Otóż mam 18 lat, okres dojrzewania, niestety nie przechodze go tak jak inni rówieśnicy, od 3 lat muszę ze wszystkiego rezygnować żadnych wypadów nad jezioro wszystkie mnie omija brak dobrej zabawy w moim życiu, mam problem z trądzikiem - jest na całym ciele, do tego jeśli już znika zostają paskudne po nim ślady, nie było by problemu gdyby był tylko na twarzy, bo wiadomo, ze każdy przez to przeszedł, ale nikt dosłownie nikt z otaczającego mnie środowiska nie ma takiego problemu jak ja. Jest wszędzie na plecach, przed ramionach, udach, pośladkach, klatce, mostku, i kilka na brzuchu. Oczywiście byłem u dermatologa - zapłaciłem sporo za wizyte. Stwierdził, że jest 30% szans na to, że go wylecze, jestem już po rocznej kuracji, nic nie pomogło, oczywiśćie próbowałem wpłynąć na to w inny sposób, zmieniłem diete, chipsy, zupki espresowe i inna chemia jedzeniowa nie dotyczy mnie już od blisko pół roku. Żeby tego było mało mam zapadnięte żebra po bokach, ale staram się z tym walczyć i wzmacniam mięśnie brzucha. Mama twierdzi, że wszystko sobie ubzdurałem, że mam depresje jak każdy inny i przejdzie mi to. Prowadzi mnie po psychologach i karze leczyć u mnie nerwice i depresje, oni ze mną rozmawiają po czym wizyta kończy się słowami "Niestety nic nie jesteśmy w stanie zrobić bo Pani syn jest za cwany" i tu zawsze się śmieje i dodaje - nie da sobie zrobić prania mózgu, że problemu nie ma. Tłumaczyłem jej, że gdyby problem z trądzikiem minął, automatycznie wzrasta moje poczucie własnej wartości i mija problem z "depresją". Moim zdaniem jest to załamanie psychiczne, raczej nie depresja, ponieważ w momencie kiedy problem na chwile się załagodził czułem się o wiele lepiej, byłem świadomy tego, że jest lepiej, nie wmawiałem sobie, że jest gorzej, ale problem znowu się nasilił i już tak wesoło nie jest. Gdy mam ochotę odłączyć się od rzeczywistości i iść spać mam wielką awanture w domu, że nie wolno mi spać w dzień, chyba nie musze tłumaczyć jak bardzo pomaga to na chwilowe totalne załamanie w którym człowiek ma się ochotę tylko zabić. Wtedy wychodze z domu i rozmyślam na tym co ja mam do stracenia w życiu i co jestem w stanie osiągnąć i czy jest w tym jakiś cel. Jednym zdaniem mam myśli samobójcze których nie miałem możliwość uciszyć idąc spać, nie wspomniałem jeszcze o tym co dręczy mnie najgorzej, do czasu byłem śmiały do dziewczyn na dzień dzisiejszy, każda brzydziła by się mnie dotknąć, czyli morał z tego taki, że miłość też za szybko w życiu nie zaznam. Jestem typem wrażliwca nie przeżyje bez tego. Czasem mam ochote porozmawiać z mamą żeby po prostu pozwoliła mi odejść, bo ta walka się nie kończy ciągle ciągle ciągle, i nie widać poprawy. Nie wiem co mam robić. P.S na ojca nie mam co liczyć on widzi cały życie butelke