Skocz do zawartości
Nerwica.com

Arya

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Arya

  1. Jeśli będziesz miała czas,napisz do mnie: GG 44458105 Chyba się dogadamy
  2. Witajcie! Mam 18 lat i na ogół jestem bardzo energiczną,wesołą dziewczyną. Ludzie zazdroszczą mi mojej niezależności,towarzyskości(zwłaszcza po niewielkiej dawce alkoholu) i dziecinnej radości. Natomiast wieczorem,kiedy jestem sama,wszystko się zmienia. Nienawidzę siebie. Wpadam w szał,drapie się po całym ciele,biję się po twarzy i powstrzymuję się od pójścia do apteczki i zjedzenia wszystkich tabletek. Nie chce żyć. Samobójstwo nie wchodzi w grę,bo nie chce tego zrobić rodzicom,ale chyba nie ma dnia,w którym bym o tym nie myślała. Modlę się o jakąś chorobę,wypadek,cokolwiek. I wiem,że każdy z Was,który to właśnie czyta myśli sobie: "kolejna zakompleksiona gówniara,która udaje,że ma problem żeby zwrócić na siebie uwagę". Nie winie was za to, być może sama bym tak pomyślała Ale nie jest to żaden przejściowy stan ani depresja. Jest tak odkąd pamiętam. Już jako mała dziewczynka uciekałam z domu i się okaleczalam. To tak,jakbym urodziła się bez chęci do życia. A podczas mojego marnego żywota nie wydarzyło się nic, przez co mogłabym być w takim stanie. Nie chce podróżować,nie chce poznawać ludzie,nie chce studiować,nie jestem ciekawa życia.I przez brak tej ciekawości świata nie mam mobilizacji do nauki.W skali depresji Becka'a mam 52 punkty(chociaż wiem,ze test jest mało wiarygodny) Piszę to wszystko tutaj z nadzieją,że ktokolwiek mi pomoże. Jak już wspomniałam na początku,nie widać po mnie bym miała jakiś problem,dlatego rodzice i przyjaciele nic nie robią w tym kierunku. A ja już nie mam siły. Czy ktoś ma podobnie? Bardzo proszę o odpowiedź.
  3. Witajcie! Mam 18 lat i na ogół jestem bardzo energiczną,wesołą dziewczyną. Ludzie zazdroszczą mi mojej niezależności,towarzyskości(zwłaszcza po niewielkiej dawce alkoholu) i dziecinnej radości. Natomiast wieczorem,kiedy jestem sama,wszystko się zmienia. Nienawidzę siebie. Wpadam w szał,drapie się po całym ciele,biję się po twarzy i powstrzymuję się od pójścia do apteczki i zjedzenia wszystkich tabletek. Nie chce żyć. Samobójstwo nie wchodzi w grę,bo nie chce tego zrobić rodzicom,ale chyba nie ma dnia,w którym bym o tym nie myślała. Modlę się o jakąś chorobę,wypadek,cokolwiek. I wiem,że każdy z Was,który to właśnie czyta myśli sobie: "kolejna zakompleksiona gówniara,która udaje,że ma problem żeby zwrócić na siebie uwagę". Nie winie was za to, być może sama bym tak pomyślała Ale nie jest to żaden przejściowy stan ani depresja. Jest tak odkąd pamiętam. Już jako mała dziewczynka uciekałam z domu i się okaleczalam. To tak,jakbym urodziła się bez chęci do życia. A podczas mojego marnego żywota nie wydarzyło się nic, przez co mogłabym być w takim stanie. Nie chce podróżować,nie chce poznawać ludzie,nie chce studiować,nie jestem ciekawa życia.I przez brak tej ciekawości świata nie mam mobilizacji do nauki.W skali depresji Becka'a mam 52 punkty(chociaż wiem,ze test jest mało wiarygodny) Piszę to wszystko tutaj z nadzieją,że ktokolwiek mi pomoże. Jak już wspomniałam na początku,nie widać po mnie bym miała jakiś problem,dlatego rodzice i przyjaciele nic nie robią w tym kierunku. A ja już nie mam siły. Czy ktoś ma podobnie? Bardzo proszę o odpowiedź.
×