Skocz do zawartości
Nerwica.com

20StepsToNowhere

Użytkownik
  • Postów

    39
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia 20StepsToNowhere

  1. 1234qwerty nie chodziło mi o falszywość z Twojej strony, martwię się tylko, żeby mój post nie został odebrany za banalny, jak setki rad innych. socorro, Masz rację, lecz nie chodziło mi o udawanie, bardziej o wcielenie się w swoje lepsze "ja". Jednak czasami małe oszukanie, nie partnera, a samego siebie pomaga. To trochę jak postanowienie, że policzy się do stu i głęboko odetchnie, gdy czujesz, że targają Tobą emocje. Wtedy chyba nie można już tego nazwać ukrywaniem się z problemami Dobrze jest nie raz popatrzeć na siebie z boku i uczyć się rozróżniać prawdziwe problemy od tych "nakręconych". Moim zdaniem to te ostatnie potrafią nieźle namieszać w życiu i tym samym - w związku. To chyba logiczne. Nie odbierzcie tylko tej wypowiedzi za "odbicie piłeczki", naprawdę wszystko przyjmuję na klatę i poddaje analizie. Czasami trudno jest się zrozumieć "przelewając" siebie przez klawiaturę.
  2. Jak bardzo banalnie by to nie brzmiało, tak. Brzmi prosto, ale to nie znaczy, że fałszywie. Nie można mylić tych pojęć. Trzeba wierzyć.
  3. Witam, chciałam podzielić się z Wami moim szczęściem, żebyście uwierzyli, że to jest możliwe. Mój wiek - 20 lat (zauważyłam jak czasami trudno jest się wczuć w treść posta nie znając wieku danej osoby, dlatego podaję) Jeśli jesteś dużo starszy również możesz poczytać, a nóż przypomnisz sobie kilka prostych prawd, które przyćmiewają nieraz szare dni. Demotywujący opis początków: Moja depresja była zdiagnozowana jako przewlekła, od jakiegoś 12 roku życia. Ogólnie byłam zamkniętym w sobie dzieckiem, na dodatek mam trochę znerwicowaną mamę, która potrafiła trzepnąć po głowie za przewinienia, tatę alkoholika. Zaczęłam chorować na zaburzenia hormonalne, pojawił się nadmiar owłosienia (od razu mówię, że nie jest to uleczalne i walczę po dzień dzisiejszy z maskowaniem się); szykanowanie w szkole, jednej, drugiej, na koloniach, w towarzystwie, dosłownie wszędzie mi się obrywało... No to tak w wielkim skrócie. Nawet nie chcę o tym myśleć. Na psychoterapie uczęszczam od roku, tak samo z lekami. Elicea 10mg, jednak nie do końca podoba mi się jej działanie dlatego (oby mój psychiatra tego nie czytał) pomijam dawki. Mała - wielka zmiana: No i w końcu - widzę zmiany. Przez wiele miesięcy borykałam się z brakiem wiary, doszło nawet do omijania wizyt u mojej psychoterapeutki, jednak pewnego dnia potrząsnęła mną i powiedziała, że bez współpracy nigdy nic nie osiągniemy. Fakt - dotarło do mnie, że przez ten cały czas miałam totalnie w d* co do mnie mówi, wracałam do domu, kładłam się i dalej płakałam. Zaczęłam jej słuchać. Po roku. Pewnie wyda Wam się to niedorzeczne, ale tak naprawdę było. W końcu nadeszły pierwsze wizyty bez łez w oczach, chwalenie się pierwszymi sukcesami. Bardzo małymi, drobnostkami wręcz, ale jednak w moim przypadku, wierzcie, wyjście z domu i przebiegnięcie kilometra, od tak dla sportu, jest olbrzymim krokiem. Zaczęłam gotować. Nawet nie wiedziałam, że tak to lubię. (wow, naprawdę coś lubię!) Spotkanie z garstką znajomych - nagle, jak nie ja, pełna entuzjazmu, żywym głosem zaczynam mówić co myślę i - szok - rozmawiam z nimi, śmieją się z moich żartów! Dobry humor nie opuszczał mnie do końca dnia i wiedziałam, że muszę to powtórzyć. Nadszedł moment zmierzenia się z swoim lustrzanym odbiciem, podobno wielce zniekształconym przez mój mózg. Co i raz tam sobie coś wmawiam. Kiedyś mi mówili że mam ładne oczy. Tak, mogę je polubić. I tak po trochu. W końcu trochę uwierzyłam w to, że nie jestem taka koszmarna. Ale stać się pewną siebie? Nigdy w życiu! Nawet nie przepadam za takimi osobami... To wszystko osiągnęłam zaledwie w miesiąc. Pozostałe jedenaście miesięcy