Skocz do zawartości
Nerwica.com

Haris

Użytkownik
  • Postów

    78
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Haris

  1. Haris

    Witam

    Ops, zdublowały się tematy, może któryś moderator mógłby je scalić.... Dziękuję wszystkim za uwagę, moim problemem jest to, że bardzo boję się, że ktoś mógłby się dowiedzieć o mojej terapii, rodzice by tego nie zaakceptowali, poza tym boję się kosztów i zwyczajnie nie wiem jak to załatwić. Sugerowała mi już wizytę u uniwersyteckiego psychiatry uczelniana lekarka.... Mówiła, że to bezpłatne, ale, że nie mogę korzystać jednocześnie z lekarzy akademickich i z lekarza rodzinnego Więc nie wiem co ja mam właściwie zrobić. Moja jedyna wizyta u psychologa skończyła się wielką traumą. Paniusia rozmawiała ze mną jak z upośledzonym umysłowo agresywnym wariatem. A potem zaleciła moim rodzicom, by zrobili mi badania na to, czy czasem nie ćpam, bo ja jej na narkomana wyglądam
  2. Haris

    Witam

    Znosiłabym to pokornie, gdyby cokolwiek sprawiało, że przestaje boleć
  3. Haris

    Witam

    Ale nie powinny się jakieś wrzody porobić, albo coś takiego? Przecież nie boli bez powodu.... Chyba.
  4. Haris

    Witam

    Problem w tym, że mieszkam tak niesamowicie daleko, że albo wracałabym do domu późnym wieczorem gdybym chciała się z kimś spotkać w trakcie roku szkolnego (no teraz już akademickiego), albo musiałabym do siebie zwozić znajomych i ich nocować... No cóż, jak się ktoś przyzwyczai, to potem bardzo ciężko przywyknąć do towarzystwa. A bóle brzucha? Nic nie widać na badaniach, znaczy zmyślam, że mnie boli.
  5. Haris

    O co tu chodzi?

    Mi w takich chwilach zabrakło odwagi, a teraz wyżywam się na kimś innym z nawiązką . A właśnie należało wtedy zareagować agresją. Hah no fakt, z tym, że jestem bardzo napastliwa i chyba jedyną opcją, która by mnie nie doprowadziła do większej furii jest przyznanie się do winy. A nic mnie tak nie rozsierdza jak ignorowanie mnie. Więc po części się mu nie dziwię, bo jestem takim furiatem. Ale też nie wiem jak to wygląda z innej strony.
  6. Haris

    O co tu chodzi?

    No pewnie, ale wychodzę z założenia, że mimo wszystko trzeba być zawsze opanowaną, poza naprawdę skrajnymi przypadkami.... A kiedy już nie umiem komuś dowalić inaczej, a jestem wściekła to nerwy puszczają i bluzgi lecą. Bywa też gorzej, jak mnie chłopak ewidentnie olewa to potrafię nim potrząsnąć i to porządnie. Mnie samą napełnia to wstydem.
  7. Haris

    Witam

    Witam, nazywam się Ola, mam 20 lat, dostałam się na "wymarzone" studia, z trudem skończyłam "wymarzone" liceum. Poważne, depresyjne problemy mam od 5 lat, ale pewne sytuacje, które doprowadziły do takiego stanu pojawiły się już we wczesnym dzieciństwie. Nie wiem za bardzo co powiedzieć. Czuję się samotna, izoluję się od ludzi. W mnóstwie osób wzbudzam bezpodstawną agresję, którą wzbudzam już od pierwszego wejrzenia. Czuję się wiecznie smutna i bez sił. Przez bezustanne, trwające niemal od dziesięciu lat bóle brzucha czuję się wiecznie źle. Obcy ludzie sami mnie zaczepiają i pytają czemu mam tak smutną minę i czy mogą mi jakoś pomóc. Witam.
  8. Haris

    O co tu chodzi?

    Ale do rękoczynów chyba nie doszło? No nie żeby tak ekstremalnie, ale czy nie wściekłeś się na tyle by ją popchnąć albo coś w tym stylu? Myślę, że z tą agresją jest tak, że jak już raz się przekroczy granicę, to potem bardzo ciężko jest się powstrzymać i ją na nowo ustanowić :/
  9. Haris

    O co tu chodzi?

