Skocz do zawartości
Nerwica.com

znerwicowana92

Użytkownik
  • Postów

    169
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez znerwicowana92

  1. sadi31-Zdaję sobie sprawę, że ludzie często spostrzegają Boga w sposób demoniczny i nieprawdziwy, a w rzeczywistości jest pełen miłosierdzia. Tylko, że z drugiej strony istnieje też piekło. refren-Też tak myślę, że raczej nie muszę dokładnie przedstawiać swoich fantazji jeżeli ksiądz nie chciał ich słyszeć. Ja byłam gotowa je opowiedzieć. A z tym brakiem zaufania do siebie to prawda. Mam różne wątpliwości-czy na pewno dobrze zrozumiałam? czy na pewno dobrze przekazałam informacje? czy na pewno dobrze to zrobiłam? ja właściwie to lubię, czy nie lubię? czy ja na pewno myślę w ten sposób? czy ja mam takie poglądy? I wiele innych wątpliwości. Nawet dzisiaj doszłam do wniosku, że już nie mam własnego zdania na żaden temat. Tylko ciekawe dlaczego miesiąc temu jeszcze miałam. Może nerwica przerzuciła się na moje myśli i uczucia, bo jeszcze niedawno wiedziałam co lubię, a czego nie, co chcę a czego nie chcę. Teraz wszystko wydaje mi się obojętne i jednakowe.
  2. Tylko, że ja boję się, że za życia odrzucę Boga, że za mało Go kocham. Nerwica nieźle pomieszała mi w głowie. O fantazjach erotycznych czytałam na wielu stronach internetowych. Tam wszyscy księża i zakonnicy pisali, że fantazje erotyczne są grzechem, jeżeli się je podtrzymuje i tworzy do nich dalsze obrazy. Jeżeli fantazje i myśli o seksie same przyjdą do głowy i zaraz się je odrzuci, to już nie grzech. Co więcej nie wiem, czy liczy się całkowicie moja spowiedź, bo powiedziałam tylko ''Miałam fantazje erotyczne''. Zapytałam, czy mam opowiedzieć jakie, ale ksiądz odpowiedział krótko ''nie''. Tylko, że były to też świadome fantazje z żonatymi(raczej ze znanymi), homoseksualne(jestem heteroseksualna, ale zdarzyły mi się takie), oralne. Więc nie wiem czy spowiedź się liczy.
  3. Fantazje erotyczne podobno są grzechem. To znaczy kościół katolicki tak mówi, a w Biblii nie jest napisane, że są, bo w ogóle nie ma nic o fantazjach(są grzechem gdy przynajmniej jedna osoba jest w związku małżeńskim). A fantazje z krzyżem już tym bardziej. Chociaż z drugiej strony one nie były moje(mam taką nadzieję). Co do piekła to przed chwilą czytałam, że to sam człowiek podejmuje decyzję, czy chce zostać potępiony(odrzucając Boga) czy chce zostać zbawionym(przyjmując miłość Boga). Wychodzi na to, że ostateczną decyzję podejmuje się w momencie śmierci.
  4. A te okropne fantazje z krzyżem? To też przez nerwicę? Co do ochoty na seks-wiem, że się jej nie pozbędę, ale boję się, że nie dam rady nie fantazjować, więc jak mam się spowiadać i przystępować do komunii? I znowu się tym stresuję, że zacznę mieć fantazję. Poza tym naczytałam się, że przez masturbację i seks poza i przedmałżeński można idzie się do piekła(jeżeli nie zdąży się tego żałować przed śmiercią). Nie wiem jak mam przerwać to błędne koło. Z dolegliwościami fizycznymi i atakami paniki było łatwiej. W końcu nauczyłam się je ignorować, myśli? Nie wiem, czy mi się uda.
  5. A czy normalne jest wrażenie, że ''może ja chciałam tak pomyśleć? może ja tak naprawdę pomyślałam? może miałam nad tym kontrolę?''. Poza tym mam jeszcze jeden problem. Wczoraj byłam u spowiedzi, powiedziałam księdzu o tych myślach, odpowiedział mi, że jeżeli te myśli nie wynikały z mojej woli, to nie mam grzechu. Musiałam też wyspowiadać się z masturbacji(już wiem, że więcej tego nie powtórzę) i z fantazji erotycznych. Najgorsze jest to, że już wczoraj wieczorem czułam ochotę na seks lub przynajmniej fantazje(zwykłe fantazje usuwają moją potrzebę seksualną). Próbowałam się zająć czymś innym, ale nagle miałam fantazję erotyczną z krzyżem. Byłam tym przerażona, bo to nie były moje myśli. Najgorsze jest to, że gdy próbowałam to odsunąć nie za bardzo mi to wychodziło i nadeszła mi myśl: ''A może ja tego chciałam? Tak, chciałam tego'' chociaż wiedziałam, że tego nie chciałam.
