
Sabina
Użytkownik-
Postów
37 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Sabina
-
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Sabina odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Ok, ale skad mozesz wiedziec, ze mas wieksze problemy niz ja, nawet mnie nie znasz, myslisz ze moje problemy zwiazane sa glownie z tym tematem? O nie, moja droga...to tylko setna ich czesc...ale nie mam zamiaru Ci ich wymieniac, bo nie jestes nikim mi bliskim, a przesciganie sie w tym, kto ma wieksze problemy uwazanm za dziecinade! -
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Sabina odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Jovita, ja dokladnie zdaje sobie z tego sprawe, ze to jest irracjonalne i nie zycze sobie, zebys mi tutaj sypala takimi tekstami! Kazdy z nas ma problemy, a jezeli nie potrafisz czlowieka pocieszyc, dodac mu otuchy, to moze w ogole nic nie pisz... [ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:10 am ] Goplaneczka, wlasnie tu chodzi o to irracjonalne myslenie magiczne. zdaje sobie sprawe z tego, tylko wlasnie cierpia tez przy tym moi najblizsi, np. mama, czy przyjaciolka. I to mnie boli...kiedy przebywam w topwarzystwie takiej osoby czuje ogromny stres...ale powtarzam sobie: "Niemozliwe, zeby otylosc przeszla na mnie, ona nie jest zarazliwa!" Pomaga albo i nie...pozdrawiam;) -
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Sabina odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Wiesz...nie chodzilo mi o to. Chyba zle mnie zrozumialas. Ja jestem, szczupla osoba i tu chodzi o irracjonalne mysli, ktore przychodza mi do glowy, myslenie wrecz magiczne. Boje sie, ze np. w kontakcie z kims cos takiego sie stanie. -
Hej;) Zastanawialam sie przed wejsciem tutaj na forum tego tematu, o czym wlasciwie ono traktuje...ale teraz nie zaluje ze weszlam. Ashley, wyjelas mi z ust te Twoje sl;owa;) wiesz, to, co piszesz, tez dotyczy mnie, pewnie wielu ludzi, ale dawno temu myslalam, ze tylko ja mam takie problemy, a okazuje sie, ze nie...Wlasnie, nie wiem, jaka naprawde jestem, czuje, ze to wspaniala osoba, pomimo zapewne wad, ale jakos nie potrafier pozwolic jej sie przebic przez te gestwiny na zewnatrz, ktore wlasnie ukazuje swiatu, ludziom...ale wiem, ze juz powoli zaczynam to robic;) bo miec siebie, to najpiekniejszy dar...naprawde;) wiecie co? duzo mialam sytuasji, kiedy chcilaam sie stac kims innym, np[. ktos byl dla mnie wzorem, a ja chcialam byc taka jak on...w gestach, mimice, ruchach, slowach, wygladzie...wszystkim...to tak naprawde dlatego, ze siebie jaKOS TRAKTOWALAM GORZEJ, ALE TERAZ JUZ NA PEWNO NIE ZAMIERZAM TEGO ROBIC, WRECZ PRZECIWNIE, POKAZAC SWIATU, AJK SIE ZYJE;) chce zeby ludzie patrzyli na mie i mowili: jest szczesliwa, jest soba, a przede wszystkim ja tego chce...czuje, ze powoli zblizam sie do tego celu;) Ashley, pozdrowienia serdeczne dla Ciebie, bo Twoje slowa naprawde najbardziej do mnie trafiaja i pomagaja, naprawde...mam nadzieje, ze Tobie i Wam wszystkim tez sie uda;) Pozdrawiam wszystkich;)
-
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
Sabina odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Hej;) zakladam to, bo mam takie problem, chcialabym wiedziec, jak radziecie sobie z problemami tego typu...wpisujecie!!! -
Gratulacje dla Remika!!! Bardzo sie ciesze ze Ci sie udalo...a najbradziej ciesze sie z tego, ze to po prostu mozliwe, zeby wyzdrowiec!!! Bardzo mi pomogl ten Twoj post, naprawde;) Uzywasz slownictwa bezposredniego i to jest fajne, kazdy ma swoj styl i swoj sposob radzenia sobie z nerwica, a to bardzo wplynalo na mnie;) pozdrawiam i zycze dalszych sukcesow;)
-
Przesłanie dla "nowych"
Sabina odpowiedział(a) na CIALO liceum DUSZA muzeum temat w Kroki do wolności
