Witajcie wszyscy. Mam na imię Dominika, jestem z Lublina. Depresja obecna jest w moim życiu już od przeszło 10 lat, ale czasem myślę, że ona poprostu była zawsze. Raz jest lepiej, raz gorzej. Im jestem starsza, tymbardziej jestem świadoma "beznadziejności" mojego pozornie szczęśliwego życia. Zapewne niektórzy z was doskonale to rozumieją. Bo przecież pracuję, skończyłam jakieś studia, mam dach nad głową, mam co jeść - muszę być strasznie rozkapryszona...Nie ukrywam, że potrafię grać, udawać, że jest ok, no bo skoro żyję tyle lat z tą chorobą, ciężko byłoby inaczej. Leki przetestowałam chyba wszystkie z grupy SSRI, teraz łykam Efevelon SR (wenlafaksynę). Ale czuję, że poprostu wegetuję... Najpiękniejszy czas tak naprawdę minął, ato, że lek pozwala mi na życie na jakimś minimum, już przestało mi wystarczać. Kilka razy podejmowałam próby terapii, nawet teraz byłam na dwóch spotkaniach, ale niestety nie oczekuję chyba tego, co ta terapeutka może mi zaoferować, a jednak są to koszta... Nie wiem co jeszcze mogę na początek napisać. Mam nadzieję, że może poznam tu kilka bratnich dusz, bo jes
tem przeraźliwie samotna... Trzymajcie się wszyscy.