Skocz do zawartości
Nerwica.com

ann21

Użytkownik
  • Postów

    102
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ann21

  1. Rozmawialam z partnerem, oczywiscie on nie widzi problemu, ja jak zwykle przesadzam i wszystko wyolbrzymiam. Uwaza ze jestem histeryczka. Ale ja naprawde zaczynam popadac w jakas depresje, mam juz wszystkiego po prostu dosc Pisalam na forum, poki co zadna mam nie odezwala sie. Mam nadzieje ze jednak ktos moze sie odezwie. Chyba wyjscia z domu i porozmwiania z kims potrzebuje najbardziej. ehh...
  2. Rozmawialam z partnerem, oczywiscie on nie widzi problemu, ja jak zwykle przesadzam i wszystko wyolbrzymiam. Uwaza ze jestem histeryczka. Ale ja naprawde zaczynam popadac w jakas depresje, mam juz wszystkiego po prostu dosc Pisalam na forum, poki co zadna mam nie odezwala sie. Mam nadzieje ze jednak ktos moze sie odezwie. Chyba wyjscia z domu i porozmwiania z kims potrzebuje najbardziej. ehh...
  3. Witam. Nie wiem od czego zaczac. Moze od tego ze nie potrafie poradzic sobie sama ze soba. Mam 21 lat i rocznego synka. Od jego narodzin ciagle jestesmy sami, ojciec dziecka na poczatku pracowal poza naszym miastem i bywal w domu tylko na weekendy. Ze strony rodziny jego ani swojej nie mialam zadnej pomocy. Cale dnie siedzialam sama... Gdyby nie to dziecko nawet nie miala bym do kogo otworzyc ust. Codzienna monotonia, wstac rano, umyc sie, zajac sie dzieckiem, naszykowac mu kapiel i polozyc sie spac... spac z przerwami, bo trzeba bylo wstac nakarmic malego (do tej pory budzi sie w nocy, wiec od roku nie spalam dobrze). Malo tego ojciec dziecka, kiedy przyjezdzal na weekend wychodzil na piwko ze swoim przyjacielem a niedziele odchorowywal wieczorny wypad. Nie dosc ze musialam zajac sie dzieckiem to jeszcze uzerac sie z pijanym facetem. Trwalo to przez okolo pol roku. Pozniej moj brat mieszkajacy od 7 lat w Anglii postanowil nam pomoc, zebysmy mogli byc wkoncu normalnie jak rodzina i mieli lepsze zycie, wiec zgodzilismy sie na wyjazd. Jestesmy w LOndynie od 5 miesiecy i wydaje mi sie ze jest jeszcze gorzej niz do tej pory. Nie znam ani jezyka, ani kraju. Nie mam dokad pojsc, ani nic. Wychodze tylko do sklepu i parku ktory jest w poblizu naszego domu. Poza tym ciagle siedze sama zamknieta z dzieckiem w pokoju. Tutaj juz absolutnie nie mam z kim porozmawiac. Co prawda nie mieszkamy sami ale moja bratowa tylko uprzyksza mi zycie. Nie rozmawiamy ze soba, ona w swoim pokoju a ja w swoim. Potrafila mi nawet wyrzucic wszystkie rzeczy, moje i dziecka z lazienki tylko i wylacznie z powodu zapalonego papierosa w lazience ! Nie radze sobie juz z niczym, wydaje mi sie ze zle zajmuje sie dzieckiem bo bardzo czesto placze, nie umiem go uspokoic bo sama wtedy zaczynam plakac... Moj facet wychodzi z domu o 6 rano i wraca po 19 bo cale dnie spedza w pracy. Jak do niego zadzwonie tez jest wielki problem bo mu przeszkadzam... Nie mam wsparcia znikad. Coraz czesciej mam mysli samobojcze, ale tylko i wylacznie przy zyciu trzyma mnie moje dziecko. Nie radze sobie z najprostszymi rzeczami, takimi jak gotowanie, sprzatanie itp.. Nie wiem jak mam dalej zyc. Niech ktos mi pomoze, ja juz nie prosze... ja BLAGAM ;(
