Skocz do zawartości
Nerwica.com

amlc

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez amlc

  1. Czy i jak komuś udało się z tego wyjść?
  2. Skądś to znam, ja na początku w żałobie dużo spałem, pomagało mi to, podobnie jak jazda na rowerze. Emocje dalej były przez kilka miesięcy, nie unikniesz tego, to że obwiniasz się jest normalne (jeżeli wrzucisz w google: "żałoba, etapy" to podczas czytania może dojdziesz do wniosku, że czytasz o sobie, ja tak miałem). Mi pomagała rozmowa z kimś pozornie bliskim. Możesz też spróbować udać się do psychiatry, wizyta nie odbiega jakoś specjalnie od wizyty u innego specjalisty z tą różnicą, że lekarz zamiast badać Twoje ciało, będziesz siedzieć i rozmawiać, na koniec dostaniesz receptę i tyle.
  3. Bo znam te pozornie mądre rady i nic z tego nie wynika, ani tym bardziej nie wynikło gdy musiałem siedzieć w szkole. Na początku, tj. gdy zadzwoniłem zapytać się o zapisanie się, to ucieszyłem się - zajdę i raz na miesiąc posiedzę, nie będę musiał płacić (na studiach musiałem 350 zł), fajnie. W praktyce gdy muszę tam iść - o kurwa, jebana szkoła, jebane ubezpieczenie, co za kraj. Gdy muszę tam siedzieć - jeszcze X godzin i patrzenie co chwila na zegarek, dookoła mnie same szczeniaki i debile. Gdy wychodzę w sobotę - nareszcie koniec, jeszcze jeden dzień. Gdy wychodzę w niedziele - nareszcie kurwa, ubezpieczenie na ten miesiąc zaklepane i złość. Ostatnio w niedziele wziąłem tabletki na uspokojenie i zasnąłem jakoś o 18 w niedziele i spałem do 7 w poniedziałek. Widzisz jak mnie to męczy? Wiem, że mogę tam nigdy nie wracać, chciałbym czasem aby ktoś mi tak powiedział. Ale alternatywą jest powrót na wieś, spanie od 8 do 19, wstawanie o 19 i oglądanie tv/ siedzenie za komputerem / i czekanie aż znowu pójdę spać, przeżyłem w ten sposób maj, czerwiec, lipiec, sierpień i wrzesień 2012. Był czas kiedy myślałem o samobójstwie, nawet napisałem list pożegnalny, ale koniec końców nawet nie spróbowałem bo boję się tego, że jest coś po śmierci i że samobójstwo to nie koniec. Od kiedy zmieniłem pracę, przestałem przebywać w otoczeniu toksycznego szefa i sąsiadów z pracy jest zupełnie inaczej - cieszę się, uśmiecham, jest tak jak chciałbym aby było, zarabiam prawie 2x tyle, wracam z pracy 2km na pieszo uśmiechnięty. Jedyne problemy to 1) szkoła dla ubezpieczenia, 2) parcie na pęcherz co dzień z rana gdy jadę do pracy (ale na tym pracuję z psychoterapeutką), 3) być może kasa dopóki ktoś mi nie odda kasy, a ma mi oddać w przyszłym tygodniu. Wszystko się układa, tylko ta nieszczęsna szkoła. Nawet jak teraz piszę o tej szkole, to mam ochotę wziąć coś na uspokojenie bo po prostu nienawidzę tego tematu. Nie wiem w jaki sposób mogłabyś mi pomóc, może jeżeli orientujesz się jak założyć własną firmę i móc podoliczać wszystkie składki i rozliczać się z szefem na zasadzie faktury za usługi informatyczne? Potrzebuję jakoś rozwiązać ten problem i lepiej dla mojego zdrowia psychicznego byłoby zrezygnować ze szkoły. Zresztą, w policealnej można niezdać? Wszyscy są nastawieni na zdanie. Ja jestem nastawiony na ubezpieczenie. Czy widzisz w jakim kraju żyjemy? Liczę na odpowiedź. Resztę pozwoliłem sobie napisać na priv, bo nie chcę tego publicznie pisać. W ogóle rozmawiając o takich rzeczach najchętniej: 1) nie pisałbym tego na forum, 2) pisałbym to wszystko w zaszyfrowanym mailu http://sekurak.pl/szyfrowanie-poczty-w-outlook/
  4. Brak zainteresowania tematem, siedzenia kilka godzin tylko dla ubezpieczenia, siedzenie ze szczeniakami, dawno myslalem ze koniec szkoly = koniec szkoly, a musze chodzic niewiadomo gdzie dla ubezpieczenia. Nienawidze tego wszystkiego, ze musze chodzic dla ubezpieczenia. I nie, nie próbuj podważać i przekonywać mnie do wszystkiego (ani nawet części) tego, co wymieniłem. Państwo żeruje na pracodawcach, pracodawcy żerują na ludziach, ale gdy ktoś myśli o samobójstwie to już Pańtwo jest fajne i chce chronić ludzkie życie. Paranoja. Jedna wielka paranoja. Na szczescie teraz jest tydzien, jest wszystko super.
  5. Gdy chodziłem na zjazdy na studia, to nie czułem się spokojnie, uciekałem z lekcji wf, myślałem że mój niepokój jest związany z tym że akurat okolice 19 - kolejnej miesięcznicy śmierci mamy. Gdy zabierałem dwa miesiace temu papiery ze studiów czułem się niezwykle lekko. Dziś, po doświadczeniach ze szkołą, wiem że prawdopodobnie nie będę spokojny dopóki z nie będę miał ubezpieczenia w umowie zlecenie, albo nie będę miał własnej firmy i będę miał załatwione składki. Ale co dzień dni są cudowne, złe są tylko weekendy.
  6. Nienawidzę chodzić do szkoły, gdy rok temu skonczylem technikum to myslalem ze to koniec (wtedy mialem mysli samobojcze, nawet napisalem list pozegnalny - potem go spalilem). Potem byla przeprowadzka, praca na śmieciową umowę i studia dla ubezpieczenia. Teraz jest szkola policealna dla ubezpieczenia - zachodze, siedze, szczeniaki w okół, czas sie ciagnie. Po studiach wychodzilem z podobnym nastrojem. To jedyny element w moim zyciu, ktorego nienawidzę ( nie próbuj proszę sztuczek z 'sprobuj polubic szkole'). Paradoksalnie w technikum mialem zawsze ok 100% frekwencji. Co dzień jest cudownie, 100% szczescia. W weekendy jest chujowo, a potem w tygodniu znowu normalnie. A w weekendy kiedy mam do szkoly - bardzo chujowo jak dzis.
  7. To ja, fiekeu2, ale nie mogłem uzyskać dostępu do tamtego konta bo padł mi dysk w sylwestra, hasło do konta (w tym pocztowego) było tam na dysku. Co nowego? - rozstanie ze znajoma z ktora mialem kontakt przez pol roku (drugą znajomą pod rząd) i pozyczenie jej kasy - koniec ze studiami, zapisanie do szkoly policealnej dla ubezpieczenia, niepojscie na 1 zajecia (zrezygnowalem pod dżwiami) i tlumaczenie tego 'nerwica lekowa' dyrekcji - zmiana pracy - z dnia na dzien - zaczaelm cieszyc sie zyciem, az nie wrocilem teraz ze szkoly i nie siedzialem kilka godzin ze szczeniactwem, wszystko dla ubezpieczenia bylem u psychiatry, chodze na terapie. Od 4 tyg wszystko bylo cudownie, az do tego weekendu w szkole.
×