    Z tą agresją i obrażaniem innych to mam tak samo... U mnie to jeszcze kończy się ogromnym kacem moralnym i żałosnym usprawiedliwianiem siebie, że przecież zostałam sprowokowana. Ale masz coś takiego często, czy myślisz już, że jest ok, i nagle znowu ktoś cię sprowokuje i wybuchasz? I do jakiego stopnia potrafisz być agresywny?
  10. Mam wakacje do października, i zwykle bardzo późno chodzę spać, więc zniknę koło 2, lub później.
  11. Wiem, że nieprzyzwoicie długie to wszystko, jednakże nie potrafiłam niczego skrócić. Zresztą chciałam by było szczerze i dokładnie, by oddać całą sytuację. Końcowa część jest i tak mocno skrócona, ale to dopowiem jeżeli ktoś się w ogóle tym tematem zainteresuje :/ Niemniej dziękuję za uwagę, a muzyka gra już od dawna.
  12. Zdaję sobie sprawę z tego, że historii takich jak moja jest z pewnością mnóstwo. Jednakże ogromnie potrzebuję pomocy, ponieważ męczę się z moją sytuacją od wielu lat, a nie mogę, bądź nie potrafię sobie ze wszystkim poradzić. Jestem jedynaczką. Moi rodzice, głównie mama raczej starali się mnie izolować od reszty osób. Mając kilka lat bawiłam się raptem z kilkorgiem dzieci (w ogóle mając kilka lat znałam raptem z pięcioro dzieci). Później mając lat niewiele więcej poznałam swoją wieloletnią przyjaciółkę. Lata upływały, w zerówce już czułam się jakaś inna niż wszystkie dzieci. Pojawiła się pierwsza dziecinna sympatia w tymże przedszkolu. Dziwną reakcję mojej mamy na wieść, że mam chłopaka pamiętam do dziś. To były tylko dziecinne, niegroźne zabawy, ale to, że ona jest czemuś takiemu przeciwna utkwiło mi w pamięci. Podstawówka, byłam nie lubiana i wyśmiewana, nie wiem z czego to wynikało, ale gdziekolwiek się pojawiłam od razu wzbudzałam niechęć. Uczyłam się najlepiej w klasie. Broniłam przed wszystkimi swoich nielicznych znajomych. W piątej klasie zmieniłam klasę, bo nie wytrzymałam prześladowań. Moja przyjaciółka nie była tak odważna jak ja i kontakty osłabły. Wcale nie było lepiej. Nie miałam z kim porozmawiać i na siłę próbowałam „podczepić” się do którejś z klasowych grup. Pozostawały jeszcze lekcje wf na których byłam od najmłodszych lat pośmiewiskiem. Moja mama miała przyjaciółkę do której często również mnie zabierała. Tak wyszło, że ta przyjaciółka została również moją wychowawczynią. Kontakty między nimi zaczęły się z niewiadomych powodów psuć. Odbiło się też to na mnie. Prześladowano mnie w klasie, a w wychowawczyni choć to widziała nawet okiem nie mrugnęła. Traktowała mnie chłodno i w dziwny sposób, jakby chcąc pokazać mi gdzie moje miejsce. W gimnazjum było jeszcze smutniej. Zwykle siedziałam sama na lekcjach o ile nie było mojej przyjaciółki (tak, znowu wylądowałyśmy w tej samej klasie). Klasa mnie jeszcze bardziej znielubiła. Szydzono ze mnie coraz bardziej i mimo licznych skarg moich rodziców kolejny wychowawca również się tym nie przejął. Nawet w pewnej sytuacji uczestniczył w nagonce na mnie, jako, że byłam jedyna przeciwko ponad 20 osobom. Nie przeszkadzało mi to jednak uczyć się dobrze i odnosić sukcesów w nauce. Postrachem były lekcje matematyki na których nie szło mi już tak dobrze. Każdą moją jedynkę musiałam gorzko odpokutować słuchając drwin wielu osób z klasy. Szczególnie wyróżniała się jedna osoba. Wysoki, żylasty chłopak. Od początku mnie nie lubił (zaczęło to się już w podstawówce). Nigdy go nie zaczepiałam, a często naśmiewał