Skocz do zawartości
Nerwica.com

maestitia

Użytkownik
  • Postów

    38
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez maestitia

  1. Aciprex 10mg -1 dziennie i Afobam 0,50 mg -w sytuacjach mocno stresowych i lękowych. Jak u Was działały? jak się czuliście?
  2. buka, bez zastanowienia pisane, wylane myśli, wnioski...a mnie, że pisałam... "ostatni taki monolo-telegram" choć dobrze zobaczyć co siedziało w głowie.. -- 26 wrz 2013, 21:20 -- kolekcjoner snów, EmInQu, dzięki za cierpliwość i zrozumienie raz jeszcze
  3. kolekcjoner snów, snóf ( he he ) Kwalifikacje- zapisałam się na administrację - studia,w między czasie dowiedziałam się o projekcie z unii , o szkoleniu pań do lat 30 na archiwistykę w Wojewódzkim Zakładzie Kształcenia Zawodowego- o ile utworzy się grupa, dla bezrobotnych(jestem jeszcze zarejestrowana w urzedzie pracy) wpierw psycholog, praca (tu znowu przyszly szef niezbyt ulatwia, gdyz nie odpowiada mu system nauki, ale najważniejsza jest praca i prywatny teraz kąt, swój mały kącik najprawdopodobniej start od pokoiku dla studentek), .. koszta - równie startuję od zera..ba nawet z długiem za faktury z plusa za telefon i laptopa. Wracam z Irlandii, gdzie pojechałam- uciekając przed pasmem nowych sparzeń i potyczek, zostając lekko zawiedziona przez znajomą i swoje oczekiwania..kosztowało mnie niemałą odwagą pobyt na Zielonej Wyspie pół roku, but nowe doświadczenia sprowdziły mnie wkońću do tego samego punktu i myśl o terapii. Usłyszałam ,że świetnie sobie poradziłam, będąc SAMA w obcym kraju- SAMA znalazłam sobie pracę, a że popadłam w głębszą deprechę to druga strona medalu...stąd mała i znana miejscowość Gorzów Wlkp. , krok po kroczku..musi się udać tymrazem ..do Pani psycholog raz w miesiącu i leki już biorę...czuję się spokojniejsz i gotowa do boju, bo wiem już co się dzieje ze mną. A Ty pracujesz czy uczysz się? myślę,że zajmujące zajęcie pozwoli mi zapomnieć o tym co przeszłam.Byłam dwa miesiace w traumie, zaryczana ..izolowałam się i zbierałam siły po ciężkiej pracy w IRL i przemyśleniach...czas działać.nie poddam się w tym temacie. -- 26 wrz 2013, 19:20 -- monk.2000, ojj wiem o czym mówisz..ja doszłam do 3 kierunku ...byłam studentką Zarządzania i Organizacji Turystyką 1,5 roku...baaammm , Pedagogika...tylko zapisałam się i wyjechałam do matki do Niemiec, w celu zbliżenia się po paru latach rozłąki ( do tematu juz nie wracam) w miedzy czasie mnóstwo różnych stanowisk pracy., czasem sytuacje zmuszały.szukałam siebie...szukałam coś co mi bedzie odpowiadało...teraz z perspektywy czasu , chciałabym rozwinąć jedną branżę w celu fajnej pozycji na etacie, a po za tym jak czas pozwoli pozostałe zainteresowania, i podróżować - koniecznie !!! nie muszę mieć luksusu...można zaoszczędzić na czymś kosztem czegoś...wychodzę z założenia ,że nie wszystkim udało się ukierunkowć w pierwszej fazie wyborów szkolnictwa...czasem to absurd decydować za młodu, ale po to doświadczamy i to nam pozwala w przyszłośći, wybrać cel..bądż próbować..i obrać jakiś tor, oby długodystansowy, potem tylko zdobywać i kolekcjonować bonusy :) Właśnie najgorzej być zbitym z toru...a co wcześniej sprawiało Ci przyjemność? -- 26 wrz 2013, 19:26 -- EmInQu, brzmi sensownie ,postaram się teraz nowy cel, nowe życie- wszystko w moich rękach, muszę do czegoś zmierzać..choćby mała , malutka rozpałeczka ...o właśnie monk.2000, rozejrzyj się dobrze w ciągu dnia... może nie widzisz drobnych sukcesów, bądź wskazówek ??? -- 26 wrz 2013, 19:28 -- EmInQu, miałeś podobne doświadczenia, w sensie -zaczęłeś całkiem od nowa?
