jakieś pół roku temu się zaczęło i jest coraz gorzej... najgorszym z jego natręctw jest lęk przed tym że kogoś rozjedzie na drodze, ciągle pyta czy nic się nie stał, po 5 razy dziennie jeździ w miejsca w których już był żeby sprawdzić czy nie ma tam krwi. poza tym po kilka razy otwiera i zamyka drzwi, kiedy odkłada coś na stolik to potem podnosi to i znów odkłada i powtarza tą czynność. Wczoraj z nim rozmawiałam ponieważ miał bardzo ciężki dzień, mówił ,że sobie nie radzi z myślą że może kogoś przejechać, kiedy wjeżdża w dołek patrzy do tyłu czy kogoś nie rozjechał. I chociaż sam zdrowym rozsądkiem wie że tego nie zrobił to i tak się boi. Mój chłopak wcześniej nie miał żadnego wypadku.kiedy przyjeżdża do domu po pracy to zabiera mnie i jedziemy sprawdzić czy nikogo nie przejechał. Ja staram się mu nie sprzeciwiać i ciągle powtarzam że nic nie przejechał. To jest bardzo męczące dla niego jak i dla mnie bo widzę jak się męczy! wczoraj postanowiliśmy przerwać błędne koło, i to myślenie! Mam nadzieje że On to wytrzyma i dziś nie pojedziemy sprawdzać czy coś się stało. jeżeli ktoś z was ma pomysł jak zacząć sobie z tym radzić z góry dziękuje za odpowiedź!