  6. rikuhod-boję się, że jeżeli dam przejść tym myślom to tak jakbym je akceptowała. Będę sobie wmawiać, że to moje myśli i będzie jeszcze gorzej. Poza tym nie wiem czy dam radę się wyciszyć. Co do tego uczucia ''nienawiści'' to raczej jest tak jak mówisz. Dzisiaj się na tym złapałam, że poczułam większe uczucie sympatii do czegoś, za czym nie przepadałam, a do tego, co lubiłam poczułam jakieś nieprzyjemne uczucie. Nie dotyczy to wiary, ale i tak jestem zaskoczona moją reakcją i trochę przestraszona.
  7. vifi-już w całym swoim życiu miałam natręctwa. Najpierw bałam się burzy(obsesyjnie obserwowałam chmury), później dolegliwości fizycznych, teraz myśli przeciwko Bogu. A miałam jeszcze sporo mniejszych natrętnych myśli, więc mam nadzieję, że jeżeli się z nimi nie uporam, to chociaż zmienią swój obiekt zainteresowanie. Jeżeli chodzi o terapię, to nie wiem czy da się chodzić do innych poradni. Wcześniej byłam już w 2 innych, które do najfajniejszych nie należą. Mieszkam w Łodzi. Viii-W jaki sposób mam zmienić swoje przekonanie? Nie zrozumiałam dokładnie. sadi31-Jeżeli te myśli wynikałyby na 100% z mojej głowy, to w przypadku śmierci zostałabym potępiona.
  8. Babilon-jak długo miałaś ten problem? Myśli przeszły Ci przez samo lekceważenie? I jak szybko minęło Ci to po zmianie nastawienia? Bo ja już nie mam siły. Niby wiem, że to nie moje myśli, ale też boję się i zastanawiam ''A może ja tak naprawdę myślę albo zacznę myśleć?''. Cały czas czuję napięcie, stres, strach. Nie umiem zająć myśli niczym innym. Nawet jeżeli mi się to uda, to i tak cały czas czuję niepokój, bo wiem że myśl może nadejść w każdej chwili.
  9. Czyli oprócz nerwicy wszystko ze mną w porządku? Wygląda na to, że cały czas muszę się czymś nakręcać. A to bólem żołądka, a to nudnościami, a to stanem podgorączkowym-w efekcie czułam te dolegliwości. Nakręcałam się, że dostanę ataku paniki-dostawałam go. Rok temu nakręcałam się, że nie zdam matury, a 3miesiące temu, że nie zdam egzaminów. Gdy już się uspokoiłam, nadeszły te myśli. Spróbuję się czymś zająć, by się nie nakręcać. Dzięki wszystkim za odpowiedzi. Życzę zdrowia i spokoju.
  10. A z tym, co myślę o męce Chrystusa? Że aż chcę się uśmiechnąć, jednocześnie tego nie chcąc i nie myśląc, że to zabawne? Też może to być przez nerwicę? Dodam, że mam to uczucie w chwili niepokoju, gdy byłam spokojna nie myślałam tak. Chyba, że to przez świadomość, że należy zachować powagę i uśmiechanie się byłoby niestosowne. Po prostu boję się, że może jestem opętana albo chora na coś gorszego.
  11. Ale myśli to tylko myśli. Da się je jakoś przeżyć, bo jest pewność, że to nie ja tylko nerwica. Gorzej z tymi uczuciami. Czy może być tak, że aż tak boję się, że to są moje prawdziwe uczucia, że je odczuwam w taki sposób? Dodam, że gdy nie czułam niepokoju, nie miałam tych uczuć. Czułam, że kochałam Boga. mark123-Jak można obwiniać Boga, jeżeli się w Niego nie wierzy, czyli uważa się, że Go nie ma? Też chorujesz na NN? refren-Kilka miesięcy temu, gdy nie miałam jeszcze tych myśli i uczuć, często bolał mnie żołądek lub miałam nudności. Gdy zajęłam się czymś innym, to mijało. Gdy tylko o tym pomyślałam-wracało. I miałam te objawy, gdy się ich bałam i ich nie chciałam, więc może teraz mam tak samo.
  12. Ale czy normalne jest też uczucie, że tak naprawdę się myśli. Boję się pomyśleć o Bogu, pomodlić się, bo wydaje mi się, że poczuję do Niego nienawiść. Jest to totalnym absurdem, ale mam takie uczucie. Minęło ono 2dni temu wieczorem, gdy dostałam lekkiego ataku paniki i przeczytałam na innym forum, że to przez nerwicę. Uspokoiłam się, ale wczoraj do południa to uczucie wróciło i trwa aż do teraz. Poza tym jest jeszcze drugie uczucie. Wmówiłam sobie, że cieszę się z tego, że Pan Jezus zmarł na krzyżu. To nie jest prawdą, ale gdy sobie pomyślę o Jego męce, to nie wydaje mi się(tak myślę, że tylko mi się wydaje), że chcę się uśmiechnąć i że nie czuję współczucia. Przecież to mnie nie bawi.
