem, że znowu przed szkołą zaczynają się problemy jednak byłem do nich "przyzwyczajony" więc sobie nic z tego nie robiłem). Problem pojawił się na maturze (przed ustną prawie zemdlałem, nogi z waty, myślałem ze krawat mnie udusi i takie tam). Jednak matura minęła i problemy także. W sierpniu jednak dosyć poważnie się zatrułem no i się zaczęło. Tak w skrócie to: lekarz stwierdził iż żołądek jest już zdrowy, ja ciągle czułem jakieś mrowienie czy jakieś takie uczucie w żołądku, problem żeby cokolwiek zjeść wydawało mi się że byle co spowoduje nawrót choroby, myślałem dlaczego wszyscy są zdrowi tylko ja muszę chorować. Raz już myślałem że to koniec (walenie serca, puls skakał z wysokiego na bardzo niski, nie mogłem ustać na nogach, uczucie strachu, duszności). Doszło do tego, że nawet bałem się zostać samemu w domu. Pojechałem do neurologa (wizyta wywołała u mnie strach podobny do matury). Diagnoza nerwica żołądka, skierowanie do psychologa i psychiatry. Zacząłem brać leki (bellergot i pramolan). Psycholog stwierdził iż wszystkie objawy są wywołane lękami. Minęły dwa miesiące. Ja nadal boję się zostawać samemu w domu. Wyjazd do miasta (mieszkam w małej miejscowości, do miasta czyli lekarza czy szkoły dojeżdżam autobusem) wywoływał strach i niepokój. Dopóki nie wrócę do domu czuje jak wewnątrz cały się trzęsę, ścisk w gardle. Muzyka przywołuje myśli o chorobie przez co zaczynam się nakręcać i od razu źle się czuję. Jestem cały czas na diecie gdyż boję się wrócić do normalnego jedzenia. Boję się, że będę wymiotował (strach przed wymiotowaniem). Nie mogę skupić myśli szczególnie wieczorem przed snem. A jutro mam jeszcze jechać po raz pierwszy do nowej szkoły (zaczynam studia)... Się rozpisałem. Myślałem, że ja jestem jakiś ciężki przypadek, a tu jak czytałem wypowiedzi to stwierdziłem, że w zasadzie to ja jestem zdrowy człowiek. Współczuję wam bo wiem jak to jest w tej chorobie. Ja miałem to szczęście, że już dosyć wcześnie u mnie wykryto nerwice (albo chociaż jakieś zaburzenia na tle nerwowym) i może przez to choroba się jeszcze nie rozwinęła. Życzę wam zdrowia. Z doświadczenia wiem iż nie warto uciekać od czynności wywołujących strach gdyż im bardziej uciekamy tym mocniej atakują. Trzeba się z nimi zmierzyć, oczywiście nie ze wszystkimi na raz ale powoli, najpierw spróbować przemóc jeden. Za pierwszy razem raczej nie damy rady. Choroba będzie próbowała "kontratakować". Od nas zależy czy się podamy czy wstaniemy i spróbujemy następnego dnia znowu. I następnego i jeszcze raz... U mnie to pomogło. Każdego dnia sobie powtarzałem "wczoraj jadłem to samo, nic mi nie było więc i dzisiaj nic mi nie będzie" (u mnie główny problem to jest jedzenie). Dacie radę :) P.S. Tak z ciekawości czy paniczna arachnofobia może być objawem nerwicy??
×