  4. kolekcjoner snów, ..jestem jak porządna powieść jest wiele życiowych i ciekawych rozdziałów. Jeśli chodzi o post pisany pod wpływem wspomnień, analiz, uczuć , emocji-> "dupa blada" , że tak powiem. Z moimi zaburzeniami emocjonalnymi - szukałam pomocy, próbowałam sama zapanować nad emocjami... byłam dziś u Pani Psycholog. 1 wizyta - mam leki i wstępną diagnozę, w środku mnie jest zamknięta mała cierpiąca dziewczynka..X ma dosyć tego tematu, aczkolwiek nigdy nie wykazywał zainteresowania- ja jako szukająca utraconej rodzicielskiej miłośći- zbyt często traciłam kontrolę i tak jak EmInQu, stwierdził z jego strony musiałam być w niektórych momentach nachalna, lecz nie w strone "żeniaczki" a bliskośći emocjonalnej( sex nie wchodził w gre nawet!)...zwracałam uwagę w nieodpowiednich momentach i tym samym niezrozumiałym dla niego zachowaniem. Spoko. trudno- zostawiam to za sobą! dosyć zrobiłam z siebie ofiarę losu ... X ma swoje na głowie, miał też poprzednie perypetie z jego byłą, przy każdej rozmowie, zawsze wracał do tej traumy..ja słuchałam. koniec. kumpla też potrzebowałam go , ale ciężko jeśli iskrzyło do niego..więc kiepski ze mnie kumpel, nie mogłam uczuciowo złapać dystansu i luzować najnormalniej, przez tą potrzebę akceptacji...biorę się za siebie. Naprawię obolałą duszę i w przyszłośći , będę całkiem wporzo partnerką, a kiedy trzeba kumplem - wychowałam się wśród braci i kuzynów, znam potrzeby męskie, - wolę robić ciekawe rzeczy, ale i czasem podziałać w swoim damskim świecie, gdzie mogę być delikatna i wrażliwa- tego nie zmienię...kuchnia, przecież jestem atrakcyjną kobietką!!czuje męskie spojrzenia, gdzie się pojawię..tylko tam w środku ...rozdarta i zamknięta...Chłopaki rozkwitnę i możliwe ,iż ktoś czeka na mnie równie interesujący i doświadczony życiowo ...,wiedzący czego pragnie i akceptujący mnie w 100%.Będę zadzierac czasem nosek do góry i nie pękać...ale w flirciarski sposób..przede wszystkim będę sobą , zmysłową ,naturalną , ze swoimi pasjami i uśmiechniętą wiecznie( z dołeczkami) kobietą. amen dziękuję za wasze wnioski
  5. maestitia

    >Zacząć od zera <

    Zacząć od zera...z pracą jako kelnerka, z budowaniem na nowo tożsamośći i silnego ego,próbując nowych kwalifikacji, w małym mieście w wieku 27 lat. Pragnę stać się pewną siebie kobietą.Zostawić przeszłość ...będę startować z niskiego pułapu, czy wyprostowanie się będzię długim procesem??? Miał ktoś podobne doświadczenia?
  6. maestitia

    Witam!

    monk.2000, Oczywiście,że warto wrócić i zająć myśli Wspomniałeś coś o zlotach- hmmm dobry pomysł dla grup wsparcia. Pzdr -- 25 wrz 2013, 10:57 -- Nocturnus, Jeśli czyta się podobne problemy, człowiek zaczyna przestawać się nakręcać, że jest na tyle przewrażliwiony... odnajduje zrozumienie i uspokaja się. Najfajniej, że jest się anonimowym i można swobodnie z czystym sumieniem , wylać swoje "głębiny" myślowe i zastanowić się nad komentarzami do nich. pzdr.