  4. Witam. Nie wiem od czego zaczac. Moze od tego ze nie potrafie poradzic sobie sama ze soba. Mam 21 lat i rocznego synka. Od jego narodzin ciagle jestesmy sami, ojciec dziecka na poczatku pracowal poza naszym miastem i bywal w domu tylko na weekendy. Ze strony rodziny jego ani swojej nie mialam zadnej pomocy. Cale dnie siedzialam sama... Gdyby nie to dziecko nawet nie miala bym do kogo otworzyc ust. Codzienna monotonia, wstac rano, umyc sie, zajac sie dzieckiem, naszykowac mu kapiel i polozyc sie spac... spac z przerwami, bo trzeba bylo wstac nakarmic malego (do tej pory budzi sie w nocy, wiec od roku nie spalam dobrze). Malo tego ojciec dziecka, kiedy przyjezdzal na weekend wychodzil na piwko ze swoim przyjacielem a niedziele odchorowywal wieczorny wypad. Nie dosc ze musialam zajac sie dzieckiem to jeszcze uzerac sie z pijanym facetem. Trwalo to przez okolo pol roku. Pozniej moj brat mieszkajacy od 7 lat w Anglii postanowil nam pomoc, zebysmy mogli byc wkoncu normalnie jak rodzina i mieli lepsze zycie, wiec zgodzilismy sie na wyjazd. Jestesmy w LOndynie od 5 miesiecy i wydaje mi sie ze jest jeszcze gorzej niz do tej pory. Nie znam ani jezyka, ani kraju. Nie mam dokad pojsc, ani nic. Wychodze tylko do sklepu i parku ktory jest w poblizu naszego domu. Poza tym ciagle siedze sama zamknieta z dzieckiem w pokoju. Tutaj juz absolutnie nie mam z kim porozmawiac. Co prawda nie mieszkamy sami ale moja bratowa tylko uprzyksza mi zycie. Nie rozmawiamy ze soba, ona w swoim pokoju a ja w swoim. Potrafila mi nawet wyrzucic wszystkie rzeczy, moje i dziecka z lazienki tylko i wylacznie z powodu zapalonego papierosa w lazience ! Nie radze sobie juz z niczym, wydaje mi sie ze zle zajmuje sie dzieckiem bo bardzo czesto placze, nie umiem go uspokoic bo sama wtedy zaczynam plakac... Moj facet wychodzi z domu o 6 rano i wraca po 19 bo cale dnie spedza w pracy. Jak do niego zadzwonie tez jest wielki problem bo mu przeszkadzam... Nie mam wsparcia znikad. Coraz czesciej mam mysli samobojcze, ale tylko i wylacznie przy zyciu trzyma mnie moje dziecko. Nie radze sobie z najprostszymi rzeczami, takimi jak gotowanie, sprzatanie itp.. Nie wiem jak mam dalej zyc. Niech ktos mi pomoze, ja juz nie prosze... ja BLAGAM ;(
  5. Witam. Nie wiem od czego zaczac. Moze od tego ze nie potrafie poradzic sobie sama ze soba. Mam 21 lat i rocznego synka. Od jego narodzin ciagle jestesmy sami, ojciec dziecka na poczatku pracowal poza naszym miastem i bywal w domu tylko na weekendy. Ze strony rodziny jego ani swojej nie mialam zadnej pomocy. Cale dnie siedzialam sama... Gdyby nie to dziecko nawet nie miala bym do kogo otworzyc ust. Codzienna monotonia, wstac rano, umyc sie, zajac sie dzieckiem, naszykowac mu kapiel i polozyc sie spac... spac z przerwami, bo trzeba bylo wstac nakarmic malego (do tej pory budzi sie w nocy, wiec od roku nie spalam dobrze). Malo tego ojciec dziecka, kiedy przyjezdzal na weekend wychodzil na piwko ze swoim przyjacielem a niedziele odchorowywal wieczorny wypad. Nie dosc ze musialam zajac sie dzieckiem to jeszcze uzerac sie z pijanym facetem. Trwalo to przez okolo pol roku. Pozniej moj brat mieszkajacy od 7 lat w Anglii postanowil nam pomoc, zebysmy mogli byc wkoncu normalnie jak rodzina i mieli lepsze zycie, wiec zgodzilismy sie na wyjazd. Jestesmy w LOndynie od 5 miesiecy i wydaje mi sie ze jest jeszcze gorzej niz do tej pory. Nie znam ani jezyka, ani kraju. Nie