hej Karolcia.
Dzięki,że się odezwałaś.Mój mąż to wszytko wie, widzi co się dzieje,wie,że nie dają mi żyć.Ja chce,próbuję być twarda, ale gdzieś tam w głębi siebie widzę i wiem,że tak naprawdę to jestem małym słabym człowieczkiem.Jadę teraz na hydroxyzinum i mam nadzieję,że to coś da.Mój mąż podjął niedawno decyzję o wyprowadzce ale....ten dom w którym teraz mieszkamy jest jego.Włożył w niego dużo pieniędzy i nie chcemy oboje pozwolić by ktoś przez swoje widzimisie nas z niego wypędzał.Z drugiej jednak strony nie chcę żyć w ciągłym strachu, chcę by mój mały czpiot rozwijał sie w domu, w którym nie ma lęku, obaw...Chcę iść do psychologa, może jego pomoc pozwoli mi się dźwignąć z tego wszystkiego.Może powie mi jak mam z tym wszystkim walczyć.O rozmowie z teściami mogę zapomnieć bo to nie są ludzie skłonni do kompromisów.Mój mąż już też kiedyś, gdy nie byliśmy jeszcze małżeństwem musiał korzytać przez nich z rady psychologa.Jemu pomogło, zobaczymy co ze mną.Kiedyś chciałam ze sobą skończyć, ale brakło mi odwagi, mam dziecko i muszę myśleć o nim.