były wielokrotnymi próbami dotarcia do mnie. Dlatego wierzcie, że dopóki się nie otworzycie i nie podejmiecie współpracy, możecie uczęszczać na psychoterapie latami, a nie wykonacie w swej chorobie ani kroku. I może fakt, że mówią, piszą tak wszędzie, też pewnie to słyszałam, jednym uchem wlatywało, drugim wylatywało... Powiem Wam jeszcze o czymś, co do uczuć i związków. Według moich spostrzeżeń nie koniecznie jest tak, że osoby z depresją mają tendencje do znajdywania sobie "toksycznych" partnerów. To my jesteśmy toksyczni. To my potrzrebujemy nadzwyczaj dużo uwagi, nieustannie bojąc się, że partner opuści nas dla lepszego. Czy Wy też, jeśli partner ma zły humor i nie ma ochoty na czułości, Myślicie, ze to Wasza wina, że nie zasługujemy na miłość, albo jesteśmy za mało atrakcyjni? Płaczecie przez to? A czy Przyszło Wam do głowy, że właśnie przez tą płaczliwość z wymyślonych powodów z d* wziętych partnerzy mają dość tego męczeństwa, nie odbierają telefonów, krzyczą? Czują utratę sił, brak wiary w podołanie tej relacji, odchodzą? "Przechodziłam" cztery związki, kilka dziecinnych, kilka dojrzalszych. Może i nie każdy chłopak był właściwy dla mnie, ale nie byli oni tacy źli za jakich ich brałam. Nie chcieli mnie skrzywdzić, to ja byłam furiatką. Dopiero uczę się szanować uczucia drugiej osoby. Zaczęłam spostrzegać, że im więcej jest uśmiechu na mojej twarzy, tym On bardziej mnie kocha. Chce mnie widywać. Znowu zaczął patrzeć mi w oczy. Znowu widzę u niego wszystkie te cechy, które pokochałam 2 lata temu. Jeśli będę utożsamieniem cech, które on pokochał we mnie, nie będę miała powodów do zmartwień, że kiedykolwiek mnie opuści. No i jeszcze jedno: Nie zatracajcie się. Róbcie wszystko, byleby nie kochać tego szarego nieba w deszczowy dzień. Nie zakochujcie się bezpamiętnie w swoich melancholijnych mądrościach, bo to wilk w owczej skórze... Żeby zachęcić co poniektórych do leczenia i psychoterapii nie dokończę tej myśli, a powiem, żebyście znaleźli sobie takiego "anioła stróża po cywilu" i on zrobi wam detoks mózgów. Bo porównać można to jedynie do toksycznego haju, "bad tripa"... Przepraszam najserdeczniej za moje nieco luźne pismo, polonistki zawsze tego nie lubiły
  4. Witam, przyszłam tu ponieważ bardzo martwię się o swojego chłopaka. Jesteśmy razem 1,5 roku, teraz ma 21 lat. Strasznie przejmuje się pracą, studiami... Zamyka się w sobie lub krzyczy bez powodu. Denerwują go najmniejsze drobnostki, źle uprasowana koszula, jak mu coś nie wyjdzie to cały dzień nie mogę do niego dotrzeć. I mi się obrywa za najmniejsze szczegóły, ciągle siłyszę "to mogłaś zrobić tak, a nie tak" "bo ty nie potrafisz"... Problem był bagatelizowany, winą była obciążana uczelnia i żmudna praca, z której wracał zmęczony i padał do łóżka. Dopiero podczas weekendowego wyjazdu, gdy zmarnowany położył mi głowę na kolanach zobaczyłam jak dużo siwych włosów mu przybyło przez te 1,5 roku... Bardzo prosiłabym o jakieś rady, co bym mogła zrobić, jak mu pomóc. Wydaje mi się, że robię co mogę, a on tylko chowa się w swojej skorupie, a jak już zacznie mówić co go tak naprawdę stresuje i drażni, dlaczego taki jest, to nie potrafię nic zaradzić. Nie potrafię znaleźć mu nowej pracy, choc nawet tego próbuje, nie potrafię uczyć się za niego na studia, choć pomagam mu ile mogę. Strasznie trudno go odciągnąć od tych stresorów, nawet gdy nie powinien mieć zmartwień, całymi dniami rozmyśla o tym co ma do zrobienia za tydzień i rezygnuje z wielu wyjazdów... Błagam, pomóżcie, bo bez jego uśmiechu nie potrafię cieszyć się życiem.
