Tak, dokładnie. Na terapii grupowej podjęłam się zrobienia swojego genogramu,. Trudne, bardzo, jak bomba z opóźnionym zapłonem... 2 tygodnie niemal bez spania, a potem napisanie listów emocjonalnych, do Mamy, do Taty, emocje jak wulkan, jedna przez drugą, ponad 30 lat tłumione w sobie, nagle wszystkie domagały się by wyjść... Dobrze, że już nie mieszkam z rodzicami, chwilami miałam takie napięcie, że myślałam, ze zabije kogokolwiek, kto wejdzie do pokoju bądź cokolwiek mi powie... Dziś jestem miesiąc po terapii, dochodzę do siebie, życie po takiej terapii jest całkiem inne... Czuję się wolna i taka lekka, zero presji, a kiedy przychodzą jakieś złe myśli, czy uczucia, uczę się je nazywać i rozładowywać w jakiś zdrowy sposób, akurat najczęściej są to łzy,albo biorę swoją gitarę i odpływam. Dużo też piszę, znalazłam,a raczej odkopałam pasje pisania, pisze dużo, różne rzeczy... Także emocje podczas terapii to normalna, zdrowa sprawa...