Hej;) Ciesze sie, ze same dobre rzeczy tu piszecie;) to daje wielka nadzieje. Potrzebuje takich rad, jak Wy wszyscy. Jednak czesto jeszcze za czesto, a zmagam sie z NN juz dobrych kilka lat, ogarnia mnie brak wiary w wyzdrowienia...najhbardziej boje sie, ze bede z tym zyla do konca, nie bede mogla zaangazowac sie w jakis normalny zwiazek (ad. "pustka emocjonalna"). Wiem, ze powinnam uwierzyc, i co raz czesciej zaczynam, ale to jeszce nie jest to...wiem, ze potrzeba czasu, ale tak czesto brakuje mi wiary. Wszystko zalezy ode mnie...wiem, ale wciaz wierze w to za malo! Mam wazne dla mnie pytanie...czy to, czego sie baliscie, czy boicie, omijacie wielkim lukiem, jezeli chodzi o natrectwa, idziecie po linii najmnijeszego oporu, czy raczejn walczycie na sile, nawet kiesy strach jesdt tak wielki, ze nie daje zyc? pozdrawiam [ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:26 pm ] becia, zgadzam, sie z Toba;) z nieinteligentnymi ludzmi nnatakie tematy sie nie rozmawia, ja mialak to szczescie, ze od iedy zaczela sie moja nerwica, mowilam o nije tylko wybranym osobom, ktore mnie nie zawiodly i jakos nie cieszyly sie moim nieszczesciem...ale nie powiem tez, ze wszyscy mnie zrozumieli, wlasnie tak jak powiedzial LDR,porownywali swoje zdenerwowanie z nerwica u innych...to strasznie irytujace...ludzie nawet nie zdaja sobie sprawy z tego...i to jest smutne...faktycznie powinno byc wiecej takich programow ukazujacych te problemy, a wciaz za malo sie o nich mowi pozdrawiam;))) -
Czesc Wam wszystkim;) Bardzio sie ciesze, ze w koncu po wielu problemach z rejestracja udalo mi sie tutaj zawitac;))) Choruje na NN i jest mi takze bardzo ciezko. Ale to forum, na ktorym teraz pisze, jest prawdziwa nadzija. Po tym, co przeczytalam, naprawde zaczynam wieryc. Czasem jest to tylko chwilowe, ale coraz czesciej sie zdarza. Bardzo duzo przezylam, jak Wy wszyscy. Byl taki okres, ze nie wstawalam z lozka...bylo b. zle, ale teraz jest o wiele lepiej...ide do przodu, chco wlasnie tez czesto przegrywam, ale coraz czesciej wygrywam z "choroba". Ashley bardzo pieknie to wszystko powiedzialas, moze moglabys mi podac swoje gg, tobysmy sobie pogadaly tak szczerze. Bardzo mi potrzebne takie rozmowy...ione naprawde duzo daja;) Naprawde, wiara jest nam wszysrkim bardzo potrzebna, a ona zalezy od nas, tylko tak ciezko jest to zrozumiec;( no ale trzeba walczyc!!! Musimy w koncu zrozumiec, ze wszystko, nasz wyzdrowienie zalezy od nas!!! To sa nasze mysli, ktore mamy w naszych glowach i to MY panujemy nad nimi!!! Wierze, ze nam sie uda, musi byc dobrze. Przeciez Bóg chce dla nas dobrze, nie ma na celu skrzywdzenia czlowieka, przeciez go umilowal! A nasz cierpienie na pewno ma sens, choc czesto, moze nawet czesciej, nie widzimy w nim sensu... Różo wlasnie po przeczytaniu Twojej wiadomosci, chcialam Cie prosiv o namiary na Ojca pio, jesli mozna tak to kreslic...hehe...ale Piotrek mnie uprzedzil i tu pozdrowienia dla Niego i naoprawde, zgadzam sie z Nim, twoja wiara jest duza, a tak naprawde nie zdajesz sobie z tego sprawy. Nie jestem jakos bardfzo wierzaca, chco bardzo bym chciala, czasami na sile, moze jest to tez czasami interesowne, chce uwierzyc, aby Bóg mi pomogl, ale cud sie nie zdarzy, raczej trzeba samemu sobie poradzic. I z powoedu tej interesownoisci (choc nie jestem pewna, czy to o nia chodzi) mam wyrzuty sumienia. Ale z drugiej strony pocieszam sie, ze to chyba nie tylko o to chodzi...naprawde chce uwierzyc. Uwierzyc mocno. Bo wciaz tej wiary we mnie jest za malo. Ale wierze w to, ze Bóg istnieje i ze naoprawde chce dla nas dobrze;))) I moze wlasnie o to chodzi. Dlatego nie mozemy sie zamartwiac. Zycie przed nami dopiero sie zaczyna!!! Nie mozemy sie poddawac. Nie jestem jaks suoper optymistka, ale przez to, ze to pisze, sama sobie dodaje otuchy, jest mi lzej i naprawde ciesze sie, ze znalazlam takie forum, na ktorym moge powiedziec wszystko co czuje i zostane zrozumiana. Bo zwierzyc mozna sie przyjaciolo, rodzinie, ale kto mnie zrozumie, jak nie Wy;) pozdrawiam Was bardzo serdecznie!!!
