Skocz do zawartości
Nerwica.com

Panna P

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Panna P

  1. Już dawno prosiłes, żebym napisała coś o sobie. Ale ja po prostu nie wiem, co. Często jestem niewidzialna, czasami mnie nie ma. Zyję i to fakt, wszystko pięknie, można mnie wrzucić do paru szufladek i już. Więc jestem nieśmiała, cicha i spokojna, miła, sympatyczna(co za beznamiętne słowo!), inteligentna i wrażliwa. Proszę, oto,co wiem o sobie, bo mi powiedzieli ci, co nie nie znają. Ja wiem, że się boję. I że ciągle coś chcę. Ciągle jest inne, odległe i mało możliwe. I że robię z siebie "artystkę", czy coś w tym stylu. Wiem, kim chciałabym być, wiem, kim byłam, może kiedyś się dowiem, kim jestem teraz? Nie mam.
  2. vegge- to nie tylko tak, że czuję się niepotrzebna. Czy można to uznac za dobre, jeśli będę pomagać innym po to, żeby poczuć się potrzebna, szlachetna i wspaniałomyślna? Czy to, że popatrzę na proboemy innych, rozwiąże moje własne? Według mnie nie. Oczywiście jest to sposób na niemyślenie wiecznie o sobie i zrobienie czegos pożytecznego. Ale moje problemy i tak nie znikną. Zawsze pozostaną we mnie. Nie mogę tak po prostu uciec i robić z siebie aniołka, udając, że wszystko już jest ok. Dobrze, martwię sie, może się nad sobą użalam i jestem słaba psychicznie. Ale chciałabym siebie poznać i "zając się" sobą. Może to egoistyczne, ale przecież prawda jest taka, że każdy jest w pewien sposób egoistyczny, więc jak wspomniałam, np. taka pomoc nie byłaby tak naprawdę bezinteresowna. Bo wtedy te "biedne dzieci i zwierzaki" są jak przedmioty, którym się okazuje łaskawość, żeby pokazać własną władzę. Fakt, chciałam czymś się zająć, ale myślałam raczej o czymś mniej "ckliwym";) CHaiałam do telefonu zaufania, ale jestem za młoda:D Nie twierdzę tutaj, że pomaganie innym jest złe, nie jest, nie można zaprzeczyć, ale według mnie nie powinno się w ten sposób robić terapii. Ale może alergicznie reaguje na takie rzeczy, bo przypominają mi się mąrdości w stylu Bravo;) Z czym się zgodzę, to to, że robienie czegoś i bycie aktywnym sprawia, że mniej się zastanawia. Ale nie chce sobie na siłę "zapchać" czasu, żeby nie myśleć. Poza tym nie chcę być potrzebna gdzieśtam, wiadomo, że jak komuś coś daję (pomoc) to jestem mu potrzebna. Ale włąściwie nie ja, tylko ta pomoc. Raczej mówię o tym, że czuję się niepotrzebna jako ja, nie jako dwie nogi i ręce do robienia zakupów babciom. Po prostu jestem przewrażliwiona i czasem czuję, że brakuje mi właśnie takiego czegoś, żeby ktoś kochał mnie nie za to, jaka jestem, ale że w ogóle. Cokolwiek zrobię. Staram się tak podchodzić do przyjaźni czy miłości. ALe może się właśnie mylę, nie mówię, że Twoje argumenty są złe, może Tobie coś takiego pomogło. Ja mam złóe doświadczenia ze "szlachetnością i właściwym postępowaniem". Czasem czułam się taka włóąściwa i odpowiednia, a w tym szara, mętna i nijaka. A teraz chcę się poczuć kolorowa. I niekoniecznie bosko-niebieska.
  3. Patrząc na to forum i już wcześniej zastnawiałam się, czy nie mam może objawów depresji. Ostatnio szczególnie się to nasiliło. Ciągle dopadają mnie czarne myśli, uważam, że jestem nikomu niepotrzebna, mam zły nastrój, zaczynam wspominać jakieś dawne wydarzenia mając wrażenie, jakby się wszystko u mnie skończyło. Ciągle się tylko boję, że wszyscy mnie zostawią i nie będą zauważać. W wakacje martwiłam się, że źle je spoędzam, że je marnuje, teraz, kiedy jest szkoła też ciągle sobie coś znajduje do martwienia się. Wydaje mi się, jakby mi czegoś brakowało, jakby wszystko było za szklaną szybą, odległe i bezosobowe. Zaczęłam ostatnio