Cześć.Piszę,bo potrzebuję porady.Od jakiegoś czasu zaczynam naprawdę uświadamiać sobie,że mam problem z samą sobą.
Mam zaledwie kilkanaście lat ,chodzę do gimnazjum , a czuję się tak zmęczona psychicznie, po prostu nie daje rady czasami.Zawsze byłam byłam dość nerwową osobą.Wrażliwą w sumie też.Do tego jestem taka,że bardzo mi na wszystkim zależy.Zaburzenia mojego nastroju występują najczęściej gdy chodzę do szkoły.W mojej klasie jest mało dziewczyn i mimo prób nie umiem się z nimi zakumplować.Ale to raczej dla tego,że one nie akceptują mnie taką jaka jestem,często słyszałam,że jestem nudna, inna więc głupia,przymulona, niewystarczająco ładna czy inteligentna.Nie wiem ,kiedy w to zaczęłam wierzyć.No i zwykle przyłapuje się na tym,że mówi do siebie,że jestem nikim,że jestem po prostu kretynką, zerem.Wiem, nie powinnam. Mam już takie niskie poczucie własnej wartości.Samoocenę chciałam sobie poprawić myślą,że np. mam bardzo dobre oceny w szkole,ale czuję się jeszcze gorzej jeśli z czymś łatwym nie mogę sobie poradzić.Ostatnio coraz często odczuwam taką przykrość, żal , nie umiem sobie z tym poradzić.Do tego dochodzi jeszcze brak koncentracji no i to osłabienie.Czasem na lekcjach czuję się taka otępiała no i np.nie mogę skupic sie na zadaniu wiec tylko je przepisuje.Jak już wspominałam jestem strasznie nerwowa wiec czasem tak bardzo się denerwuję,gdy coś mi nie wychodzi no i popełniam najprostsze,podstawowe błędy , a pożniej czuję się tak idiotycznie.A jak przcyhodzi nowy dzień to rano jestem po prostu bezsilna i odczuwam czasem taki ogromny lęk,że muszę zwymiotować to co zjadłam przed pójściem do szkoły.Czy to na pewno depresja czy może też jakaś nerwica , moze jakaś fobia szkolna? Muszę dodać,że jeśli np. mam dużo wolnych dni od szkoły ,np powiedzmy święta to przez ten czas potrafię cieszyć się zyciem i wgl jestem całkiem inną osobą, taką wesołą i otwartą, jednak gdzieś we mnie pozostaje jeszcze ta niska samoocena,lęk przed czymś nowym, nieakceptowanie w pełni siebie itd.Wiem, powinnam zmienić szkołę ,ale z osobami z gimnazjum znam się od dawna i nawet jak odejdę to pewnie się z nimi kiedyś spotkam i co wtedy odpowiem na pytanie"Czemu zminiłaś szkołe" ? Do tego został już mi tylko rok.Jednak strasznie boję się jeszcze przez rok tak żyć , to mnie wyniszczy wewnętrznie.Miewałam mysli samobójcze,ale ja nie mogę się zabić, muszę żyć mimo wszystko. tylko jak będąc tak wyczerpaną? Myślę,że dla własnego dobra powinnam porozmawiac z jakims psychologiem albo raczej psychiatrą, na dobre by mi to wyszło.Ale wstyd mi też wgl aktualnie jestem w takim w stanie,że trudno znalezc mi jakies sensowne rozwiązanie.Sory za to ze moze nie do końca sensownie i poprawnie piszę,ale ja po prostu nie mam sił.Może znajdzie się jednak ktoś ,kto to przeczyta i napisze cokolwiek, pomogłoby mi to może...