-
dzieki...zawsze jakies slowa pozytywne sa wazne;) piszcie, moze powinnam powiedziec piszmy do siebie, bo to dla nas bardzo wazne;))) pozdrawiam
-
czesc;) mam podobny problem...ogromny... z okresleniem, jakie uczucia mna wladaja...nie wiem, co sie dzieje...czesto czuje sie jak taka jakas rzecz bez czucia. Zastanaiwma sie nad tym samym jak Ty do dziecie, tajk ja w stosunku do mamy ktora bardzo kocham, ale nie wiem, bardzo by mi jej brakolwalo...wiem tylkko tyle. poza tym nawiazywanie kontaktow z mezczyznami...wielu mi sie podoba, wielu okzazuje mi swoje swoje zainteresowanie, ale niw iem, czy moglabym sie zaangazowac w jakikolwiek zwiazek tak, abym mogla z cala pewnoscia powiedzic, ze jestem zakochana. Wydaje mi sie, ze nawet gdybym pozornie byla zaangazowana, to gdyby ten zwiazek rozpadl sie, nie czulabym sie jakos bardzo przygnebiona...wyrzucam sobie czesto, ze jest tak, ze chodzi mi tylko o to, aby ktos mnie przutulil, potrzymal za reke, calowal, a co ja mu dam w zamian? Czuje ze mam w sobie ogromne poklady milosci, ale nie potrafie ich ukazac...pozdrawiam!
-
czesc;) Ja nie mam akurat problemu w sferze wiary, chociaz moje natrectwa te troche jje dotykaja, np. ustalam sobie, kiedy moge a kiedy nie moge isc do spowiedzi itp. Ale raczej sie tym, nie przejmuje, chociaz to, ze moje natrectwa istnieja tak dlugo, wprawia mnie w zaklopotanie i wrecz zmusza do zastanowienia sie na tym, czy prztypadkiem nie jestem opetana? Ostatnio rozmawialam o tym z moim psychologiem i stwierdzil, ze nie jestem () ale zawsze mozna prosic kaplamna o moditwe, a ta zawsze sie prtzyda;) Chcilam podzielic sie z wami moimi pogladami na wkrety zwiazane z wiara. Nerwosol, slauchaj, nie zalamuj sie!!! wiem, ze to latwo powiedziec, czesto inni mowia mi to samo, a na mnie to niedziala, ale wazne jest to, ze ktos z toba jest, podtrzumuje Cioe na duchu. Sam moiwle, ze masz kochajaca rodzine, i to jest wazne!!! Tak naprawde nie wiem, ale wydaje mi sie, ze chyba bez psychiatry i posychologa trudno sobie poradzic z naszymi problemami, zalezy jeszcze w jakim stopniu one istanieja. To samo, ze boiszsie, ze nie zostaniesz zbawiony, czy jestes synem szatana, tem Twój strach, swiadczy o tym, ze zwracasz uwage na wiare i ze jestes wierzacy!!! Szatan jest zlem i chce walczyc z Bogiem, a Ty nie mozesz mu na to pozwolic! Boisz sie, a wiec czujesz respekt przed Bogiem, czy to nie swiadczy dobrze?! Nie znam Cie, moeze moje rady sa za smiale, ale z tego co piszesz, pisyujesz, to nie mozesz byc zlym czlowiekiem. Ogarnia Cie po prostu strach, co jest normalne w naszych dolrgliwosciach...Pamietaj...nie jeztes sam! Nie mysl o samobojstwie, bo kazde zycie ma sens. Pomysl, ze wyjdziesz z tego i bedziesz mogl dalej rozwijac swoje piekne zainteresowania;) wszystko zalezy od nas!!! nie wiem, czy Cie choc troche pocieszylam, ale sie staralam...tymczasem pozdrawiam Was wszystkich bardzo goraco;))) piszcie!!