mam dokad pojsc, ani nic. Wychodze tylko do sklepu i parku ktory jest w poblizu naszego domu. Poza tym ciagle siedze sama zamknieta z dzieckiem w pokoju. Tutaj juz absolutnie nie mam z kim porozmawiac. Co prawda nie mieszkamy sami ale moja bratowa tylko uprzyksza mi zycie. Nie rozmawiamy ze soba, ona w swoim pokoju a ja w swoim. Potrafila mi nawet wyrzucic wszystkie rzeczy, moje i dziecka z lazienki tylko i wylacznie z powodu zapalonego papierosa w lazience ! Nie radze sobie juz z niczym, wydaje mi sie ze zle zajmuje sie dzieckiem bo bardzo czesto placze, nie umiem go uspokoic bo sama wtedy zaczynam plakac... Moj facet wychodzi z domu o 6 rano i wraca po 19 bo cale dnie spedza w pracy. Jak do niego zadzwonie tez jest wielki problem bo mu przeszkadzam... Nie mam wsparcia znikad. Coraz czesciej mam mysli samobojcze, ale tylko i wylacznie przy zyciu trzyma mnie moje dziecko. Nie radze sobie z najprostszymi rzeczami, takimi jak gotowanie, sprzatanie itp.. Nie wiem jak mam dalej zyc. Niech ktos mi pomoze, ja juz nie prosze... ja BLAGAM ;(
  6. Witam. Nie wiem od czego zaczac. Moze od tego ze nie potrafie poradzic sobie sama ze soba. Mam 21 lat i rocznego synka. Od jego narodzin ciagle jestesmy sami, ojciec dziecka na poczatku pracowal poza naszym miastem i bywal w domu tylko na weekendy. Ze strony rodziny jego ani swojej nie mialam zadnej pomocy. Cale dnie siedzialam sama... Gdyby nie to dziecko nawet nie miala bym do kogo otworzyc ust. Codzienna monotonia, wstac rano, umyc sie, zajac sie dzieckiem, naszykowac mu kapiel i polozyc sie spac... spac z przerwami, bo trzeba bylo wstac nakarmic malego (do tej pory budzi sie w nocy, wiec od roku nie spalam dobrze). Malo tego ojciec dziecka, kiedy przyjezdzal na weekend wychodzil na piwko ze swoim przyjacielem a niedziele odchorowywal wieczorny wypad. Nie dosc ze musialam zajac sie dzieckiem to jeszcze uzerac sie z pijanym facetem. Trwalo to przez okolo pol roku. Pozniej moj brat mieszkajacy od 7 lat w Anglii postanowil nam pomoc, zebysmy mogli byc wkoncu normalnie jak rodzina i mieli lepsze zycie, wiec zgodzilismy sie na wyjazd. Jestesmy w LOndynie od 5 miesiecy i wydaje mi sie ze jest jeszcze gorzej niz do tej pory. Nie znam ani jezyka, ani kraju. Nie mam dokad pojsc, ani nic. Wychodze tylko do sklepu i parku ktory jest w poblizu naszego domu. Poza tym ciagle siedze sama zamknieta z dzieckiem w pokoju. Tutaj juz absolutnie nie mam z kim porozmawiac. Co prawda nie mieszkamy sami ale moja bratowa tylko uprzyksza mi zycie. Nie rozmawiamy ze soba, ona w swoim pokoju a ja w swoim. Potrafila mi nawet wyrzucic wszystkie rzeczy, moje i dziecka z lazienki tylko i wylacznie z powodu zapalonego papierosa w lazience ! Nie radze sobie juz z niczym, wydaje mi sie ze zle zajmuje sie dzieckiem bo bardzo czesto placze, nie umiem go uspokoic bo sama wtedy zaczynam plakac... Moj facet wychodzi z domu o 6 rano i wraca po 19 bo cale dnie spedza w pracy. Jak do niego zadzwonie tez jest wielki problem bo mu przeszkadzam... Nie mam wsparcia znikad. Coraz czesciej mam mysli samobojcze, ale tylko i wylacznie przy zyciu trzyma mnie moje dziecko. Nie radze sobie z najprostszymi rzeczami, takimi jak gotowanie, sprzatanie itp.. Nie wiem jak mam dalej zyc. Niech ktos mi pomoze, ja juz nie prosze... ja BLAGAM ;(
×