  7. Nocturnus, tak jest..w sumie to portal śmieciowo- rozrywkowy.Wczesniej służył do bazy danych o znajomych. Zauważyłam, że prowadze tam bloga.Zmienie nazwe konta.Buszując w dziedzinach, które mnie interesują- dodam przy okazji na profil, może komuś do czegoś posłuży.Wyczytałam też interesujący artykuł o diecie informacyjnej - polecam. Nocturnus, po za tym Witaj na farum Co studiujesz? tak z ciekawości, gdyż padło słowo " Uczelnia" -- 25 wrz 2013, 10:38 -- true, zbyt wylewna jestem momentami- łapię się na tym, a potem żałuję .. Tak jak napisałam do Nocturnus, w przypływie podobnych pomysłów, poszperam w google coś co "mnie" zainteresuję i wrzuce post. Do czasu aż mi minie...ale wszystko zapewne przez to, że jestem w etapie - gdzie brakuje mi motywacji i zajęć. Od Soboty ruszam i obym wytrwała w boju z własnymi przekonaniami!!pozdrawiam
  8. maestitia

    [rysunek]

    dla mnie P. Beksiński rozwala moją wyobraźnię Rysunek twój , to Bardzo interesująca praca i spojrzenie!! szacunek . pozdrawiam
  9. maestitia

    Witam!

    monk.2000, dobry pomysł :) -- 24 wrz 2013, 19:17 -- Josie_86, moje poczucie wartości nigdy nie było silne, i trwa to zbyt długo, zapisałam się do psychologa, a w miedzy czasie szukam sposobów by wkoncu wyjsc ze skóry skulonej duszy.. jestem kim jestem- pomyśl o sobie i pomyśl jak możesz uwierzyć w siebie :) twoje dylematy świadczą o tym, że jesteś bardzo wartościową osobą. Czasem staję sobie w lustrze i szukam w spojrzeniu siebie- w myślach pytając siebie- kim jestem...moje zalety i wady..chcę zbudować własną i stabilną tożsamość, i nie wstydzić się być sobą..długo do mnie droga, gdyż byłam szykanowana niejednokrotnie w młodym wieku..a co najsmieszniejsze jestem drobna osoba, ponoc mam delikatna urode i piekne ciemne oczy..a w srodku nie wierze w siebie.Wszystko mozna naprawić.. tutaj napewno nie poczujesz się sam
  10. Jak długo można kochać kogoś z kim się nie jest ? Dlaczego za każdym razem czuję piorun i zachowuję się głupiutko?? kończy się, że widać jak rozbudzają się we mnie uczucia na nowo...ten żar, którego nie można darzyć na prawo i lewo!!! celuje do wybranego ... znamy się od małego grzdyla- nasi rodzice organizowali zloty indianistyczne w latach 90, takie obozy dla ludzi zainteresowanych kultura indian ameryki pólnocnej...co roku odbywaja sie takie spotakania, az po dzis dzien..jako dzieciaki choć wtedy byliśmy gdzieś obok siebie..nie myśląc o sobie...potem przepaść w spotkaniach- nie przyjezdzalam juz tak czesto- rozwod rodziców..moje życiowe kolejne dylematy...po kilku latach pojechałam na spotkanie zobaczyć się z moimi zlotowymi znajomymi- spotkałam X , ale tez przedstawił mnie swojej dziewczynie- mieliśmy , ja 18 on 22.. zawsze podkochiwałam się, ale nie potrafiłam zacząc, czekajac na rozwiązanie - zreszta przezywałam strasznie motyw, ze wychowaywalam sie sama z ojcem i mialam buntowniczy okres dojrzewania w tym czasie. Mieszkalismy tez w innych zakątkack Polski. Zloty Nas emocjonalnie łaczyły- relacje kumpelskie.. Powracając do tematu- Przedstawił mi swoja pierwsza milosc i potem wyjechał do Szkocji.Zostałam w kraju, szamotałam się ze swoim życiem, wychowywałam psa huskiego Zorikę.Tułałam się z nią po różnych mieszkaniach, zmieniałam prace, jezdzilam po polsce, spotykałam nieodpowiednich mężczyzn, nie mogłam się w nich zakochać..a może w podświadomośći blokowałam pełny dostęp...kontakt z X znowu ucichł.Zylismy swoim