się ze mnie, mówił przy nauczycielach, że jestem głupia, beznadziejna itd. Nikt mu nic wtedy ani później nie powiedział. Byłam zakochana w paru osobach podczas tych lat. Nigdy nie zwierzałam się ze swoich uczuć jedynie pogrążałam się w marzeniach, wiedząc, że dla tych osób nic nie znaczę. Zaczęłam tworzyć swój wymyślony świat wyobrażając sobie, że mam chłopaka, który mnie kocha, przytula i wspiera, dla którego jestem piękna, i jedyna na świecie. Dziecinne i typowe. Poznałam przez internet pewną dziewczynę, zaimponowała mi. Ja miałam wówczas ponad 15 lat, a ona 21. Była moim pocieszeniem i powierniczką. Przestałam interesować się czymkolwiek i większość czasu zaczęłam spędzać na rozmawianiu z nią na gg. Wyznała mi w pewnym momencie miłość. Doznałam szoku przemieszanego ze wstydem i radością. Czułam, że robię coś złego. Spotkałyśmy się latem, po tym jak skończyłam gimnazjum. Zaczęła się do mnie dobierać już w dniu, gdy do mnie przyjechała. Jej dotyk był dla mnie dziwny. Wcale nie chciałam takiego obrotu spraw, jednakże robiłam dobrą minę do złej gry i wmawiałam sobie, że jej pragnę. Rozebrała mnie w nocy i zaczęła dotykać. Sprawy posunęły się o wiele dalej, chociaż zawsze sobie wmawiałam, że jej pragnę, to nigdy nie wzbudziła we mnie żadnego pożądania. Jedynie wstyd i poczucie winy. Po tygodniu pobytu u mnie pojechałyśmy do niej. Oczywiście rodzice o niczym nie wiedzieli. Była tylko moją przyjaciółką. To był drugi koniec Polski. Mimo wszystko byłam szczęśliwa, i z pewnością bardzo ją kochałam. Mieszkała w pięknej okolicy i chwile spędzone z nią mają w sobie wiele piękna. Zrozpaczona rozstawałam się z nią. Nie potrafiłam się obejść bez komórki i codziennej wymiany smsów. Gdziekolwiek był internet tam natychmiast włączałam gg, by porozmawiać z moją dziewczyną. Poszłam do wymarzonego plastycznego liceum. Musiałam wyprowadzić się z domu i zamieszkać u babci. Prędko okazało się jak nieprzyjazna jest szkoła. Lekcje kończyłam o 16 lub 17 i wracałam do domu tylko po to by zasiąść przed laptopem i spędzić tam czas do 23 rozmawiając z NIĄ. Nie było mi lekko. Nigdy nie potrafiłam zmusić się do żadnej kreatywnej pracy jeżeli ktoś mnie do niej zmuszał. Prędko znienawidziłam malowanie i rysunek, zwłaszcza, że pod taką presją nie szło mi to dobrze, mimo że bez żadnego stresu potrafiłam tworzyć naprawdę piękne rzeczy. Złamałam palec u nogi, i skończyło się to nogą w gipsie i jeżdżeniem taksówką do szkoły. Ponieważ nie potrafiłam sobie sama poradzić. Wystawiono mi po raz pierwszy w życiu kilka zagrożeń z przedmiotów. Pamiętam do dzisiaj awanturę jaką zafundowali mi rodzice. Najpierw były pretensje o to, że tracą przeze mnie pieniądze na taksówki, potem krzyczeli na mnie przez przynajmniej godzinę, że nie wyobrażają sobie jak mogłam się tak zaniedbać w nauce skoro wcześniej nie miałam z nią żadnych problemów. Płakałam, a oni złościli się coraz bardziej. To był jeden z pierwszych momentów w których zaczęłam tracić kontakt z nimi. Ona też zaczęła się awanturować. Kłóciłyśmy się o byle co i zawsze się na mnie mściła obrzucając mnie wyzwiskami lub ignorując mnie przez parę dni. Miałam obsesję na punkcie tej dziewczyny. Nie mogłam zasnąc dopóki w końcu mi nie odpisała. Zadręczałam ją smsami i połączeniami. Moje jedno nieostrożne słowo kończyło się jej świętym gniewem. Wykorzystywała moją ślepą miłość i szczuła mnie na swoich