:)
-- 07 kwi 2013, 13:26 --
nigdy nie sądziłam, ze z wesołka którym byłam przez całe zycie może się porobić taki wrak. Z pewnością nie pomógł epizod(dość długi) amfetaminowy - ale z tego wyszłam, SAMA! - i z tego czerpię siłę. Dawno temu to było i zapomniałam.
Ale cała historia z depresją zaczęła się od nowa(w sensie dołków i lęków) przed świętami: szłam z moją kochaną Córeczką po Synka do przedszkola i tuż przed naszym nosem, dosłownie 2-3 metry zwaliła się w zaspę góra śniegu, która okazała się być samobójcą. Facet pier.dolnął z jedenastego piętra, na naszych oczach, moich - to byłby pikuś, ale niestety również mojej małej córeczki, która to widziała. Normalnie dałabym dyla, żeby ją chronić i wytłumaczyła, że to jakiś parkourowiec i nic mu nie będzie, ale - ponieważ wpadł w głęboki snieg to jeszcze się ruszał. No nie mogłam nie zadzwonić na 112, dziecko za fraki i telefon. a tu babsko przy dziecku mnie wypytuje" czy się rusza?" i takie tam - straszna trauma, straszna!
dziecko chwała bogu przyjęło na klatę, ja się nie mogę wygrzebać...