Jestem tegoroczną maturzystką. Byłam z chłopakiem 2 lata, on kochał się we mnie 5 lat. Było nam cudownie, planowaliśmy wspólną przyszłość, oświadczył mi się, a co najważniejsze cały czas budowaliśmy związek na przyjaźni. Nie umieliśmy się kłócić, ranić. Byliśmy ikoną dla wszystich par. Ja nie potrzebowałam innych przyjaciół. Byli zanjomi ze szkoły ale tak bardziej żeby na piwo wyjść. Nigdy nie miałam nikogo bliskiego obok, od 5 lat z nim sie przyjaźniłam. Nagle przychodzi czas kiedy on mi mówi, że już mnie chyba nie kocha. Wie, że będzie tego żałował ale z szacunku do mnie, chce to skończyć. Stało się to 3 dni temu. Postanowiiśmy być przyjaciółmi, ale wiadomo, póki co, jedno 2-godzinne spotkanie tygodniowo nic mi nie da. Uwzględniając fakt że choruj na nerwice lękową i na to, że nie mam żadnego sensu w moim życiu, nie wiem jak żyć. Zostałam sama. Za tydzień matura a ja nie jestem w stanie wstać z łóżka. Nie wiem na co liczę, pisząc tutaj. Może na jakieś wsparcie?