swiatem..mialam przerwe na uczestnictwie w zlotach indianistycznych, czyli PRPI ( dla zainteresowanych tą tematyką) Po 5 latach pojechałam z bratem. Był X. ŁApał mnie wciąż tym znanym i iskrzącym ...wzrokiem.Ogłosił nowinę ,że jego partnerka zostawiła go i zabrała 2 letnią córeczkę do jakiegoś "frajera".Jak to na zlocie, otoczka w pełni ciela, muzyka , śpiewy, zapach ogniska... piwko i nocne rozmowy do rana.Znowu się zbliżeliśmy..dawne relacje wróciły- ale wpierw kumpelskie. Po 2tyg. Zlocie musiałam wracać. Oczywiście znane uczucie wracało do mnie...X staral sie byc blisko i czulam sygnały, ktore wysylal- wiedzialam , ze sie mna interesowal, ale z czasem stwierdzilam, iz mial prawo, rowniez sie szamotac w podchodach- jak nastolatki- jedno zagaiło, to drugie dystansowało i tak jakoś dziwnie.Jako kumple lepiej nam to szło, nie schizowalismy sie...zdecydowalam spotkac go jeszce szybciej, bo wracal do szkocji, ale mial przyleciec na slub swojego przyjaciela.Az do Slaska- oboje daleko mieszkamy. Bez zastanowienia spakowałam tabołki i razem bawilismy sie na weselu... lecz wtedy ja juz mialam swoje problemy lekowe, nerwicowe, czesciej bylam zamknieta, bardziej jak mala dziewczynka, i nie moglam ukryc maslanych oczek..widział we mnie ta mala dziewczynke...potrzebowal kobiety...wywnioskowalam..a ja potrzebowalam wtedy kogos kto mnie zlapie za reke...napilismy sie na weselu..zostala w pewnym momencie ignorowana..nie wiem dlaczego...X jest typem komedianata, i zawsze go dupsko nosiło, mnie tez, lecz przy nim sie diametrialnie zmienialam ..z nerwów jak kołek..zaczął bawić się z inną dziewczyną pamiętam..a ja odgrywałam wewnętrzne żale...wiem, też ze cały czas przeżywał rozstanie..upił się na zgon, ale byłam przy nim.wróciliśmy autokarem ...do jego rodziców.Była tez tam jego juz wtedy 4 letnia córka Nikolka.Nawiazałyśmy super relacje..do tej pory jak mnie widzi to biegnie z raczkami otwartymi i krzyczy "ciociaaa".Wracając do miejsca.Zaczęłam swoimi lękami przeżywać, miłąm chaos w głowie zamiast się nacieszyć i tworzyc wspolne chwile, on tez był zamotany..i nie moglismy sie dotrzec..oboje czulismy mur.Było zbliżenie- z perspektywy czasu- chyba emocjonalna próba.Wróciłam...a on do Szkocji.Zaczelismy pisac maile do siebie- oboje ciagle czulismy sie samotni..ale nigdy nie moglismy sie tak przelamac, otworzyc wydaje mi sie- kazde z nas przechodziło na osobno trudne chwile, znajmosci..brakowalo nam tego wspolnego ogniwa, poróżnilismy sie..ale oboje mamy cos ku sobie..bynajmniej ciagle tak czuje, znamy sie juz dlugo przecierz.Objawil sie pomysl zebym przyleciala do niego do Szkocji w formie niespodzianki i odwiedzin.. kupiłam bilet..zaalarmowałam ,że bedzie nalot. Po ciezkiej podrozy, to był grudzien ..mialam problem z wystartowaniem..sniezyca po 8 h w oczekiwaniu na wystartowanie (3razy siedzialam w tym samym samolocie!) nerwy mna kolataly na maxa...wystartowalismy w koncu..lecz wyladowalismy na zupelnie innym lotnisku. Zamiast w Edynburgu to w Glasgow!!!i stamtąd musiałam szukac połaczenia, pierwszy raz w nowym kraju.X byl w pracy...udalo mi sie dotrzec.X czekal na mnie.przeszlam obok niego , zmeczona podroza, nie zauwazajac jego nawet...znowu dopadly mnie leki.Dobilismy do jego mieszkania.wypilismy ze wspolokatorem szkocką i zaczęło się...wybuchłam, płaczem bo nagromadziło się tyle żali, i wogóle o zyciu ..ze juz sobie nie daje rade..nie ten czas znowu..patrzyla na mnie ...nie