Witam!
Mam 20 lat. Od zawsze bylem, delikatnie mowiąc, wybuchowy. To akurat 'odziedziczylem' po ojcu, ktory jest dokladnie taki sam. Nienawidze swoich slabosci, wstydze sie ich,zresztą to wszystko zaprowadzilo mnie na samo dno (pisalem o tym w wątku z depresją, ale na innym koncie zapomniawszy tamtego hasla). Niedawno lekarz stwierdzil u mnie nadcisnienie, odczuwam ciągle bole glowy mimo zazywania lekow, boje sie o swoje zdrowie. Z moim problemem pewnie powinienem wybrac sie do terapeuty, ale szczerze mowiąc na obecną chwile mnie po prostu nie stac. To cos, ten problem utrudnia mi normalne funkcjonowanie. Siedząc chociazby przed komputerem i kiedy, nie wiem, internet zacznie zamulac, denerwuje sie tak mocno, ze wyzywam komputer, mam chec wyrzucic go przez okno, rozbic o sciane. Tak jest z wieloma rzeczami, wystarczy mała pierdola i chodze caly nabuzowany. Podczas robienia kolacji cos mi nie wyjdzie i potrafie rzucac garnkami i klnąć na wszystko kopiąc i uderzając. Przy tym wszystkim towarzyszy mi uczucie, jakby, nie wiem, zżerania od srodka? Natretne uczucie, energia, ktora 'psuje nerwy' (nawet nie wiecie, jakie to powiedzenie jest dla mnie trafne!) i obciąza psychicznie. Czasem z tych nerwow autentycznie chce mi sie plakac. To uczucie jest cholernie wyniszczające i nie pozwala komfortowo funkcjonowac na codzien.
Skąd to sie bierze? Czy to nerwica? Czy moze to byc objaw jakiejs innej choroby?
Pozdrawiam