Skocz do zawartości
Nerwica.com

luska_116

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia luska_116

  1. Anika najbardziej Ci wspolczuje, ze te okropne mysli od poczatku nie pozwalaja Ci na spokojne cieszenie sie ciążą. Poczatek ciazy to nie jest moim zdaniem jeszcze czas, kiedy jest sie niewiadomo jak mocno zżytym z dzieckiem. Moim zdaniem to bardziej czas mieszanych uczuc (radosci, ale i obaw i stresu tez). Dla mnie osobiscie ciaza w ogole nie jest takim cudownym stanem, jak to sie nie raz slyszy. Trwa bardzo dlugo i naprawde trzeba sie po drodze sporo namartwic, nazastanawiac. Ale sa takie dwa przelomowe momenty, w ktorych , mimo stresow, klopotow, jednak wygrywa radosc z zostania mama: to sa poczatki wyraznie odczuwanych ruchow dziecka i urodzenie Go. Szczerze Ci zycze, zeby u Ciebie tez te dwa momenty pokonaly wszystkie wczesniejsze zle mysli. (ale tez oczywiscie zeby duzo wczesniej nie dreczyly Cie one az tak bardzo) Mnie ta cala mysl dopadla jakos tak w siodmym miesiacu, niedlugo koniec, a gdzies tam w glowie czuje, ze jak urodze wszystko wroci do normalnosci (oby!) - przekonam sie, ze dziecko jest biale nasze :) itd (juz momentami sama sie z tego smieje) Szukaj duzo roznych zajec, zeby tyle nie myslec. Trzymam kciuki, zebysmy obie juz niedlugo tylko sie z tego smialy.
  2. Analizowalam to na spokojnie masę razy, to nic nie dawało a może i nakrecalo jeszcze bardziej. Nie potrafię tego wytłumaczyć, być może to nie jest adekwatne forum, może u mnie to jakas inna psychoza, urojenia. Sama nie wiem. Po prostu mam wbite do głowy, ze po drodze z imprezy mógł być jakiś "ciag dalszy" , którego kompletnie, nawet wyrywkowo nie pamietam i w żaden sposób nie mogę pozbyć się tej uciążliwej myśli. Wmowilam sobie taka lukę w pamięci i nie potrafię z tym nic zrobic.
  3. Hej, ciesze sie, ze natknelam sie na to forum i taki watek, bo sama tez jestem w ciazy i mam ostatnio ogromny problem z uporczywymi myslami nie wiem czy jest to cos w rodzaju nerwicy natrectw, bo szczerze mowiac dopiero teraz o tym poczytalam, ale widze, ze Wy (zarowno autorka, jak i forumowicze) jestescie w temacie- moze cos bedziecie mogli mi podpowiedziec?.. napisze po krotce jak to sie zaczelo. jestem w ostatnim miesiacu ciazy, wszystko przebiegalo OK, cieszylismy sie , kupowalam ubranka itp itd, nagle gdzies w siodmym miesiacu doslownie dopadla mnie mysl, czy to na pewno dziecko mojego meza, nie mialam podstaw, zeby tak myslec, jestesmy ze soba kupe lat, mamy starsza corcie 4l, nie zdradzam Go, drugiego dziecka bardzo chcielismy, ale wpadla mi do glowy glupia mysl (od ktorej wszystko sie zaczelo), ze w tamtym czasie w styczniu bylam na firmowym piwie-kreglach i ze moze wracajac do domu taksowka gdzies po drodze wstapilam i z kims sie przespalam.. fakty sa takie, ze pamietam ta impreze - piwa tyle co na gre i humorek, malo tego - pamietam, ze po pierwszej jeszcze bylismy na miescie, pamietam, ze wrocilam do domu w nocy, pamietam ze przespalismy sie nawet wtedy z mezem, poszlismy spac, a rano po 6 wstalam jak co dzien do pracy; bylo milo wesolo, nastepnego dnia bez kaca; po pewnym czasie wielka radosc, ze znowu jestem w ciazy a po ponad pol roku okropna beznadziejna mysl, ktora od lipca do teraz doslownie mnie wyczerpala... otoz ubzduralam sobie (a wlasciwie samo sie ubzduralo, mimo mojej woli), ze wracajac z tamtej imrezy musialam