Cała historia zaczęła się w marcu, gdy razem z moją dziewczyną zarezerwowaliśmy bilety do Anglii na czerwiec w celu zarobku. Oboje się cieszyliśmy, byliśmy podekscytowani że to nowy kraj, nowy obyczaj, zupełnie coś nowego-raj. Jestem z nią 4 wspaniałe lata, kochaliśmy się niezmiernie, przynajmniej przed wyjazdem, nie byliśmy w stanie spędzić dnia bez siebie. W międzyczasie mieliśmy oboje matury, która się zakończyła się jakimś tam powodzeniem. Nadszedł dzień wyjazdu, przylecieliśmy do miasta, na początku wszystko było jak dawniej, szukaliśmy pracy-po miesiącu ją dostaliśmy(lipiec)-jeszcze w tej samej firmie, tylko w innych oddziałach. Mieszkaliśmy u jej ciotki, poza ciotka była tam również jej córka. Z początku wszystko było w porządku, lecz jakieś 2tyg. temu wszystko zaczęło sie psuć.
Stała się całkiem innym człowiekiem, obojętna na jakiekolwiek uczucia z mojej strony, zimna, miała mnie gdzieś, wolała towarzystwo ciotki, kuzynki, nowych znajomości z pracy? Mnie odstawiła na bok. Ja tam nie miałem nikogo, byłem sam, praca mnie wykańczała psychicznie i fizycznie. Jej się tam spodobało, nawet myślała o nie podjęciu studiów i zostania tam na dłuższy czas niż wakacje. Powiedziałem jej, że wyjeżdżam bo nie jestem w stanie wytrzymać dłużej w tym kraju, w tym otoczeniu i obojętności z jej strony i nie zależało mi już na żadnych pieniądzach. Na początku mówiła, że nie jest szczęśliwa z tego powodu że wyjeżdżam, ale to nie chodziło o miłość, tylko że co ona zrobi sama beze mnie, jak to ona sobie poradzi(ale przeciez ma tam rodzine), będzie musiała płacić cały pokój, zamiast połowy...Lecz z drugiej strony mówiła że taka przerwa ponadmiesięczna dobrze wpłynie na nasz związek. Dowiedziałem się jeszcze, że zaczęła smsować z jakimś kolegą z pracy-mówiła że to nic takiego i że to tylko kolega z pracy, i tłumaczyła mi się czy juz nie moze miec zadnych przyjaciół? i że tylko mnie Kocha, sama mi mówiła, że on wykazuje inicjatywe, lecz nie da mu żadnego znaku. Wróciłem do kraju 5dni temu, nie widziałem jej juz tydzien-ja wariuje, caly czas o niej mysle, tesknie. Mamy kontakt telefoniczny, mowie jej ze nie jestem w stanie zyc bez niej lecz ona mowi mi ze mnie rozumie, ale co z tego jak tam dalej chce byc?Tlumaczy sie ze ma dlugi u mnie i u rodziny, ze musi splacic, troche zarobic i wroci w polowie wrzesnia. Przed moim wyjazdem mowila ze moze wroci jeszcze szybciej bo nie poradzi sobie beze mnie, jak już mowilem mija tydzien, a ona tam siedzi i jest taka sama jak przed wyjazdem - zimna... Ja nie jestem w stanie zyc, jak przyjechalem do domu to sie rozplakalem matce na kolanach. Nie moge spac, bo caly czas mysle co ona tam robii, ze ja zostawilem sama, jeszcze z podejrzeniem o zdrade?Spie po 5h, wstaje o 5 rano, nie mam co ze soba zrobic, mam rozne omamy, halucynacje o najgorsze rzeczy ktore sie moga przydazyc, zaczalem codziennie chodzic do koscila i sie modlic. Mam mysli samobojcze. Moze wybiore sie do psychologa, przyjaciol nie mam, mam kolegow... z ktorymi nie pogadam na taki temat, bo mnie wysmieja. A ja siedze teraz z malutka nadzieja ze faktycznie wroci we wrzesniu i bedziemy znowu razem szczesliwi, lecz mam tez wieksze obawy ze tam zostanie na dluzej i znajdzie sobie kogos nowego... To jest moja pierwsza dziewczyna-mam w niej kazdego kogobym chcial miec-znamy sie oboje na wylot i swoje rodziny, byly plany na slub i wspolne dalsze zycie, lecz teraz nie jestem tego pewny czy ona tego dalej chce. Pisze tutaj o tym, bo poprostu nie mam z kim o tym porozmawiac, ona to wszystko wie, i mowie jej codziennie przez telefon ze nie daje rady, a ona dalej to samo... Moze i jest lepiej z mojej strony, bo nie moge bez niej zyc niz, lecz ona jest ciagle taka sama - zimna. Jak pisalem mam zamiar sie wybrac do jakiegos terapeuty, psychologa? Z tego co czytalem na serwisach internetowych to mam objawy depresjii. Najgorsze sa poranki, wtedy jest najgorzej...Z pod nog mi znika swiat
prosze o jakiekolwiek slowo...