Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jasmine_81

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jasmine_81

  1. Miro, dla mnie nie jest straszna sama śmierć w wyniku np. wypadku, nagła. Najgorsza jest świadomość że będę czekać na śmierć, chorować śmiertelnie, umierać powoli. To wiąże się z moimi doświadczeniami i znajomością tematu nowotworów, ich leczenia.
  2. Moja terapia indywidualna jest ciężka. Nie wyobrażam sobie jednak zmiany terapeuty. Tej terapeutce powiedziałam już niemal wszystko, o wszystkich bardzo bolesnych sprawach, wylalam tam mnóstwo łez. Mam wrazenie ze ona tez to wie ze doszłam do swojego jakby 'końca'. Juz wiele wiecej o sobie nie powiem. I mam nadzieje ze teraz ona mi powie cos waznego, zaczyna przynajmniej - jest jakas nadzieja. Głownym problemem ktory ona widzi jest to, ze nie nawiazałam z nia relacji. Ale tez jest to jednen z problemów z ktorymi przyszłam, strasznie ciezko jest mi nawiazac trwałą relacje, a jak juz taka nawiaze to mocno sie w niej mecze. Stąd myslałam o włączeniu terapii grupowej, z grupą potrafię nawiązać kontakt i lubię być w grupie, a teraz jestem sama jak palec. Ale skoro można trafić na bardzo chorych.. nie wiem juz.. A wracajac do tematu ataków - dziś rano standardowo ok 9.30 - panika (w skali od 1 do 10) na 6 - z tego samego powodu od dawna, oglądanie zmiany skórnej ktora wg partnera jest 'bzdurą której by nie zauważył' i nie zmienia sie, ale ja widze to INACZEJ.
  3. Dziękuję.. Bywają dni gdy po prostu już nie wiem co ze sobą robić. Tzn. wiem, ale nie zrobię tego bo jestem mamą.
  4. U mnie dziś slabo. Do tego stopnia że zapisałam się na to forum żeby poczuć że są ludzie 'podobnie' czujący. Ataki są niespodziewane i niestety znów często mimo leków:(( Hydroksyzyna mnie usypia i mam wysypkę po niej:( nie mogę ciągle brać i spać. A jak sie budzę, porobię coś i nagle - gorąco, natłok myśli, panika że jestem śmiertelnie chora, znów analiza 'choroby' - i świadomość że jesli chodzi o ocene swojego fizycznego stanu zdrowia to nie mam tej świadomości:( nie potrafie realnie ocenic czy to co mi doelga to prawda czy chora psychika:(( płatku rózy, czemu przeklinasz grupową terapię? ja szukałam czegoś podobnego ale nie znalazłam, myślałam żeby pójść..
  5. Ja jestem cała w bliznach, wycinam znamiona bo mam wrażenie że ze wszystkiego zrobi się rak skóry. Ostatnie znamiona wycięłam w lipcu. A już tydzień później 'znalazłam' nowe które mnie martwi, i 2 tyg temu jeszcze inne. Mam wyciętych juz do tej pory 8 znamion, w jednym znaleziono 'dysplazję' tzn moze się cos rozwinąć ale nie musi. To mnie załamało. W pozostałych nie było nic, mimo że ostatnio wycinałam jedno które się wyraźnie zmieniło. Przyglądam się ludziom zwracając uwagę wyłącznie na znamiona. Poza tym.. w przerwach między znamionami miałam 'chory' palec u nogi, przez 4 miesiące często bolał, piekł ale fizycznie nic w nim nie było żadnej zmiany, opuchlizny. Nie byłam w stanie powiedzieć który palec:( jakby 2, czasem bardziej jeden. Byłam pewna że rak kości - już nie boli odkąd mam jazdę ze skórą. Miałam wyczuwalne guzki z tyłu szyi - chodziłam po lekarzach, od dotykania robiło mi sie zapalenie mieszka co wywoływało kolejną panikę. Okazało się ze nic tam nie mam, czuję je pod palcami ale ich nie ma, wszystko ok.. byłam pewna że to guzy na węzłach chłonnych. Miałam 'wciągnięty' jeden sutek i byłam przekonana że jest coś nie tak z piersią - usg wykazało drobne torbiele nieoperacyjne, normalne, nie mam wciągniętego sutka. Afta w buzi wywołuje u mnie niepokój o raka języka. Dokładnie obserwuję przyczyna-skutek tego co jem jeśli wiecie o co chodzi.. Odzywiam się tylko żywnością której skład znam i nie ma w niej zbyt wiele chemii. Ogólnie rzecz biorąc - nie jest dobrze. Biorę leki i mam psychoterapię ale to nie pomaga. NIKT znajomy, a zwłaszcza partner mnie nie rozumie i nie mam z kim o tym rozmawiać poza lekarzem ktory daje mi leki i terapeutką, ktora aktualnie jest przy moich kontaktach z matką ponieważ chce dotrzec do przyczyn nerwicy. A ja wyraznie nie daje juz rady:(
  6. Jasmine_81

    Cześć :)

    Cześć, dołączyłam dziś tutaj w wierze, że spotkam osoby z podobnymi problemami. Mam nerwicę, biorę leki i chodzę na psychoterapię. Jednak moja psychoterapeutka skupia się na dogłębnej analizie przyczyn i na razie niewiele mi pomaga (3-mce psychoterapii), dr skupiła się na lekach (biorę je od 2 m-cy) po których tez nie czuję dużej poprawy, a moja rodzina, mój partner zwłaszcza - nie rozumie mnie. Nie wie co to za choroba, jak mi pomóc gdy mam 'jazdę', nie potrafi sobie wielu rzeczy które przeżywam wyobrazić. Mamy dziecko więc staram się bardzo wyleczyć ale na razie - nie daję rady.
×