Nie wiem co myśleć....Mam 17 lat i cały czas płacze i to o każda bzdure,lecz nie tylko....płacze,gdy usłyszeć jakąś zła nowinę,rodzinną,czy ze świata..mam ochotę siedzieć w kącie i płakać.cały czas wydaje mi się też,że jakiś bliski mi niedługo umrze(np. Babcia z która mieszkam)a potem mam do siebie pretensje,że za mało czasu sędzam z bliskimi płacze więc dalej go z nimi nie spędzam. Mój chłopak też nie może że mną wytrzymać,o na prawie kazdym spotkaniu płacze bez powodu powiedział,ze nie wytrzyma dłużej.kiedyś byłam "przebojowa "dziewczyna,chętna na każde wyjścia imprezy,spotkania,teraz tylko szukam wymowę,by na nie nie iść...ogólnie nawet gdy wstaje rano,to mam ochotę zostać w lłóżku i przpłakać caly dzień . Taki stan z wzlotami i spadkami utrzymuje się już z 5 miesięcy.... nie mogę liczyć na niczyją pomoc.