Nie pamietam już kiedy to się zaczęło ale jest ze mną i nie pozwala o sobie zapomnieć. Na dodatek bardzo niekorzystnie wpływa na moje "relacje" z Bogiem, im bliżej Boga jestem tym bardzie daje o sobie znać, tym bardziej moja nerwica nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Najgorsze są wieczory kiedy jestem już w łóżku i próbuje zasnąć wtedy nadchodzą mnie TE myśli że po tym życiu niema już nic i wtedy ogarnia mnie OGROMNY STRACH, pustka i ta bezgraniczna czerń próżni i co dalej... oczywiście zasnąć w takiej chwili nie jest absolutnie możliwe, muszę zacząć myśleć o czym innym o przyjemnych rzeczach życia codziennego, o tym co miłego mnie spotkało, sytuacjach, osobach. Najgorsze myśli nadchodzą mnie w myślach gdy mylę o życiu, Bogu, śmierci. I chyba tylko dzięki mojej żonie jeszcze jakoś funkcjonuje niestety nie potrafię o tym rozmawiać gdyż strach mnie paraliżuje dlatego nie umiem się nimi dzielić i o nich opowiadać. Może uda mi się to dzięki temu forum i wam, takim jak ja. I może w końcu zacznę sobie z "tym" radzić.
Pozdrawiam W.