wiedzial co zrobic, sam mial swoje na glowie..byl przerazony lekko, nie tak mialo wygladac spotkanie..mialo byc milo...a ja znowu jak kolek sie zrobilam,,, uciekalam...bylo mi wstyd...x sie nie mogl rozluznic sam i otworzyc..wrocilam zalamana..x wygladal na zrezygnowanego..wcale mu sie nie dziwie..napisał jak oboje doszlismy do siebie..nie pamietam dokladnie wszystkiego..wszystko przez emocje..tak bardzo chialam byc blisko niego..poznac glebiej..ciagle relcje kumplowskie..Napisał, zebym moze przyleciała i zamieszkała z nim, bo wiedzial ze , mecze sie w Pl. - malo platna praca, ciagle na wynajmowanym, samotnosc...brak wsparcia ze strony ojca..mialam wtedy psa huskiego Zorike... staralam sie ogarnąć temat...czas uciekał...ja przeżywałam..zradzały się wątpliwości...w miedzy czasie przez samotność narobiłam sobie błedów , panikowałam..i wkoncu zrypałam -nie przyleciałam...Nasz kontakt tez powoli ucichł...oboje jakgdyby mamy swoje schizy...i nasze oczekiwania sie rozniły...podgladamy się na portalach...odzywam sie sporadycznie, damian tez...potem przy spotkaniu, ktore mialo miejsce niedawno - polecialy zarzuty ..czemu sie nie odezwalam, na co ja przeciez widziales zdjecia ..mogles tez sie odezwac...moze nie widzialam jego prob i pozytywów...moze i on moich...uczucie nadal jest ciagle sie kumuluje, ucicha pod plaszczem zyciowych dylematow, ale jest czujne...spi jak trzeba...wczoraj wrocilam wlasnie ze spotakania indianistycznego i znowu kloda...balam sie rozmawiac..potem zaczelam unikac odchodzilam , nie dopuszczalam tego uczucia...nie chcaialm by znowu odczul , ze mi ciagle zalezy, zegnajac sie odwrocilam sie na piecie nie mowiac zbyt wiele usmiechnelam sie i chcialam szybko ominac ten kadr, stal i patrzyl sie na mnie jak na głuptaska.mowil cos do mnie jeszcze..udalam idiotke, odrzucilam moment...motalam sie..on mnie zna ...jesli czuje to samo..bo nkigdy nie moglismy opowiedziec sobie o tym uczucia w jakis ulotny sposob...albo ja idealizuje...bylo ze przytulalam sie i przyklejalam jak przylepa, byl czas gdzie mi uciekal...bo ja jak mala dziewczynak chcialam do taty...na koana..przez moje zagubienie, on sie stresowal..sam w sumie ma swoje schizy, bo tez oberwal w zyciu..czy da sie to kiedys sprostowac...los ciagle daje nam sie spotkac..spontanicznie...nie wiem ..zrobil mi sie znowu emocjonalny bigos i nie moge przetworzyc myśli..a wczoraj o 1 zadz. do niego..na szczescie nie odebral...nad ranem zadz. odebralam niby ze skacowana ..ze popilam i ryplam numer..i nie moglam wykrztusic slowa przez ten lek!!!poprowadzil rozmowe...sam sie zakrecil i pozegnal bo byl w pracy..na co ja tylko pa pa i pach słuchawkę czerwoną...no i jak tu budowac relacje pozytywne..zalezy mi chyba bardziej na nim , niz jemu...nie wiem co myslec...on wie ze ja zaraz panikuje, i sie boi w to wkrecac...nienadaza za mna moze..nie lubi pisac o uczuciach w wiadomosciach..wogole nie lubi pisac..woli rozmawiac..a ja tu jestem spalona...chcialabym sprobowac jeszcze raz, bo znamy sie juz dlugo, mamy wspolna pasje, ale moze zbyt inne doswiadczenia, spojrzenia...chemia jest...ale w sumie to moj obraz...nie wiem do konca jak x czuje...domniemam...moze i blednie odbieralam sygnaly..co o tym sadzicie?
  11. khaleesi i zima, komentarz miał rozweselić -lecz w kontekście strzelił w cel macie skojarzenia nu nu baby jedne !!!
  12. Powietrzny Kowal, wystrzeliłeś jak dzik w sosne
  13. maestitia

    Życie to KARA.