wrogów. Ośmieszałam się wtedy strasznie. Czułam się coraz gorzej i gorzej. Zaczęłam kaleczyć sobie dłonie. Ona groziła mi samobójstwem w razie gdybym ją zostawiła. Wysłała mi pewnego dnia zdjęcie swojej przeciętej żyły. Odkryłam tego mmsa rano i przerażona jechałam do szkoły przez parę godzin pewna, że ona już nie żyje. Że zabiła się przeze mnie. Okazało się, że tylko mnie straszyła. W grudniu pocięłam się i wysłałam jej zdjęcie. Przerażona odesłała je moim rodzicom. Zabrali mnie parę tygodni przed świętami od babci. Bardzo późnym wieczorem. Tata wyjechał w delegację, a ja zostałam z mamą na święta. Próbowałam jej wyznać wszystko. Jednakże zrozumiała to opacznie. Chciałam jej wyznać, że kocham swoją dziewczynę. Jednakże mama odrzuciła mnie i zaczęła płakać. Nie zrozumiała, że mówiąc, że to nie tylko przyjaźń ma na myśli to, że po prostu kocham tą dziewczynę. Zaczęła krzyczeć jakieś okropne rzeczy o seksie i płakać. Kazała mi odejść. To były najgorsze święta w moim życiu. Mama izolowała się ode mnie. Dziewczyna wpadła w histerię. Jednakże pozwolono mi ją odwiedzić w lutym. Była chora, osłabiona. Opiekowałam się nią, spędziłyśmy piękne chwile i mam trochę pięknych wspomnień z tych śnieżnych ferii. Jednakże już stosunki między nami ochłodły. Pomagał nam jej były chłopak, którego bardzo wykorzystywała. Znałam go już wcześniej i uważałam za przyjaciela. Gdy później zerwała z nią kontakty, chociaż jego traktowałam bardzo dobrze również on to mnie uznał za tą złą. I przy pierwszej rozmowie od bardzo długiego czasu spytał mnie o mój dług wobec niego, który miałam z jej powodu. Było to kolejne złe doświadczenie, które oddaliło mnie od ludzi. Zerwała ze mną krótko przed tym jak skończyłam drugą klasę liceum. Nie rozumiałam tego nagłego milczenia i myślałam, że jak to często bywa jest obrażona. Moi rodzice podjęli wtedy decyzję o przeprowadzce za granicę, w miejsce z którego będę miała bliżej do szkoły. Z którego będą mogła dojeżdżać, a nie mieszkać u babci. Nie znam języka. Chociaż mieszkam bardzo blisko granicy, to komórka często traciła zasięg. Miałam obsesję i błagałam dziewczynę o kontakt. Ogromnie się poniżałam wydzwaniając i śląc mnóstwo smsów. Nie mając nikogo oprócz niej. Mieliśmy problemy z domem i nie mogliśmy w nim zamieszkać. Nie miałam w tym czasie dosłownie nikogo. Udało mi się skontaktować z „moją boginią” i pojechać do niej ostatni raz. Spędziłyśmy piękne trzy tygodnie. Jak się okazało nasze ostatnie. Dała się ubłagać i znowu byłyśmy parą. Poszłam do drugiej klasy liceum. Oddalała się ode mnie coraz bardziej. Wielokrotnie nazywała mnie w kłótniach „szmatą, dziwką, chodzącym gównem itd”. Groziła, że znajdzie sobie kogoś innego. Bardzo chciała mieć dziecko i mówiła, że dlatego nie możemy być razem. Błagałam by jednak mnie nie odrzucała. Że skoro ona jest chora, to ja wyprowadzę się do niej i urodzę jej upragnione dziecko. Wiosną byłam już niesamowicie wycieńczona tym związkiem na odległość. Oczywiście dalej nie miałam znajomych, i poświęcałam jej każdą wolną chwilę. Lecz poznałam kogoś przez kolegę z klasy. Zaczęliśmy rozmawiać ze sobą przez gg. Poznaliśmy się miesiąc później. Od początku między nami iskrzyło. W maju spytałam moją dziewczynę, czy jeszcze chce być ze mną. Odpowiedziała, że nie. Po kilku dniach zostaliśmy parą z moim obecnym chłopakiem. Płakałam z radości. Każda chwila z nim była niesamowita i