mieć wrażenie "duszenia się",ale nie jest to szczególnie intensywne. Jestem dosyć chuda,często mi się nie chce jeść (szczególnie rano). Ostatniozastanawiałam się, kiedy tak naprawdę szczerze się śmiałam. Smieję się bardzo rzadko, choć w szkole jestem uważana za wesołą, śmieszną dziewczynkę (w swojej grupie), przez co niektórzy ludzie nie traktują mnie poważnie. Ciągle dopada mnie jakiś marazm, melancholijny nastrój... MOże to przez dojrzewanie, ale zawsze taka byłam i czuję się podobnie z różnymi wahaniami od dobrych paru lat... Nie wiem,czy mam jakieś zaburzenia depresyjne, czy po prostu się nad sobą użalam? A jesli się użalam, to co mam zrobić, żeby przestać? JAk mam dobry nastrój to wydaje mi się od jakoś szczucznie utrzymany i nieprawdziwy... Mam takie p[rzekonanie czasem,jakby wszystko zawsze miało iść źle. Ale nigdy nie miałam myśli samobójczych tak na poważnie. Tylko ciągle myślę i dochodzę do jakichś głupich wniosków, niby oczywistych, a jednak załamujących i wszystko się wydaje takie kompletnie bez sensui nijakie. Co powinnam zrobic? Chodziłam do psychologa przez rok, ale on raczj skupiał się na moich relacjach z mamą i nie było to takie "głębokie". I mało żeby wiedział. Potem stwierdził, że jestem zdrowai ewentualnie zaleca terapię grupową. To skoro jestem zdrowa, to co mi jest?
  4. Od długiego czasu tak sobie się męczę albo i nie i myślę i nie wiem. Czy to jest tak, ze kazdy ma jakos zdeterminowane, ze niektórzy, co zrobią to trudno a inni mogą się starać, a ludzi i tak nie będą icxh kochać. Jak Wilde powiedział :"Ludzie nie dzielą się na dobrych i złych, tylko na czarujących i śmiertelnie nudnych."(tak mniej więcej) Obserwując ludzi można zauważyć, że rzeczuyywiście, są tacy, którym wolno wszytsko, bo są "czarujący", a inni mogą się starać i nic z tego nie wyjdzie. Np. moje dwie koleżanki. Przyjaźniły się ze sobą. Wiadomo- nie byyły tyakie same, ale w szkolnym towarzystwie zachowywa,ly się podobnie. Z tym, że jedną wszyscy lubili, a tej drugiej już nie. Nawet nie, że tą pierwszą uwielbiali. Ale to tak jakby jedna była główną bohaterką, a druga tylko jakś tam poboczną. Ja cały czas mam takie coś: Niby mnie ludzi lubią, a raczej nie mogą nie lubić, bo nie znają zazwyczaj. Mówię o ogóle- masie ludzkiej w jakiejś społeczności. Tu mam na myśli szkołę. ALe nie wiem, czy to moje wyobrażenia, czxy przez to że tyak było to urosło do jakichś schiz- ciągle mam wrażenie, że mnie wszyscy olewają. Jestem dość zamknięta w sobie i zazwyczaj jest tak, że hnajpierw jestem z boku, a potem się z kimś zakolegowuje. Najpierw ludzie pokazują swoja piękne oblicza i się sobą zachwycają, mój czas zawsze jest wtedy, gdy się chowają "Piękne oblicza" i ludzie "odpadają". Czy jestem nudna? Nie wiem, może. Ale mam ptrzyjaciół, którzy gwałtownie temu zaprzecza. Nie, właściwie nie jestem nudna, ale mogę kogoś nudzić. Ael właśnie, przyjaciele. Mam ich(niewielu, ale są prawdziwi i niezmienni), czasem trudno mi nawiązać z kimś konkakt, bo czuję się jakby przywiązana do tamtych , przyzwyczajona? Ciągle tylko się bopję, że zostanę sama. No bo mogę sobie mówić: jestem silna, będę waleczna. Ale gdy zostanę sama na wielkim polu, to z kim mam walczyć, komu pokazać swoją siłę? Wiadomo, że to, jacy jesteśmy, nie zawsze odzwierciedla się w podejściu innych ludzi do nas. Patrzę często, ludzie bywają zwykli, a mogą kogoś zzafascynować, zmanipulowac, etc(NIe mówię tu o miłości). Nie wiem, co jest we nie takiego, że jestem niewidzialna. NIe wiem, czy rzeczywiście jestem, czasem zdarza mi się nie być. Ale jak trochę pobędę, to zaczynam o tym myślec, wywołuję to może... Pewnie to jakieś gesty, coś, co pokuazuje, chociaż wcale nie chcę. Może mi ktoś powie coś, poradzi dokolwiek. Strasznie się ciągle boj.e i stresuję. Może powie: "Jesteś głupia i się nad sobą użalasz! Ale można co,ś z tym zrobić." Bo najgorsze jest dla mnie, jak jestem niewidzialna. Zdaję sobię sprawę, że tu nieskładnie piszę, ale ciągle mi coś(ktoś) przerywało i nie mogłam. Poza tym zawsze piszę nieskładnie i używam skrótów myślowych. No i koniec.