  5. Przyjmując antykoncepcję da się spowolnić postępy choroby, jednak nie da się jej wyleczyć. Tak samo z depilacją laserową, w moim przypadku działałaby na kilka miesięcy, pomijając fakt, że nie wiedziałabym od czego zacząć. Podejrzewam, że niedługo będę odkładać na laser na twarz i będę już powtarzać zabiegi do końca, jakkolwiek ten koniec miałby wyglądać... Nie mogę się przemóc przez to, że na początku musiałabym się zacząć golić, żeby uzyskać ciemne, grube włosy na twarzy, ponieważ zbyt jasnych i cienkich laser wcale nie łapie. Nie wyobrażam sobie tego, do tej pory rozjaśniałam je farbą, chociaż i to już nie pomaga bo wyglądam jak blond małpa. Ostatnio byłam na mszy na Jasnej Górze i ksiądz powiedział, żeby przyjmować cierpienie z pokorą i w nim wytrwać, bo dostaliśmy je jako łaskę, bez której nie bylibyśmy godni zbawienia. Domyślam się, że bez tego krzyża który dźwigam stałabym się jakąś pustą złą laleczką... Czuję się w pewien sposób ukarana.
  6. Przyjmując antykoncepcję da się spowolnić postępy choroby, jednak nie da się jej wyleczyć. Tak samo z depilacją laserową, w moim przypadku działałaby na kilka miesięcy, pomijając fakt, że nie wiedziałabym od czego zacząć. Podejrzewam, że niedługo będę odkładać na laser na twarz i będę już powtarzać zabiegi do końca, jakkolwiek ten koniec miałby wyglądać... Nie mogę się przemóc przez to, że na początku musiałabym się zacząć golić, żeby uzyskać ciemne, grube włosy na twarzy, ponieważ zbyt jasnych i cienkich laser wcale nie łapie. Nie wyobrażam sobie tego, do tej pory rozjaśniałam je farbą, chociaż i to już nie pomaga bo wyglądam jak blond małpa. Ostatnio byłam na mszy na Jasnej Górze i ksiądz powiedział, żeby przyjmować cierpienie z pokorą i w nim wytrwać, bo dostaliśmy je jako łaskę, bez której nie bylibyśmy godni zbawienia. Domyślam się, że bez tego krzyża który dźwigam stałabym się jakąś pustą złą laleczką... Czuję się w pewien sposób ukarana.
  7. Jak mamy wyzdrowieć, skoro mając depresję od dzieciaka tak naprawdę nie znamy innego "ja"? Może czas się z nią pogodzić... Stanął mi przed oczami obraz, kiedy wykręcona z bólu dmuchałam sobie złoty brokatowy pył w stronę żarówki o 4 nad ranem.
  8. Jak mamy wyzdrowieć, skoro mając depresję od dzieciaka tak naprawdę nie znamy innego "ja"? Może czas się z nią pogodzić... Stanął mi przed oczami obraz, kiedy wykręcona z bólu dmuchałam sobie złoty brokatowy pył w stronę żarówki o 4 nad ranem.
  9. Byłam. W nieciekawym. Poza podstawą (wąsy, brzuch plecy) to jeszcze broda, piersi, ramiona. mam 20 lat.
  10. Byłam. W nieciekawym. Poza podstawą (wąsy, brzuch plecy) to jeszcze broda, piersi, ramiona. mam 20 lat.
  11. żalę się wam wszem i wobec, że mam hirsutyzm, byłam i jestem gnębiona od 10 roku życia wszędzie gdzie się zjawię, byłam bita przez matkę i mam ojca alkoholika. nie mam przyjaciół, ludzie ignorują mnie zanim zdołają mnie poznać, może to przez mój tępy wyraz twarzy. amen.
  12. żalę się wam wszem i wobec, że mam hirsutyzm, byłam i jestem gnębiona od 10 roku życia wszędzie gdzie się zjawię, byłam bita przez matkę i mam ojca alkoholika. nie mam przyjaciół, ludzie ignorują mnie zanim zdołają mnie poznać, może to przez mój tępy wyraz twarzy. amen.
  13. Widzę, że wszyscy tkwimy w tym samym kole - nie umiemy się otworzyć, czujemy, że i tak to nikogo nie obejdzie, a właśnie to otworzenie się jest dla nas kluczowe. Tak samo, jakby ktoś poprosił mnie, żebym napisała coś o sobie. Co mam napisać, skoro przyzwyczaiłam się do braku zrozumienia i ignorancji? Świadomość o braku złotego środka tak bardzo demotywuje...
  14. Widzę, że wszyscy tkwimy w tym samym kole - nie umiemy się otworzyć, czujemy, że i tak to nikogo nie obejdzie, a właśnie to otworzenie się jest dla nas kluczowe. Tak samo, jakby ktoś poprosił mnie, żebym napisała coś o sobie. Co mam napisać, skoro przyzwyczaiłam się do braku zrozumienia i ignorancji? Świadomość o braku złotego środka tak bardzo demotywuje...
  15. 20StepsToNowhere

    Depresja objawy

    To się trochę uspokoiłam, ale tego broderline'a wolę sobie nie włączać w autosugestię...
×