Witajcie i proszę pomóżcie mi
8 września umarł mój Tata. Był chory na raka. Nasza relacja była daleka od idealnej. Powiem w skrócie, że w grę wchodziło nadużywanie alkoholu, interwencje policji, sprawa w sądzie o znęcanie się psychiczne. Starałam się w chorobie jakoś pomagać Tacie, ale odczuwałam dystans spowodowany wcześniejszymi, negatywnymi wydarzeniami w naszym wspólnym życiu. Były kłótnie nawet wtedy, kiedy był już chory. W tych ostatnich dniach jednak postarałam się bardziej (wiem, że i tak za mało), robiłam Tacie herbaty, podawałam leki, wzywałam pogotowie, również karmiłam. Pytałam jak się czuje... Wiem, to o wiele za mało... Nie było to tak częste.. W dodatku byłam zła, że muszę to robić, dzwoniłam po brata, miałam pretensje, że muszę siedzieć w domu i nie mogę nigdzie wyjść W przededniu, gdy to się stało, wyjechałam oglądać pokój, który miałam wynajmować. Brat prosił mnie bym nakarmiła Tatę rano. Pamiętałam o tym, ale guzdrałam się jak zawsze strasznie i to tak, że musiałam iść na następny autobus, a miałam iść jeszcze po coś do babci. W dodatku koleżanka była już na mnie zła za to, że przyjadę później (bo następnym busem), więc napisałam jej, że musiałam zająć się Tatą, mimo, że tego nie zrobiłam!!! Chciałam uniknąć jej "wścieku" Stwierdziłam, że idę, że jak brat przyjdzie to nakarmi Tatę. Wysłałam mojemu bratu smsa. Mój brat powiedział mi dziś, że przyszedł dopiero około godziny 14 (ja wyszłam o 9.30, nie chcę się usprawiedliwiać, ale myślałam, że przyjdzie wcześniej ) i że Tata był zły, bo był głodny... Następnego dnia już nie żył... Odszedł ze złą myślą o mnie, z myślą, że nie zależy mi na nim To boli tak, że nie mogę wytrzymać. Pogrzeb był dla mnie straszną traumą, na granicy z omdleniem. Napisałam Tacie list, że przepraszam za wszystko, co złe i wybaczam i że dziękuję. Ale On przecież go już nie przeczyta... Rozmawiałam z Nim, przed snem i w domu, gdzie zmarł... Wysłałam dziś nawet smsa z przeprosinami na jego numer. Pójdę na grób, gdy będzie gotowy. Tylko nic nie daje mi ulgi Jestem niewierząca i dlatego mi z tym o wiele ciężej. Jak mam z tym żyć dalej? Nie umiem, bliscy boją się o mnie, bo i tak jestem już chora na depresję... Nie wiem co robić... Nie wiem gdzie się zwrócić Mam jakiś przymus, żeby się za to wszystko ukarać! Wpadło mi do głowy, by może nie jeść, nie wiem... Jestem złym człowiekiem, wiem Pojawiają się myśli samobójcze, ale przecież jeśli mam zafundować bliskim to, co mam sama teraz...