Skocz do zawartości
Nerwica.com

Atomon300

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Atomon300

  1. Wiem że odkopie ale przeczytałem ten temat i rzucam. Może i jest szansa by żyć bez nerwicy. Trzymajcie się
  2. Witam, Nie wiem do końca co się ze mną dzieję ale szukam już wszędzie pomocy. Kilka lat temu byłem osobą rozrywkową, wesołą, lubianą, (tak mi się wydaję ). Mimo wszystko stres to było coś z czym nie mogłem sobie poradzić. Reagowałem na to bólami brzucha, rozwolnieniami itp. Znalazłem coś co mi przynosiło ulgę (pozornie) był to alkohol. Niestety zacząłem pić sporo (uzależniłem się). Przez te wszystkie lata jak piłem (ok 7-8 lat) moje problemy z żołądkiem pogłębiły się do tego stopnia że bałem się wyjść z domu. 3 lata temu prawie straciłem swoją partnerkę (jestem z nią 11 lat), to był jeden z bodźców do zmian. Poszedłem do AA i na terapię. Z nie piciem sobie radzę ale strach przed wychodzeniem z domu pozostał. Jeszcze rok temu pracowałem ( sam ustalałem czas pracy ). Nie wyobrażam sobie pracy od 8 do 16. Może inaczej, wyobrażać sobie to mogę ale raczej tam nie dojadę. Przez pewien czas bałem się wyjść do garażu podziemnego lub do sklepu pod blokiem bo nie byłem pewien czy wyrobię się jak coś do wc. Nie zapraszałem nikogo do domu bo może ktoś będzię chciał wejść do toalety a akurat ja będę musiał. Straciłem większość znajomych. W przeciągu 12 miesięcy miałem dwie sytuację podbramkowe jeżeli chodzi o brzuch ale wyszedłem z nich bez szwanku fizycznego (psychika dostała w kość). Przez ostatni rok porobiłem też sobie większość badań wiązanych z przewodem pokarmowych i ogólnym stanem zdrowia. Wyszło że jestem zdrowy. Profilaktycznie zmieniłem styl żywienia. Brzuch się trochę uspokoił. Została głowa. Staram się wychodzić do sklepu, do parku czy do garażu. Lęk został ale na tyle że jestem w stanie go opanować. Oczywiście jeżeli nie oddalam się za bardzo od mieszkania. Mój terapeuta od spraw związanych z alko wysłał mnie do psychiatry. Psychiatra standardowo przepisał leki. Dostałem sulpiryd i jakiś lek na literę D. W tej chwili nie pamiętam. Ten lek na literę D. miałem brać na noc. Zrezygnowałem dosyć szybko bo miałem wrażenie przed snem że wychodzę z ciała. Było to straszne uczucie. Sulpiryd "chyba" pomagał przez 2-3 tygodnie. Później zacząłem ostro tyć i bardzo kiepsko się czuć. Po 4 miesiącach zrezygnowałem z leku stopniowo. Odstawienie tego to były najgorsze dni mojego życia. Nie pracuję teraz. Utrzymuję nas moja narzeczona. Jak wiadomo ciężko jest utrzymać dwie osoby w wynajętym mieszkaniu. Zdecydowaliśmy że musimy wyjechać z kraju bo w Polsce nie damy rady. Bardzo mnie męczy myślenie czy gdzieś dojadę czy dojdę czy jednak nie dam rady. Takie lęki wytwarzają się na kilka dni (tygodni) na przód jeżeli wiem że coś muszę zrobić . Później przez te dni "pielęgnuję" ten strach. Najgorsze jest to że za miesiąc będę musiał dojechać 1300 km do innego kraju. Nie wiem jak to zrobię bo mam problem z dojechanie do innej dzielnicy w wawie . Z moją narzeczoną nie wychodzę praktycznie nigdzie, no chyba że do parku obok ale to też jak się lepiej czuję. Jakiś czas temu ustaliliśmy że jak chce ona gdzieś wyjść to niech nawet się mnie nie pyta bo wiadomo jaka będzie odpowiedz. Tak to moje "dziwne" życie wygląda. Może coś doradzicie co mi może być i co dalej robić. Dzięki Pozdrawiam
×