Skocz do zawartości
Nerwica.com

justek

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia justek

  1. dzięki Karolcia bo jetstem pewna,że niebawem będę musiała się tu zjawić.Mam nadzieję,że kiedyś nasze poranki nie będą pełne lęku i obaw co przyniesie kolejny dzień. mam jeszcze nadzieję,że będzie dobrze. Tylko boję się,że mimo iż nadzieja umiera ostatnia....to umrze po mnie. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:16 pm ] Maleństwo wolności. ja Ci już współczuję teściów, ja swoich znoszę ledwo znoszę od 3 lat i nie jest różowo. Jest ciulowo, tak ciulowo jak tylko może być....najbardziej ! Ale może z Wami będzie inaczej, życzę Ci tego z całego mojego małego serduszka. Pa
  2. A jeśli mam pisać o dzisiejszym dniu....pełen lęku od rana..... Do godziny 12 był w domu mój mąż było spoko, luzik Niestety musiał jechać do pracy, położyłam spać syna i ja oczywiście jakoś razem z nim bo tak działają na mnie tabletki. Jestem na zwolnieniu lekarskim więc moge sobie na to pozwolić.No i luzik się skończył. Po przebudzeniu...myśl trzeba stąd wiać. Moge jechać zawsze do rodziców więc zabieram malego i wio.Tylko ta przeprawa przez podwórko...napawa mnie lękiem i obrzydzeniem.ale jakoś sie udało...gdy zamknęłam bramę za nami czułam już wewnętrzny luz, no może nie tak zaraz.Najpierw musiałam przejechać samochodem parę metrów.Spotkałam się z kuzynką, jej dobre rady dały mi siłę by pokonać lęk przed powrotem do mojego "cudownego" domu. Gdy jestem na górze u siebie czuję się w miarę bezpieczna. Tylko nie wiem czy nie przyjdzie z siekierą i mnie nie zarąbie na oczach mojego syna. Jutro będzie fajnie...tylko ja, mój syn, mój mąż i ludzie którzy są przyjaźnie nastwieni.WYJEŻDŻAMY!!!! Ale to tylko dwa dni.
  3. Kiedyś po "rozmowie" z teściami zaczęłam tłuc głową w kant szfy mając nadzieję że sobie ją rozwlę tak skutecznie,że nie będzie czego zbierać. na nieszczęście łeb nie szklanka tak szybko się nie tłucze.
  4. hej Karolcia. Dzięki,że się odezwałaś.Mój mąż to wszytko wie, widzi co się dzieje,wie,że nie dają mi żyć.Ja chce,próbuję być twarda, ale gdzieś tam w głębi siebie widzę i wiem,że tak naprawdę to jestem małym słabym człowieczkiem.Jadę teraz na hydroxyzinum i mam nadzieję,że to coś da.Mój mąż podjął niedawno decyzję o wyprowadzce ale....ten dom w którym teraz mieszkamy jest jego.Włożył w niego dużo pieniędzy i nie chcemy oboje pozwolić by ktoś przez swoje widzimisie nas z niego wypędzał.Z drugiej jednak strony nie chcę żyć w ciągłym strachu, chcę by mój mały czpiot rozwijał sie w domu, w którym nie ma lęku, obaw...Chcę iść do psychologa, może jego pomoc pozwoli mi się dźwignąć z tego wszystkiego.Może powie mi jak mam z tym wszystkim walczyć.O rozmowie z teściami mogę zapomnieć bo to nie są ludzie skłonni do kompromisów.Mój mąż już też kiedyś, gdy nie byliśmy jeszcze małżeństwem musiał korzytać przez nich z rady psychologa.Jemu pomogło, zobaczymy co ze mną.Kiedyś chciałam ze sobą skończyć, ale brakło mi odwagi, mam dziecko i muszę myśleć o nim.
  5. Mój każdy dzień, kolejny dzień opiera się na tej samej zasadzie.Wstaję rano, idę do pracy, w pracy super zadowolon, uśmiechnięta, czasem wkurzona wiadomo, powrót do domu staje się koszmarem.Mam małe dziecko i kochającego męża nic tylko się cieszyć. Ale mam też mniej kochających teściów i przez nich mam, chyba mam nerwicę. Boję się wyjść sama z domu gdy kręcą się po podwórku, boję się iść na balkon wywiesić pranie by tylko ich znów nie zobaczyć, boję się wyjść z dzieckiem do piaskownicy by nic nie usłyszeć kąślkiwego.Gdy sa spięcia wymiotuję, płaczę.Staram się wziąć do kupy ze względu nadziecko jeszcze mi się udaje, ale jak długo?Może moje problemy są jakieś śmieszne może nie powinnam pojawiać się na tym forum i zawracać ludziom głowy swoimi śmiesznymi sprawami.Jeśli jestem tu przez pomyłkę napiszcie.Proszę.
×