piękna. Gdy moja była się o tym dowiedziała, chociaż traktowała mnie jak śmieć i wielokrotnie próbowała się mnie pozbyć, to zrobiła mi straszną awanturę i zerwała ze mną wszelki kontakt. I tu się zaczął problem. Chociaż niewątpliwie wiele pewności siebie zyskałam dzięki związkowi z nią i uwierzyłam, że naprawdę mogę się komuś podobać, to przez to jak mnie podle traktowała i ja stałam się niesamowicie agresywna. A obrzydliwe wyzwiska jakimi mnie obrzucała ja w późniejszym czasie zaczęłam stosować wobec mojego chłopaka. Bardzo go wtedy kochałam będąc ślepa wobec jego kłamstw i wad. Mimo wszystko ogromnie dużo dla mnie zrobił pomagając mi wyrwać się ze szponów ogromnej depresji w jakiej wtedy byłam. Pragnęłam go bardzo, jednakże nie potrafiłam czerpać żadnej przyjemności z seksu. Okazał mi mnóstwo cierpliwości i czułości. Dzięki niemu potrafię dziś czerpać z seksu wielką przyjemność, chociaż wcale nie jest idealnie. Nie wmawiam już sobie, że jest mi dobrze. On po prostu nauczył mnie czerpać z tego pięknego aktu przyjemność. I sam zajął się mną, a nie po prostu wymagał ode mnie jak moja była, by mi po prostu było dobrze, bo ona raczy się mną zajmować. Czas mijał. Wpierw było cudnownie, później zaczęliśmy się kłócić. Strasznie go traktowałam i tresowałam. On również wielce mnie zranił swymi kłamstwami, wygodnictwem i dziecinnością. Przetrwaliśmy mimo kilku kryzysów i moich ogromnych problemów w szkole. Zaczęłam robić prawo jazdy, które jest dla mnie zmorą do dzisiaj. Z początku okropni instruktorzy i ogromny stres. Póżniej czułam się okropnie poniżona i rezygnowałam z kolejnych jazd dodatkowych. W końcu zawzięłam się. Oblałam kilka egzaminów wewnętrznych, by w końcu zdać. Oblałam 4 państwowe. Minęła mi teoria i muszę ją znowu zdawać. Czuję się idiotką, a każdy kolejny egzamin jest dla mnie torturą. Wyszydziło mnie już mnóstwo osób. Czuję się po prostu niczym. Skończyłam liceum ogromnym wysiłkiem woli, chociaż i w szkole paru nauczycieli robiło wszystko, by mnie zmiażdżyć. Mnóstwo łez wylałam zrozpaczona tym, że wszystko mam na swojej głowie, i, że naprawdę nikt nie chce mi ułatwić zadania. Opiekun mojej pracy dyplomowej do ostatniego tygodnia nie wyciął mi elementów mojego snycerskiego dyplomu. Pracę kończyłam niemalże kilka godzin przed obroną. Nikt mi nie wierzył, że nauczyciel może być do tego stopnia perfidny. Chłopak również nie chciał mi pomagać kosztem swojej wygody. Zjeździłam pół miasta szukając narzędzi do wykończenia swojej pracy dyplomowej. Bo szkoła chociaż płaciłam dużą składkę nie zapewniła mi tych narzędzi. Próbowałam zerwać z chłopakiem. Parokrotnie. Najdłuższe rozstanie trwało 2 tygodnie. Do tej pory drażni mnie jego ciapowatość i tego, że nigdy nie stara się wyjaśnić spraw „na gorąco”. Tylko zawsze czeka przez wiele dni nim zacznie działać. Od początku związku z nim, czyli od ponad dwóch lat jest też problem z jego najlepszym kumplem. Wiem, że to typowe. Ten kumpel był kiedyś we mnie zakochany i składał mi miłosne wyznania. Z tego również były kłótnie z moim chłopakiem, który oskarżał mnie o zdradę. Sprawa przycichła. Jednakże, odkąd odrzuciłam owego kumpla zaczął mi okazywać pewną pogardę. Spotykają się z moim chłopakiem bardzo często. Ów kumpel ma ogromne problemy z zapewnieniem nam prywatności. Nawet gdy jedziemy razem na wakacje on również musi pojawić się na kilka dni, no bo jak to tak by on