    życie nie wszystkich pieści i różnie ludzie reagują, a co niektórzy przez to tworzą innym piekło - jesteś bardzo wartościowym człowiekiem - musisz znależć pomysł na siebie i uwierzyć w jego realizację!! co Cię nie zabije to Cię wzmocni ! wytrzymaj , zobaczysz dojdziesz tam gdzie nieliczni dochodzą, tylko ciągle myśl w ten sposób
  14. Gdyby była równie zainteresowana, nie grała by w kotka i myszkę- Ciężko ocenić- u Ciebie ( Dean )^2, buzują emocje i zauroczenie. Moim zdaniem kobieta czy meżczyzna wiedzący czego chce w tym temacie, oficjalnie do tego zmierza i oczekuje na podobny bodźiec. w twoim opisie brakuje jej zaangażowania. Możliwe, że zbyt przesadnie narzucasz swoje zainteresowanie- zrobiło się duszno- ochłoń troszkę, to tez może zniechęcić.Myślę, że czas jest najlepszym doradcą.Nic na siłę. Sama wiem po sobie.3maj się!
  15. HansKlosz, fakt ..zbyt długo analizuje negatywne przeżycia, lecz na bierząco.dlaczego jestem taka emocjonalna i wrazliwa- łamię się- choć zdarza się, że potrafię być zgorzkniała i strasznie niedostępna.Niestabilna emocjonalnie.Szukam klucza do siebie, by przestac nakrecać się - bardzo sie boje , bo czuje jak leci czas.Nie spelnilam marzen..ani sie nie ustabilizowalam..czas uznaje za wiecej zmarnowany. Mam wieczna ochote tworzyc coś konstruktywnego- lecz jestem niewolnikiem wlasnych myśli - jakbym byla zaprogramowana - nie chce roztrząsać wszystkiego - ale odrazu mój mózg wł. opcję rozbijania wydarzeń, spotkań , znajomośći na wszystkie części oraz szukam uzasadnienia...nie wiem dlaczego tak działam- bardzo pragnę przestać i cieszyć się życiem , z akceptacją i ze zrozumieniem witać każdy dzień.
  16. Powietrzny Kowal, to przez moją strasznieeeeee niską samoocenę ! szukam przyczyn...czuje się taka malutka wobec tego wszystkiego co mnie otacza..może zbyt dużo filozofuje? bardzo Ci dziękuję, że się odezwałęs..będę zaglądać do tych, którzy zostawiają swój ślad na moich postach ...naprawdę nie mam z kim o tym rozmawiać, tak jak veganka, zauważyła- ludzie ,którzy mnie otaczają, niekoniecznie na fb- niezbyt się mogą rozwinąć w temacie, a okreslenia typu "weź się w garść" , będzie dobrze, itp.. lekko denerwuje. -- 23 wrz 2013, 17:08 -- Rebelia, zatem będę z miłą chęcią gościła w twojej skrzynce.Oczywiście , otwarta jestem na wymianę doświadczeń ...Prawda - nie tylko na osiach czasu ludzie wypisuja jakies bezsensowne treści, lecz w realnym środowisku, otaczają mnie niezbyt tuzinkowi ludzie...relaksującego wieczorka
  17. Dziękuję, za spojrzenie na temat z Waszej strony. Szamotam się jak ryba w sieci... veganka, i Rebelia, faktycznie nie brałam tego pod uwagę. Miło Was spotkać na tym forum... w waszych opiniach jest sens! uśmiechnełam się ...i troszke uspokoiłam myśli.
  18. 27 lat , a zachowuję się jak dziecko we mgle !!! maja swoje zycie...jak wyglada wsparcie??? pogubiłam się w tym - i do tego strzelam gafy... czuję się jak tępak..mało miałam okazji by na spokojnie z kimś rozmawiać...okres dojrzewania był najgorszy...teraz prawie staje się dojrzałą kobietą...powinnam stapać twardo po ziemi...
  19. napisałam na fb post mówiący o walce z depresja , nerwica i lekami..zamiar ostrzeżenia, by otaczajacy ludzie zrozumieli.iz mam problem ze soba, pozwolili sie czuc inaczej, bym wiecznie nie dusiła w sobie emocji.. moze to kolejne szukanie akceptacji, zwrócenie uwagi..szukanie wsparcia...w sumie post został zbagatelizowany...gdybym wrzuciła sweet focie, były by komentarze z opinia na inny temat...jestem i czuje sie beznadziejnie...bo nie wiem czy przesadzilam??? tak bardzo potrzebuje wsparcia w tych ciężkich chwilach...nie cierpie moich mysli!
