Skocz do zawartości
Nerwica.com

SeleneStar

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia SeleneStar

  1. Dziękuję Wam bardzo za pomoc! Wiem, że minął raptem tydzień od tego wszystkiego. Ciężko mi żyć z takim poczuciem winy, ja raczej wegetuję niż żyję. Tym bardziej, że w tej żałobie jestem jakby sama. Mój brat być może przeżywa to wszystko, ale w środku. Zachowuje się normalnie. Jednak nie ma sobie nic do zarzucenia. Zajmował się Tatą w każdej wolnej chwili. A to On wówczas, gdy wyjechałam w sobotę zajmował się Tatą, nawet ostatnią noc przespał z Nim w jednym łóżku. Pociesza mnie to, że gdy Tata odszedł, to nie był sam. To On był zawsze jego lepszym dzieckiem, nie ma co tu kryć. Ja za bardzo się stawiałam, gdy ranił Mamę. Kłótnie zdarzały się nawet wtedy, kiedy był chory. Raz poczułam się bardzo zraniona, kiedy przyszła narzeczona mojego brata, która mnie nie lubi i siedzieli w trójkę, wywiązała się kłótnia i na linii frontu byłam ja sama, wyśmiewała mnie, mówiła, że jestem chora psychicznie i Tata był po ich stronie. Kiedy w nocy chciał bym dzwoniła na taxi by przywieźli mu Stoperan, nie zrobiłam tego i zapytałam gdzie jest mój brat, że do niego ma iść... Taka jestem okropna. Ale w ostatnich dniach tymi herbatkami, pytaniem o samopoczucie chciałam pokazać, że zależy mi na Nim. Na słowa nie byłam gotowa... A mogłam... Mogłam przeprosić, wybaczyć i powiedzieć, że kocham mimo wszystko. Tylko nie spodziewałam się, że śmierć przyjdzie aż tak szybko, nawet gdy widziałam, że stan się pogarsza, nie potrafiłam dopuścić do siebie tej myśli. Mimo że pytałam babcię i mamę: "Tata umrze, tak?", to i tak jakoś miałam wrażenie, że... to się nie stanie. To było takie wrażenie z serca. Przepraszam, znów chciałam się wygadać... To nie jest tak, że ja się nie leczę. Leczę się u psychiatry już od 3 lat. Nie bez pardonu napisałam, że mam depresję (z nerwicą). Mam leki - jedne na stałe i jedne doraźne (te, poprzez które łatwo o uzależnienie). Nie pomagają mi jednak ni w ząb. Dlatego jutro muszę iść do tej swojej pani dr. Mam nadzieję, że przyjmie mnie bez zapisu, jako "wyjątkową sytuację". Na terapię też chodzę. Dzięki Wam!
  2. Macie jakieś pomysły co mogę zrobić by sobie pomóc? Próbowałam już tylu rzeczy Może sama się przegłodzę?
  3. Witajcie i proszę pomóżcie mi 8 września umarł mój Tata. Był chory na raka. Nasza relacja była daleka od idealnej. Powiem w skrócie, że w grę wchodziło nadużywanie alkoholu, interwencje policji, sprawa w sądzie o znęcanie się psychiczne. Starałam się w chorobie jakoś pomagać Tacie, ale odczuwałam dystans spowodowany wcześniejszymi, negatywnymi wydarzeniami w naszym wspólnym życiu. Były kłótnie nawet wtedy, kiedy był już chory. W tych ostatnich dniach jednak postarałam się bardziej (wiem, że i tak za mało), robiłam Tacie herbaty, podawałam leki, wzywałam pogotowie, również karmiłam. Pytałam jak się czuje... Wiem, to o wiele za mało... Nie było to tak częste.. W dodatku byłam zła, że muszę to robić, dzwoniłam po brata, miałam pretensje, że muszę siedzieć w domu i nie mogę nigdzie wyjść W przededniu, gdy to się stało, wyjechałam oglądać pokój, który miałam wynajmować. Brat prosił mnie bym nakarmiła Tatę rano. Pamiętałam o tym, ale guzdrałam się jak zawsze strasznie i to tak, że musiałam iść na następny autobus, a miałam iść jeszcze po coś do babci. W dodatku koleżanka była już na mnie zła za to, że przyjadę później (bo następnym busem), więc napisałam jej, że musiałam zająć się Tatą, mimo, że tego nie zrobiłam!!! Chciałam uniknąć jej "wścieku" Stwierdziłam, że idę, że jak brat przyjdzie to nakarmi Tatę. Wysłałam mojemu bratu smsa. Mój brat powiedział mi dziś, że przyszedł dopiero około godziny 14 (ja wyszłam o 9.30, nie chcę się usprawiedliwiać, ale myślałam, że przyjdzie wcześniej ) i że Tata był zły, bo był głodny... Następnego dnia już nie żył... Odszedł ze złą myślą o mnie, z myślą, że nie zależy mi na nim To boli tak, że nie mogę wytrzymać. Pogrzeb był dla mnie straszną traumą, na granicy z omdleniem. Napisałam Tacie list, że przepraszam za wszystko, co złe i wybaczam i że dziękuję. Ale On przecież go już nie przeczyta... Rozmawiałam z Nim, przed snem i w domu, gdzie zmarł... Wysłałam dziś nawet smsa z przeprosinami na jego numer. Pójdę na grób, gdy będzie gotowy. Tylko nic nie daje mi ulgi Jestem niewierząca i dlatego mi z tym o wiele ciężej. Jak mam z tym żyć dalej? Nie umiem, bliscy boją się o mnie, bo i tak jestem już chora na depresję... Nie wiem co robić... Nie wiem gdzie się zwrócić Mam jakiś przymus, żeby się za to wszystko ukarać! Wpadło mi do głowy, by może nie jeść, nie wiem... Jestem złym człowiekiem, wiem Pojawiają się myśli samobójcze, ale przecież jeśli mam zafundować bliskim to, co mam sama teraz...
×