zdradzic meza i teraz moge urodzic czyjes dziecko, MALO TEGO - przyszlo mi do glowy, ze moglo sie to stac z kims ciemnoskorym i co ja zrobie , kiedy urodze murzynka??? wiem, ze brzmi to idiotycznie, ale wlasnie cos takiego doslownie zawladnelo moimi myslami; najpierw te glupie mysli mna wstrzasnely, potem zaczelam sie z tego smiac, a pozniej bylo juz tylko gorzej, bo one wcale nie daly mi spokoju, mecza mnie mniej wiecej od poltora miesiaca co dzien, kiedy klade sie spac, kiedy wstaje rano..jestem przerazona wizja, ze rodze dziecko kogo innego, albo czarne dziecko (matko! nie przypominam sobie, zebym kiedykolwiek sie znala czy chocby witala sie z kims ciemnym), w glowie uklada mi sie plan, kiedy juz maz mnie zostawi, czuje sie przerazona co zrobie ze starszym dzieckiem, jak sama ogarne to wszystko tak, zeby dzieci nie ucierpialy .. jednym slowem cos strasznego jedna wielka przerazajaca wizja; najgorsze w tym wszystkim jest to, ze realnie patrzac wiem,ze to jest po prostu niemozliwe, probowalam na spokojnie to sobie przemyslec, uagumentowac, tlumaczylam sobie, ze COS bym pamietala ,jesli nawet nie jakiegos faceta, to chociaz pamietalabym, ze byl jakis dalszy ciag imprezy, na ktorym np. urwalby mi sie film, zeby naprawde az nic a nic nie pamietac, ze gdzies wstapilam po drodze do domu.. tymczasem pamietam owszem, ze wrocilam lekko podchmielona do domu i jeszcze na tym z mezem calkiem fajnie skorzystalismy ; gdyby COS , z KIMS GDZIES po drodze sie dzialo to przeciez trwaloby to wszystko jednak troszke dluzej (gdzies kolo 1-2 jechalam do domu, o 6 juz wstalam do pracy, w nocy jeszcze chwile spedzilam z mezem-co juz doskonale pamietam, potem poszlam spac) naprawde nie widze mozliwosci, zeby cos mialo sie po drodze stac; w takim razie dlaczego dreczy mnie mysl, ze na pewno jeszcze z kims innym wtedy spalam tylko tego kompletnie nie pamietam?? skad przyszlo mi do glowy dodatkowo, ze mialby to byc ciemny mezczyzna??? i wreszcie dlaczego nie daje mi to spokoju do tego stopnia, ze nie moge normalnie funkcjonowac??? (nie wspominajac juz o spokojnym przygotowaniu sie do porodu); pomijam juz fakt, ze gdybym miala jakiekolwiek watpliwosci, ze zdradzilam lub ze bylam w takim stanie, ze moglam zdradzic, to chyba pojawilyby sie one na swiezo po tamtej nocy a nie po ponad pol roku prawda? myslalam o tym, zeby zwrocic sie o pomoc do jakiegos psychologa, nie zrobilam tego tylko dlatego, ze lada dzien/tydzien moge urodzic - tak sobie mysle, ze moze jak juz przytule swoje dziecko to mi to cholerstwo minie; szczerze mowiac lapie sie na tekich myslach, ze uciesze sie na widok bialego dziecka, ehh wiem jak to brzmi ale mowie powaznie tylko pytanie czy biale dziecko przetnie juz ten idiotyczny stan ?? owszem, nie bede wtedy musiala natychmiast drastycznie zmieniac swojego zycia (bo maz odejdzie, rodzina sie odwroci itd) ale byc moze nadal nie bede miala pewnosci czy to dziecko meza (choc tak naprawde jestem tego pewna na 100%) dobija mnie ta sytuacja, jestem szczerze zmeczona, z normalnej, optymistycznej osoby stalam sie jakims cieniem w zasadzie kazdy dzien spedzam na odpychaniu od siebie tych strasznych wizji (sa momenty ulgi, w ktorych jestem pewna, ze to bzdury wyssane z palca, ale zaraz po nich lapie sie na myslach jak tulam sie z dziecmi, samotna i jest mi bardzo ciezko) przepraszam, jesli moj wpis jest przydlugi
×