-
Czesc! wlasnie jak ktos powiedzial, pojawilo sie swiatelko... to jest pocieszajace...ale daje to pocieszenie na chwile...a normalnie co sie dzieje? to co zwykle...strach, napiecie miesni, nagromadzenie masowe mysli, ogolnie paniczny lek, m. in. przed tym, ze czyjas otylosc przejdzie na mnie...;( wiem, ze to niemozliwe, a jednak. zastamnawiam sie skad to sie wzielo? mialam szczesliwe dzioeicnstowo, bylam i jestem kochana, ale od zawsze mialam leki przed spaniem sama, musialam spac z kims, najlepiej z doroslym, wówczas bylo lepiej. ogladalam czesto jakies horrory. Poniewaz intereauje asie Staropzytnym Egiptem, czesto ogladalam programy dokumentalne, w ktorych pokazywano mumie, sarkofagi, grobowce itd., pociagalo mnie to, ale zawsze wiedzialam, ze nie bede mogla spac...budzilam rodzicow w srodku nocy...to bylo straszne...juz nawet sasiedzi zaczeli cos podejrzewac... Jezeli pozwolicie, opisze wam troche swoje zycie, jestem tu pierwszy raz, mopze nie powinnam od razu sie otwierac, ale kto ma mnie zrozumiec jak nie Wy??? Nie znam Was, ale licze na dobre rady, nadzieje, wsparcie. Nie wiem, kiedy to sie zaczelo...byc moze od tychg leków...poznije szok, kiedy konczylam Szkołę Podstawowa w szosterj klasie (rocznik eksperymentalny, gimnazjum)...nie chcialam isc do nowej szkoly, chcialam skonczyc szkole starym systemem, ale co moglam poradzic? W podstawowce zawsze mialam swiadectwa z paskiem, uczylam sie bardzo dobrze, bylam ulubienica nauczycieli, ale tak naprawde nigdy nie mialam tego, co bylo wazne...przyjaciol...prawdziwych przyjaciol. poszlam do gimnazjum, pierwszy raz w pierwsej klasie nie mialam swiadectwa z pakiem...zlamanie...co teraz? caly moj system sie zburzyl...no trudno trzeba jakos zyc. W wakacje postanowilam sobie: "Bede sie dobrze uczyc, nawet kosztem przyjazni, znajomych i przyjemnosci" i tak bylo. Zupelnie odseparowalam sie od ludzi...zaczeli mnie uwazac za dziwaczke, ale madra dziwaczke, co bylo dla mnie najwazniejsze. To juz byl rygor, ktory sama sobie ustalilam. Nawet mialam okreslona fryzure "grzecznej uczennicy"- konski ogon spiety bardzo ciasno gumka...kiedy to wspominam, czuje bol i lek...nie chce zeby to wrocilo...;((( no i stalo sie dostalam swiadectwo z paskiem, ale nastepne wakazje nie byly juz tak wesole...zaczelam sobie wmawiac rozne rzeczy. Bardzo lubilam, lubie nadal, ale przez top co teraz wam opowiem, zrozumiecie, dlaczego nie robie tego az tak czesto...Pewnego razu czytalam "Harrego Pottera" cz. I, MOJA SIOSTRA MLODSZA PODESZLA DO MNIE I POWIEDZIALA: " cO TY CZYTASZ, PZRECIEZ TO NUDNE".ODTEGO momentu wmowilam sobie ze nie lubie i nie umiem czytac kasiazek!!......starszne!!!!!!! czulam strach przed ksiazkami tak silny, ze bylo nie do pokonanaia, nie moglam sobie z tym poradzic...nie wiedzialam, co sie ze mna dzieje, poprosilam mame, zeby poszla ze mna do psychologa, ale ona stwierdzila, ze to \chyba nic takiego i nie zabrala mnie tam. A ja juz mialam najgorsze obawy, ze to choroba psychiczna. Bylam pewne ze cos jest nie ta. Ciagle plakalam, to bylo straszne!!! Gdyby ktos zaoferowal mi bardzo duza sume pieniedz7y za cofniecie tego, nie wzielabym....wolalabym umrzec...kiedy po wakacjach poszlam do skzoly, jakos to ustapilo, sila rzeczy siedzialam na j. polskim, poziej liceum, po drodze oczywiscie byly rozne inne przykre sytuacje, ale nie mam czasu aby to juz teraz opowiadac...w liceuym poszlam do psychiatry, okazalo sie, ze to nerwica natrectw, to zabrzmialo jak wyrok...;( wszystko stracilo dla mnie sens, lexzylam sie tez terapeutycznie u psychologa, ale leczenie dopiero zaczelo nabierac sensu, kiedy po dwoch latac h zmienilam lekarza i psychologa....teraz jest o wiele lepiej...wczesniej lezalam ciagle w lozku, spalam, po szkole liceum mialam rok przerwy, bo nie bylam w stanie studiowac. Na szczescie zdalam mature. Ale nie moglam wykonac praktycznie zadnej normalnej czyhnnosci sama. Zreszta co ja wam mowie, sami rozumiecie...teraz jest inaczej, ale ciagle jeszcze voje sie, mam wrazenie, ze to bedzie trwalo wiecznie i... czekam na cud, a cud nie nastapi, wiem, e sama musze sie wziac w garsc, ale to nie takie proste...dobrze, doasc juz tych zwierzen, juz sama gubie sie w tym, co pisze, ale bardzo chcialakm sie wam zwierzyc,bo wiem, ze mnie rozumiecie... pocieszajace jest to, ze nie jestem sama;) pozdrawiam was bardzo mocno;)