  13. refren-Czyli po takiej myśli powiedzieć sobie ''nie przyjmuję tej myśli'', nie analizować jej i zająć się czymś przyjemnym, tak? Znasz może też jakiś sposób, by zacząć naturalnie myśleć o czymś innym? Bo od 3tygodni moją naturalną myślą jest strach przed tymi myślami i odczuciami. Jak bardzo chciałabym teraz mieć te objawy, co jeszcze 2miesiące temu. Narzekałam, że bolał mnie żołądek, ale teraz chciałabym mieć z powrotem te wszystkie objawy, ale nie te myśli.
  14. nieboszczyk-Ale ja wierzę w Boga i dlatego bolą mnie te myśli. Jesteś niewierzący, więc trudno będzie Ci mnie zrozumieć. refren-ale jak ignorować te myśli? Jeżeli przyjdą, to co? Zacząć myśleć o czymś innym? Wyśmiać je? Powiedzieć ''to nie moje myśli''? A może zrobić coś jeszcze innego?
  15. refren-Nie da się wcześniej iść na terapię Właśnie przed chwilą dzwoniłam i próbowałam się umówić wcześniej, ale nic z tego. Przeglądam tematy innych chorych na NN na forum. Nie wiem do końca jak odrzucać te myśli, czy w ogóle mi się to uda. Chciałabym znowu spokojnie usiąść i myśleć o przyjemnych rzeczach bez lęku. monk.2000-jak udało Ci się podejść do tej kwestii chłodno i bez angażowania emocji?
  16. Czyli nie powinnam się przejmować, że mam takie uczucia? Boję się, że już zostałam potępiona i nie mam prawa się modlić, a po śmierci pójdę do piekła. Nie wiem jak mam sobie radzić z tymi myślami. Udało mi się nie przejmować bólami żołądka, nudnościami, udało mi się przezwyciężyć ataki paniki, ale nie wiem jak mam sobie radzić z tymi myślami. Najbliższą sesję w terapii mam dopiero 28 maja. Nie wiem co mam robić.
  17. To znaczy, że te uczucia są normalne przez nerwicę? Że je sobie tylko wmówiłam, że są spowodowane lękiem? Normalnie nigdy taka myśl nie przeszłaby mi przez myśl. Boję się teraz, że zostanę wiecznie potępiona, tylko z drugiej strony-jeżeli naprawdę nie myślę w ten sposób? Poza tym bardzo mnie to męczy, bardziej niż te wszystkie nudności, bóle żołądka, ataki paniki. Modlę się nawet, by znowu mieć dolegliwości psychiczne i spokój od tych myśli.
  18. Tak, jedna sesja co 4-5 miesięcy. Chyba, że tylko w tej przychodni, do której chodzę. Może i Bóg nie obrazi się na mnie za te myśli, które nie są moje, ale te uczucia? Boję się, że naprawdę czuję nienawiść do Boga albo że naprawdę myślę w ten sposób o męce Chrystusa. Mimo że w rzeczywistości tak nie czuję. Nie wiem, czy przez strach, że mogę coś takiego czuć, właśnie to czuję. Miałam już kiedyś sprzeczne uczucia, ale nie dotyczyły one Boga.
  19. Od 10lat choruję na nerwicę natręctw i nerwicę lękową. Nie pamiętam od kiedy miałam natręctwa. Kilka lat temu było lepiej, ale i tak miałam natręctwa. 4lata temu nerwica powróciła. Miałam różne objawy fizyczne, niepokój, że je dostanę, ataki paniki. Chodziłam do psychiatry, ale bałam się zażywać leki przeciwdepresyjne, ponieważ w każdej ulotce działaniem niepożądanym były wymioty, a mam emetofobię. Na terapię chodzę co 5miesięcy, bo częściej się nie da. Miesiąc temu czułam się dobrze fizycznie i psychicznie. Około 3tygodnie temu zaczęłam mieć myśli obrażające Boga. Bałam się ich, ale przeczytałam, że nie są one grzechem, bo mam nerwicę natręctw. Za chwilę przeszło mi przez myśl, że nienawidzę Boga i poczułam się tak jakby to była prawda. A to nie jest prawda, bo kocham Boga. Dwa dni temu dowiedziałam się z innego forum, że pewnie to nie była nienawiść tylko złość, a ja ją błędnie zinterpretowałam. Najgorsze jest jednak to, co teraz sobie wmówiłam. Wmówiłam sobie, że cieszę się, że Pan Jezus umarł na krzyżu i że się cieszę, gdy myślę o drodze krzyżowej. Wstyd jest mi o tym pisać, ale przecież nie czuję w ten sposób. Jednocześnie mam wrażenie, że tak czuję i boję się, że to prawda. Nie umiem już myśleć o niczym innym, na niczym się skoncentrować. Czy to możliwe, żeby przez nerwicę natręctw mieć uczucia tak sprzeczne ze samym sobą?
×