siedział w domu. Ich rodziny się również przyjaźnią, więc oczywiście koniecznością jest byśmy spędzali wszystkie ważne uroczystości razem. Było wiele awantur z tego powodu i sytuacja się trochę poprawiła. Jednakże dalej mam łzy w oczach, gdy ja nie mogę jechać z moim chłopakiem nad morze, to natychmiast w moje miejsce wpycha się jego kumpel, który naturalnie za nic nie płaci rodzicom mojego chłopaka, nie dokłada się do opłat za jedzenie itd. Uważa za rzecz naturalną, że on przyjeżdża po prostu z nimi na wakacje niczym drugi syn. I docieram do sedna. Pokłóciliśmy się kolejny raz z moim chłopakiem. Jestem niestety ogromnie agresywna. A on wie, że nienawidzę, gdy on nie dotrzymuje obietnic. Kolejny raz złamał dane mi słowo kosztem jego zabawy. Obiecywał, że w zamian przyjedzie do mnie i dotrzyma mi towarzystwa. Zwyzywałam go okropnie przy jego kumplu. Kazałam spier***** i powiedziałam, że nie chcę go widzieć. Nie mam z nim kontaktu od ponad 24 godzin. To nie pierwsza taka sytuacja. Jednakże, czuję się beznadziejnie i myślę, że ja nigdy sobie w życiu nie poradzę. I nigdy nie będę mogła mu zawierzyć. Jest dziecinny. Zrobił dla mnie ogromnie dużo. Spędził ze mną mnóstwo czasu i mnóstwo ciepła mi przekazał. Jednakże nie mam już sil, gdy widzę jego i jego kumpla. Ich dziecinne zachowania. Mój chłopak pali bardzo dużo, bo kumpel go namówił. Stracił swoją piękną sylwetkę, bo pije razem z kumplem i nie potrafi sobie odmówić kolejnego browarka. Cały czas tylko mi obiecuje, że się za siebie więcej. A ja popadam w coraz większy smutek. Mam trochę znajomych, jednakże nie chcę się z nimi widzieć. Przekreśliłam już wszystkie swoje pasje. Cały czas spędzam w domu zamknięta w pokoju pisząc listy do wymyślonego przyjaciela, bądź wymyślając sobie jakieś historie. Czuję się ogromnie smutna i samotna. Myślę, że nie umiem już funkcjonować w społeczeństwie. Idę na studia. Nic mnie nie cieszy. Nienawidzę tematu prawa jazdy. Załamuje mnie milczenie chłopaka. Moi surowi rodzice, i to, że on ma w życiu wszystko, do szkoły wozi go mama albo taksówka. Dostaje wszystko czego sobie zażyczy, a ja tracę mnóstwo godzin na dojazd do miasta i z powrotem. Na wszystko muszę składać pieniądze, a nie tak jak on dostaję od razu. Mam poważną depresję od jakiś 5 lat. Ogromne trudności sprawia mi nauka. Boję się iść do psychologa, bo już u jednego byłam i potraktował mnie jak wariatkę, a moi rodzicom kazał sprawdzić, czy czasem nie biorę narkotyków. Wizyta u psychiatry zupełnie przerasta moje siły, myślę, że nie potraktowałby mnie poważnie. Jestem załamana. Uważam się za potwora. Moi rodzice są wiecznie ze mnie niezadowoleni. Chłopak mnie lekceważy, a ja całą agresję wyładowuję głównie na nim. Jest jedyną osobą na której naprawdę mi zależy, jednak nie potrafię się już z nim dogadać. Proszę, niech mi ktoś pomoże. Nie wiem już sama co o sobie myśleć. Od dawna nie byłam tak naprawdę szczęśliwa. Od 11 roku życia mam ciągłe bóle brzucha. Badania nic nie wykazują, a żaden lekarz nie chce mi pomóc. Często wypijam za dużo, bo żyję w wiecznym stresie. Myślę, że krzywdzę wszystkich w swoim otoczeniu. Nie chcę rozstawać się z chłopakiem, ale już naprawdę nie radzę sobie ze swoją agresją, nerwowością i tym, że on jest taki dziecinny i niesłowny, że często próbuje odizolować się od takiego tyrana jak ja. Chociaż sam, oczywiście również wielokrotnie mnie skrzywdził.
×