Po zmniejszeniu dawki przyszla pora na hustawki nastroju,raczej wiecej tych dołów niż euforii,stany pod-lękowe-co za paradoks,lek ktory leczy z lęków...w każdym razie przypomnialam sobie dlaczego uważałam że moge brac te leki do konca życia byleby czuc sie dobrze...
Kiepsko sypiam,spadek formy fizycznej, z tego zmęczenia jakies otępienie no i poty nocne niezmiennie,przez te poty nie przesypiam tez porzadnie nocy,budzę sie przynajmniej raz, mokra,czuje dyskomfort dreszcze...
Mam wrażenie ze te stany odstawienne przejda gładko znowu w te lęki ,które doprowadzily mnie do brania leków...błędne koło masakra.
Jestem strasznie nerwowa,do szalu doprowadza mnie sąsiadka z góry która lubi podbiegac do wszystkiego w mieszkaniu i mam wrazenie ze sufit mi zaraz sie zarwie,zauwazylam tez że krytykuję w myslach ludzi dookoła mnie i jestem o wiele rzeczy zazdrosna...szczególnie jak ktos ma wyborny nastroj i samopoczucie i onosi się z tym...co jeszcze...no cięzko ogólnie.