Skocz do zawartości
Nerwica.com

Agadam

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Agadam

  1. Witam serdecznie! Zarejestrowałem się na forum specjalnie aby napisać w tym wątku. Raz na jakiś czas ktoś go odświeża i nic w tym dziwnego, gdyż problem jest cały czas aktualny, a relacje doświadczonych przykrymi konsekwencjami marihuanowego nałogu mogą być przestroga i wsparciem dla innych. Mam 38 lat. Palę marię od kilkunastu lat. Nawet nie pamiętam dokładnie od ilu... Może 16, 17... nie wiem. W apogeum zażywałem też inne psychodeliki. Wciągałem kwas i grzyby. Nidy nie przygrzałem świadomie np. amfy, gdyż mam do białych prochów obrzydzenie. Raz zawaliłem się jakimiś tabletkami z dodatkiem alkoholu tak ze omal nie zszedłem z tego swiata. Ale to było dawno. Od 10 z górą lat palę „tylko” trawę i czasami hasz... Nic wielkiego... Robiłem przerwy w paleniu, ale nigdy dłuższe niż 2, 3 miesiące, z drugiej strony nigdy nie paliłem codziennie przez kilka miesięcy, nie zawalałem się bez sensu, Zawsze czułem umiar i dystans do swojego nałogu. Od kilku miesięcy trawa nie wchodzi mi już tak gładko jak kiedyś. Gdy przypaliłem za dużo miewałem problemy z rozdygotanym sercem, w głowie pojawiały się dziwne szmery; śmiałem się, że najpierw wprowadzam się w tak lubiany przeze mnie haj a potem od niego uciekam i wściekam się że po co mi to g... Po zasmażanym wieczorze zrywałem się w nocy, z lękiem i dusznościami, pojawił się bezdech. Paliłem więc mniej (co nie znaczy rzadziej) – ot chmurka do muzyki, filmu, seksu... Mam zespół. Wszyscy muzykujący wiedzą jaki to flow jest grać na haju! Jakie k... pomysły wpadają do bani. To nic że finalnie nie mają takie próby za wielkiej wartości. Samopoczucie jest obłędne! Dodam ze kapela, z którą zaczynałem tak „muzykoćpać” rozpadła się bo wszyscy popłynęli w różne tam schizy. Tylko ja zostałem na placu boju. Od kilku miesięcy stopniowo ograniczałem zażywanie marihuany. Ostatnio palę tylko podczas luźnych prób, rzadko sam. Średnio raz w tygodniu. Czasem rzadziej... 2 maja korzystając z dnia wolnego i dobrego samopoczucia postanowiłem wybrać się na ukurzony spacer. Dostałem od kumpla lufkę skuna, który niczym nie wyróżniał się na tle innych. Zapach, wygląd smak (próbujecie smaku przed zapaleniem? Jak nie to polecam) wszystko było ok. Jeden mały buch spowodował taki koklusz że myślałem że się uduszę. Zrobiło mi się zimno, pomyślałem: ale mocny towar! Następne trzy godziny były takim koszmarem że do dziś aż mam gęsią skórkę na samo wspomnienie. Serce waliło mi jak oszalałe, a kiedy udało mi się uspokoić oddech, wszystko stawało w miejscu. Miałem wrażenie że zaraz umrę. Traciłem kontakt z rzeczywistością, swoim ciałem, myślami. Totalny amok! Jeszcze nigdy nie spotkało mnie po jakimkolwiek narkotyku coś podobnego. A jakieś doświadczenie mam... Po kilku godzinach uspokoiłem się, wszystko zrzuciłem na chrzczony towar, ale niepokój pozostał. Od tamtej pory zapaliłem może ze dwa razy dużo lepszego i naturalniejszego stuffa, i pozornie było ok. Do wczoraj. Dodam że nie palę od dwóch tygodni. Mam lekkie symptomy odstawienia, jak dawniej, dobrze wiem jak to jest. Wczoraj w nocy dopadł mnie chyba jakiś wredny flashback połączony z lękami i natręctwami. Obudziłem się w stanie tak odrealnionym jak podczas przygody majówkowej. Strach przed utratą życia, zdrowia psychicznego, opętaniem i Bóg wie czym jeszcze. Masakra! Pojawiły się silne natręctwa i intensywne myśli samobójcze. Byłem bliski pójścia w ślady Magika (z tym ze mieszkam na 4 piętrze :)). WTF??!!! Nigdy nie miałem większych problemów psychicznych, lęki zdarzały się, ale takie odrealnienie nigdy!! Mam pracę, rodzinę, psa, pasję i fajnych kumpli. Jestem normalnym poukładanym facetem, nie głupim chyba, a tu takie coś! Boję się następnych nocy i tego lęku co paraliżuje i powoduje obłęd. Na nic zdają się deklaracje że gandy już nigdy więcej, że starczy, że już za stary jestem. Boję się ze stany te utrzymają się i stracę na dobre to co mam najcenniejsze! Tłumaczę sobie że to przejdzie, że co nie zabije to wzmocni i już będę wiedział jak z tego wyjść, ale psychiczne piekło to coś co przeraża i paraliżuje w chwili kiedy nadejdzie. Wówczas wszystkie mądre porady i przemyślenia nie mają żadnego znaczenia. Kiedy dopadnie nas panika nie jesteśmy sobą. Na razie jest spokojnie. Tylko odrealnienie i poczucie że coś jednak nie w porządku z banią odbiera komfort życia. Mam nadzieję że to przejdzie i obędzie się bez wizyty u specjalisty. Kończąc wyrażę nadzieję że właściwie odczytacie tego posta. Jak napisałem wkrótce stuknie mi 40stka i wyjdzie na to ze marię palę już połowę życia. To co przeszedłem w ostatnich dniach nie było zwykłym bad tripem tylko realnym zagrożeniem dla zdrowia psychicznego. Pamiętajcie! Biorąc narkotyki (także paląc marihuanę) gracie w rosyjską ruletkę z własną psychiką i bezmózgowymi i bezwzględnymi gnojami, którzy robią kosztem waszego zdrowia nieopisaną kasę. Nigdy nie palcie niesprawdzonego towaru. Coraz więcej tego chłamu na rynku, coraz łatwiej o poważne kłopoty! Zostańcie w zdrowiu! Adam
×