  20. Candy14 nie porównuję się może tyle co, tak jak zauważyłaś , że muszę się zaakceptować czy mialas również ztym pewne problemy? czy wpływ rodziny moze miec w tym swój udział? ja mam setki pomysłów z zainteresowaniami ...lecz lenistwo słodkie w tym tez gdzies jest..badz słomiany zapał...taki chyba charakter...brak mi wytrwałośći -- 22 wrz 2013, 20:00 -- Carlos a lubisz dobrze wyglądać, w sensie stylizacji ? masz styl? co lubisz nosic? nie moze Ci wisiec chyba , az tak mocno, co? siegnij pamiecia co lubiles..w czym Ci dobrze i pewnie... ? czy lubisz/lubiłeś wyrazac swoj wyglad ? -- 22 wrz 2013, 20:04 -- Alicjooo w srode mam pierwsza wizyte u Pani psycholog z NFZ !!! mam 26 lat i ciągnie się to z innymi problemami ...kręta droga..ale dobrze miec tego swiadomosc i starac sobie jakos pomoc, prawda??? bardzo chce poznac co to uczucie pewnosci siebie...tymbardziej, ze spotykalam sie z komentarzami na moj widok, iz jestem atrakcyjna, ale ja to nie widze ...badz glupia jestes, masz taka urode, a ty nic z tym nie robisz...super ...szkoda, ze wewnatrz czuje sie brzytko , pelna bólu i cierpienia...czuje jak marszcze brwi...i wiecej kwasu mam na twarzy niz usmiechu..aj ... -- 22 wrz 2013, 20:07 -- Przy okazzji fajnie przeczytać Wasze zdanie na to i doświadczenia...mam nadzieje, ze pracujecie tez nad soba :) Alicjo ciesze sie z sukcesów :) -- 22 wrz 2013, 20:08 -- Koejna myśl mnie naszła- czy spotkaliscie ludzi, ktorzy Was inspirują ?
  21. w poszukiwaniu wlasnej pewnosci i tozsamosci...obserwuje czesto ludzi, znajomch... i tak mysle o swoim zyciu...co w nim mam...jak korzystam, w sumie to żenada...jest tyle ciekawych ludzi rozwijających wlasne pasje i z wielkim poczuciem wartosci...a ja taka skuluna mysz...czuje sie ciagle gorsza...dochodzi nawet do tego , ze sie wstydze wsrod ludzi..iz prowadze dosyc pustą rozmowę, mniej ciekawą...czuję się przez swoją depresję inna...zmeczona...choc mam bakcyla na wiele rzeczy..ale w trakcie rozmowy robi mi sie pustka...zla jestem na siebie, ze tak beznadziejnie wypadam...zauwazylam , ze stawiam bariere...czasem nie wiem jak sie zachowac bo mnie cos bierze lękliwego...obserwuję rozmówców- maja taka inna swobode...sa ciekawi...ciekawa jestem jak wygladam z boku...wsrod supiska ludzi, a czesto bywa ze sie znajduje w takich sytuacjach, to zle znosze zwracanie uwagi na mnie, choc bardzo pragne poczuc sie zaakceptowana ..z wadami, slabosciami i zaletami, które ciagle mi gdzieś umykają...pragnę by mój obraz pozytywny osobowosci i charakteru został w mej głowie...nie wiem czym to jest spowodowane...hmmm Macie jakieś przemyślenia na podobny temat? taka jakaś dzisiejsza refleksja ?
