Skocz do zawartości
Nerwica.com

Marga_rita

Użytkownik
  • Postów

    211
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Marga_rita

  1. Co zrobić?.... zastanowić się czy jest sens sprowadzać na świat dziecko, jeszcze nie jest za późno.

     

     

    COOO???!!! :shock:

    Nie jest zapóźno na co?

    Mam nadzieje,że nie mówisz o tym co mam na myśli.....

  2. niewiemcozrobic100, dobrze,że tutaj napisałaś!

     

    Ja osobiście radziłabym ci bardziej pogodzić się z rodziną,a olać chłopaka. Od niego jedyne czego możesz rządać to alimentów niestety. Jak na swój wiek ( 24 lata) to bardzo nieodpowiedzialnie się zachował.

    Rodzina napewno Ci pomoże choć początkowo może zareagować gniewem. A wogóle powiedziałaś już rodzicom?

    Dziecko to dar od Boga pamiętaj o tym i mimo wszystko nie poddawaj się. Jak urodzisz już to jeżeli nie dasz rady go wychować możesz oddać do adopcji.

    Mam nadzieje,że wszystko się u ciebie jakoś poukłada.

    Słów chłopaka,a raczej chłoptasia nie bierz do siebie.Mówi tak,żeby wpędzić cię w poczucie winy,które sam w sobie pórbuje zagłuszyć

    Trzymaj się i daj znać co dalej z Tobą!

  3. Dziękuję Wam wszystkim za rady :)

    Co do leków i terapii-Nie chodzę już do psychiatry, więc i tak nie dostanę leków przeciwdepresyjnych. Jeżeli chodzi o terapię, to porozmawiam z moją terapeutką, może będziemy mogły spotykać się częściej. A z myślami jest lepiej. Zdarza mi się je analizować, ale raczej nie zaprzątam sobie nimi głowy. Gorzej jest ze spowiedzią-cały czas wydaje mi się nie ważna. 5 dni temu ksiądz jako pokutę zakazał mi przystąpienia do spowiedzi wcześniej niż za tydzień, od ostatniej.

     

     

    Też tak miałam! Jeżeli tak Cię to męczy to chódź nawet codziennie do spowiedzi. Ja tak robiłam jak miała trudny okres....

    I stopniowo chodziłam coraz żadniej-teraz chodze co 2 tygodnie tak mniej więcej.

    Trzymaj sie! I wyrzekaj się bluxnierczych myśli,bo one nie pochodzą od Ciebie.

    Pozdrawiam ciepło!

  4. zastanawiam sie czy jest ktos taki jak ja, ze przy kazdym usmiechu odczuwa zazenowanie, nawet gdy jest sam

     

     

    Hmmm....tak,odczuwam zażenowanie. Najwięcej się "uśmiecham" kiedy już jest tak źle,że śmieje się z rozpaczy....Wtedy już głupieje.

    Wkurza mnie,że jak gdzieś wychodze do ludzi to musze przyklejać sobie usmiech-w sumie to tylko i wyłącznie moja zasługa bo nie chce żeby sie pytali a co a dlaczego.

  5. Kurcze,to nieciekawie!

     

    Widzisz,ja mam gorzej z chodzeniem pieszo,bo czasami jak ide to noo...trace świadomość poprostu i nie kontroluje siebie wtedy,nie wiem co sie ze mna dzieje i właże pod samochody itp. Ale przeraża mnie to,że w samochodze sie czuje jak w grze....Już nie raz myślałam,że jak pod tira w jade to bede miała drugie życie. Często też łapie zawiechy za kierownicą.

  6. A mnie to chyba tylko Bóg trzyma przy życiu,bo poprostu....mam takie jazdy,że hej! Serio czuje się jakby mnie ktoś wsadził do cudzego ciała i kazał żyć. Najgorsze jest to,że jak jade samochodem to czuje sie jak w grze i mam wrazenie,że mam kilka żyć....I wtedy robi się troche niebezpiecznie. Ogólnie mam takie jazdy we łbie,że nawet niepotrafie tego wyrazić :cry:

×