Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zofija

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Zofija

  1. Tak gwoli ścisłości... Napisałam o traumie z dzieciństwa, o której nie chcę mówić póki co. Ale ta trauma nie była związana z moimi rodzicami, poczuciem odrzucenia, itp. Mogę powiedzieć, że miałam dobre, szczęśliwe dzieciństwo. To jest nieco bardziej skomplikowane. Z resztą, co nie jest... Jutro mam wizytę u psychologa, ale zastanawiam się, czy iść. Obawiam się, czy to spotkanie nie okaże się dla mnie bardziej rujnujące niż budujące. Jakoś nie mogę się przestawić na zwierzanie się twarzą w twarz obcej mi osobie. Bo to dziwne, w gruncie rzeczy. Ogólnie teraz mam dobry czas, z reguły mam dobry. Tylko czasem pojawia się to, o czym pisałam- jakieś lęki, chorobliwa zazdrość, doły... Z wieloma rzeczami radzę sobie sama, nad wieloma umiem zapanować siłą woli. Więc cały czas nie wiem, co z tym psychologiem jutro.
  2. To i ja się przywitam jako nowozarejestrowana. Dobry wieczór wszystkim! Mam 27 lat, jestem mężatką od 2011 roku, próbuję skończyć studia, nie pracuję, za to robię różne ciekawe rzeczy. Właściwie mam dobre życie, bardzo dobre nawet, nie mam na co narzekać. Czuję się kochana, z mężem mam wspaniałą relację, mam dobrych przyjaciół. Ale jednak coś jest nie tak. Prawdopodobnie mam nerwicę, od kilku już lat. Raz jest lepiej raz gorzej. Był taki okres, że miałam strasznie silną fagofobię, to mi koszmarnie utrudniało normalne funkcjonowanie, rezygnowałam z wielu rzeczy, bałam się wyjść z domu, bo nie mogłam przełykać, czy to na chodniku, czy w autobusie, a najgorzej na przejściu dla pieszych (to mi zostało di dziś). To było w 2010 roku. Wcześniej- dużo dużo wcześniej- były różne huśtawki emocjonalne, lęk, doły. W okresie dorastania zwalałam to na dorastanie właśnie i całą tę burzę hormonalną. Ale dorosłam już dawno, ale te objawy nie minęły. Ta fagofobia w 2010 roku to był chyba najgorszy jak dotąd czas. Miałam i stale miewam także i inne dolegliwości. Najdziwniejsze było drętwienie lewej połowy całego ciała, najmocniej-twarzy i ręki. To było w 2009 chyba. Była wizyta u ortopedy, który pomacał kręgosłup, spytał, czy często myję ręce, dał skierowanie na rezonans mózgu i receptę na citronid, i stwierdził, że to nerwica. Receptę wyrzuciłam, bo uznałam diagnozę za zbyt pochopną. Rezonans pokazał, że wszystko ok. Potem pojawiły się ataki migreny, pierwszy latem 2010 roku. Migrenę miewam do dziś, biorę co jakiś czas lek na nią. W skrócie, żeby już nie zanudzać- mam różne dolegliwości, a to brzuch, a to głowa, serce, duszności, zawroty głowy, zaburzenia widzenia, zatykanie uszu, teraz doszły bóle zębów (mój dentysta, który zna moje zęby od 17 lat rozkłada teraz bezradnie ręce i nie wie, skąd ten ból). Do tego jeszcze taka paskudna rzecz, jak chorobliwa zazdrość o męża, wyładowywanie się na nim, strach przed byciem ocenianą, wrażenie, że inni patrzą na mnie z pogardą/ironicznie/z wyższością. Boję się pójść do pracy, boję się obowiązków, stresuje mnie, gdy muszę coś załatwić. A z drugiej strony mogę ruszyć z plecakiem w góry albo robić sobie samotne długie spacery- wtedy wyjście nie jest problemem. Przepraszam, że na samym początku tak chaotycznie i nieco przydługo. Chyba musiałam to z siebie wszystko wyrzucić. Jeszcze dodam tylko kilka rzeczy, wybaczcie :) Otóż: w 2010, kiedy miałam najgorsze dolegliwości, zaliczyłam trzy wizyty u psychologów. Pierwsza była konsultacją, na której zalecano mi psychoterapię. Dwie kolejne były już początkiem psychoterapii. A potem pomyślałam sobie, że jest idiotyczne, żebym jeździła na drugi koniec miasta, żeby opowiadać obcej osobie jak to nie mogę przełykać, i jeszcze płacić za to. Tak się na tę sytuację wkurzyłam i jednocześnie tak mnie rozbawiła, że... przeszło mi. Fagofobia od tamtej pory nigdy już tak silna nie wróciła. Staram się ją ignorować, chociaż na pasach nie przełknę śliny, choćby mi za to płacono, no chyba, że idę z kimś... Bardziej martwią mnie napady lęku, żalu, niskie poczucie własnej wartości no i ta zazdrość, którą ranię męża. Kończąc już: jest pewien kluczowy problem, pewna trauma z dzieciństwa. Wie o niej tylko mój mąż, nie jestem jeszcze gotowa by tu o tym pisać. Pod koniec czerwca wizyta u psychologa, mam nadzieję, że dotrę. Mam teraz nową motywację. W zeszłym roku straciłam ciążę, boję się, że przez nerwicę. Nim zaczniemy się starać o kolejną ciążę, chciałabym zrobić nieco porządek w moich zakurzonych zwojach mózgowych... Dziękuję, kto nie przysnął, ten mistrz :)
×