  22. Weź się w garść! Właściwie dlaczego nie lubimy być pocieszani podobnymi słowami? Według australijskiego badacza Brocka Bastiana takie standardowe reakcje na czyjś smutek wzbudzają i wzmacniają przekonanie, że inni oczekują od nas natychmiastowej poprawy samopoczucia i nie akceptują naszych negatywnych emocji. To napędza spiralę smutku i poczucia nieadekwatności, a my czujemy się jeszcze gorzej. Emocje mają charakter społeczny. To otoczenie decyduje, czy dana emocja jest pożądana czy nie i dlatego pewna ich grupa jest ujawniana w relacjach częściej niż inne. Ludzie nie przepadają za towarzystwem smutasów ani choleryków i podczas gdy szczęście ulega idealizacji, pokazywanie negatywnych emocji jest najczęściej źle odbierane. Takie niepisane społeczne normy wywierają presję bycia uśmiechniętym niemal 24 godziny na dobę, a dobrze znane teksty: „wszystko będzie dobrze”, „nie łam się” i „weź się w garść” nie pocieszają, a jeszcze bardziej przygnębiają. Jak więc nie zawieść oczekiwań innych ludzi, kiedy mamy gorszy dzień? Nie chcemy przecież tego pokazać i najczęściej robimy dobrą minę do złej gry za cenę jeszcze gorszego samopoczucia. Tym zjawiskiem zainteresował się Brock Bastian z Uniwersytetu Queensland. Naukowiec zauważa, że te reguły, chociaż obecne w większości kultur, przedstawiają się trochę inaczej w zależności od miejsca zamieszkania. Na przykład w krajach zachodnich jest silna presja na bycie szczęśliwym, podczas gdy w azjatyckich – większe przyzwolenie na ujawnianie negatywnych emocji. W jednym z serii eksperymentów Bastian poprosił 123 studentów pochodzenia azjatyckiego i australijskiego o wypełnienie kwestionariuszy. Testowe pozycje mierzyły samoocenę badanych podczas doświadczania negatywnych emocji, na przykład smutku albo złości („Kiedy jestem smutny, czuję się bezwartościowy”). Inne odnosiły się do własnych oczekiwań, co do aktualnego stanu („Nie powinienem czuć smutku”), a inne do spostrzeganych oczekiwań społeczeństwa („Ludzie nie lubią, kiedy jestem zły”). Każdy punkt oceniany był na skali 1 – 9. Naukowcy przy okazji sprawdzali, czy pochodzenie rzeczywiście różnicuje badanych. Analizy pokazują, że zarówno własne, jak i spostrzegane oczekiwania innych w sytuacji doświadczania negatywnych emocji pogarszają nam samopoczucie. Jednak presja społeczeństwa na nieujawnianie negatywnych uczuć okazała się w tym zestawieniu silniejsza, choć u studentów azjatyckich efekt był mniej wyraźny. Badacze dodają, że zaprzeczanie własnym emocjom tak naprawdę je intensyfikuje, a kumulowanie negatywnych, nie mających ujścia uczuć, pogarsza funkcjonowanie i obniża satysfakcję z życia. Do kolejnego badania zaproszono 55 studentów. Połowa czytała artykuł opatrzony niepokojącym nagłówkiem „Negatywne emocje mają zdolność rozprzestrzeniania się”. Tekst podkreślał, że bycie nieszczęśliwym czy smutnym źle wpływa na otoczenie społeczne, a ludzie zwykle oczekują od drugiej osoby permanentnie pozytywnego stanu emocjonalnego. Pozostali studenci skupili się na lekturze artykułu „Negatywne emocje są w porządku!”, który miał przeciwny wydźwięk. Następnie wszyscy uczestnicy przypominali sobie sytuację, w której czuli smutek albo złość i pisali esej na ten temat. Ważnym elementem badania była skala afektu PANAS – uczestnicy szacowali swój nastrój przed i po manipulacji. Okazało się, że samo przypomnienie sobie sytuacji o negatywnym zabarwieniu emocjonalnym w żadnej grupie nie pogorszyło samopoczucia. Natomiast, tak jak założyli badacze, istotna zmiana wystąpiła u osób, które czytały tekst o rozprzestrzeniających się emocjach smutku i złości. Możliwe, że faktycznie ciąży na nas presja wysokich oczekiwań społeczeństwa, które ma problem z zaakceptowaniem niektórych emocji. A my, nie chcąc zarazić innych swoim złym nastojem, dusimy w sobie emocje, co wywiera na nas negatywny wpływ. Podsumowując, jeśli szczerze zależy nam na poprawieniu humoru przyjaciela, raczej spokojnie wysłuchajmy tego, co ma do powiedzenia i po prostu bądźmy obok. Może w końcu nadszedł czas, by oklepane frazy typu „wszystko będzie dobrze” wyrzucić ze swojego słownika?
  23. Witajcie pogodnie ... jak reagujecie na zdanie " weź się w garść ? " pzdr. wszystkich forumowiczów
×