  5. Ja czasami czuje, jakbym musiala wszystkim mowic o swoich porazkach.
  6. Ech, widze, że w większości perzypadków zaczynało się w dziciństwie. U mnie też tak było. W ogóle większość zaburzeć etc jest związana z dzieciństwem i dlatego tak trudno się tego pozbyć. Tak sądzę
  7. Ja tez tak kiedys mialam.. Dal;ej mam ale tylk otroszke. Zaczelo sie od tego, ze koniecznie trzeba wysoikac sie przed wyjsciem. Wiec musze isc siusiu jak najpozniej, tuz przed wyjsciem i nie wiem, to chyba jest u mnie zwioazane z jakims lekiem czy nercica. Tak samo przed snem. Mialam taki okres, ze musialam sie kilka razy wysikac zanim poszlam spac, bo balam sie, ze jak sie poloze, to bede chciec, a nie lubie tak. I oprocz tego tez czesto sikam, ale tylko wtredy jak o tym, jakos za duzo mysle czy cos...
  8. O matko. Normalnie aż czuję ulgę, że są ludzie, którzy mają takie coś podobne, jak ja. MOja rodzina jest religijna, więc zawsze od dzieciństwa kościoł, modlitwy itd. Już jak byłam bardzo mała miałam takie niechciane myśli. Ciąlge, w każdyej chwili. Jak miałam, to musiałam się modlić. Jak się modliłam- miałam te myśli jeszcze bardziej. NIe potrafiłam powiedzieć słowa "Bóg", żeby nie mieć jakichś przekleństw w głowie. Zresztą dalej nie umiem. Ciągle słyszę w głowie jakby fragmenty piosenek, w któych są zmienione słowa, tak, żeby obrazały Boga. Myślałam, że jestem opętana. A potem się dowiedziałąm, że to zok. Wcześniej ciąlge się żegnałam- chodząc oi ulicy, ukradkiem w domu, wszędzie. Teraz mam te myśli, ale jakoś sięprzyzwyczaiłam, tylko czasem, jak się nbad tym zastanowię i sobie z tego zdaje psrawę, to czuję jakby zło w mojej ręce i muszę wtedy np. cztery razy uderzyć w myszkę zanim ją wezmę do ręki jak jestem przy kompie. Nie wiem, jak to jest mieć ciszę w głowie. Jak próbuje, to się strasznie boję. Tych myśli.
  9. Ja tu się nie zgodzę z potępiaczami- przecież 83alicja nie mówi, że czuje się "lepsza", czy "wyższa", tylko wybrana. Myślę, że to jest w pewien sposób jakieś wyróżnienie, przynajmniej jest coś co odróżnia od innch ludzi:) ALe to chyba tez zależy oddoświadczeń. Ja np. od wielu lat borykałam się z różnymi dziwnymi zachowaniami, myslami, etc. I to takie bycie zbyt normalnym na "chorą psychicznie", a jednak mimo wszystko zbyt nienormalnym jak na większość ludzi strasznie mnie dobijało. Jak poczytałam różne rzeczy i stwierdziłam, że mam wok, to to była dla mnie po prostu ulga. Wcześniej myślalam, że jestem opętana albo cos. I naprawdę się cieszę, że to nerwica natręctw a nie cos innego. A poza tym z praktycznej strony, skoro już coś masz, to lepiej to polubić, niż czuć się gorszym. Bo nawet jeśli coś jest okropne, to może być fascynujące.
  10. Panna P

    Tak to to tak:)

    Tak. Witam wszystkich. I cieszę się, że tu jestem. Mam nadzieję, że znajdę tu coś, czego być może szukam. Albo dowiem się, co chce znaleźć. Przedstawię się więc tak troszkę. Jestem Panna P jak widac zresztą:) Mam jakiś "problem" jak się można domyśleć. Jestem dziwna. Ale to lubię. Ale nie lubię tego, że zbyt zmieniam wszystko. Przez co trudno mi być konsekwentnym. A, i mam zok. Nie wiem, czy na pewno.
×