Wyszłam już z propozycją psychologa, ale wiem, że tam ze mną nie pójdzie. Ona nie chce nawet słyszeć o tym, że mogłaby zmienić swoje priorytety. Jej się wydaje, że jak pojawią się u niej zmarszczki, albo jak będzie już po niej widać dojrzał wiek, to nie będzie szczęśliwa. Dla niej uroda i młodość to najwyższe kryterium oceny. Jest normalną, a nawet ładną dziewczynę, ale ona ciągle szuka u siebie niedoskonałości. Co chwilę zagląda do lustra i raz się sobie podoba, a raz płacze, że jest brzydka. A przecież nikt nie jest doskonały, każdy ma niedoskonałości, nawet gwiazdy. Kolorowe gazety to fikcja. Ale jej się tego nie wytłumaczy. Ciągle zastanawia się, czy to normalne, że skóra "marszczy' się jej na szyi kiedy patrzy za siebie, itp... potem przegląda zdjęcia, czy filmy z gwiazdami i porównuje, czy jest z nimi tak samo. Wszystko co je sprawdza pod kątem, czy to pozytywnie wpływa na urodę, czy nie. Przykład: robimy zakupy, a ona z telefonem sprawdza w internecie każdy produkt, czy opóźnia, czy przyspiesza procesy starzenia.
Jeśli chodzi o nią to nigdy nie miała chłopaka, tak bynajmniej twierdzi. Ojciec raczej jest dla niej pobłażliwy, w domu to raczej ja byłam tym "złym" rodzicem. No, a moje relacje z mężem są myślę takie jak u większości przeciętnych małżeństw. Zdarza nam się często posprzeczać. Ale nie ma czegoś takiego żeby mąż bił, czy pił, obrażał, albo żeby dochodziło do jakichś wielkich awantur. Z tego co mi jeszcze wiadomo to córka nigdy do końca nie wiedziała na jakie studia chce iść. Ciągle zmieniała zdanie, ostatecznie wybrała filologię polską. Wiem, że miała też marzenie iść do szkoły teatralnej, ale się nie odważyła. No, i jest jeszcze takie jedno zagadnienie. W podstawówce córka bardzo dobrze biegała, nauczyciel chciał nawet zapisać ją do jakiegoś klubu, ale my z mężem nie byliśmy co do tego przekonani, trochę się o nią baliśmy i ostatecznie jej tak nie zapisaliśmy, a ona wtedy bardzo chciała. Mi się wydawało, że to takie dziecięce marzenia, bo wtedy odbywały się Igrzyska Olimpijskie, które ona chętnie oglądała i często się w nie bawiła. Posłaliśmy ją za to na lekcje gry na skrzypcach, ale ona trochę pochodziła i przestała. Potem bardzo przytyła, ważyła ponad 80 kg, trwało to całe gimnazjum, aż w końcu schudła w liceum do 54 kilogramów.