ja lecze sie na to już dobrych pare lat. Zaczeło się na studiach wejście do dziekanatu graniczyło z cudem , więc zacząłem najpierw od psychologa i psychiatry dostałem dawke leków (a była ona potężna) które coś tam pomogły ale nie dokońca . Pózniej psychoterapia i dalej potężne dawki leków(taki qń ze mnie).
Efekt po 7 miesiącach było, nie moge powiedzieć troche lepiej stanałem na nogi.Tyle że było to 7 lat temu. Wróciłem na wieś zacząłem prace inne warunki itp... i CO choroba powróciła góra po 2 latach.Ale tak jak mówie to już był inny świat otoczenie inne możliwości. Lecz lekarze są wszędzie więc pędziłem po leki brałem je tak po 6-7 miesięcy potem przerwa też taka(no może raz z rok nie brałem) i laga nazot to samo.Czas leciał ja z lękami zyłem nadal, nigdy sie ich nie pozbyłem ale żyłem , pracowałem w miare spokojne życie. Dokąd to tak miało trwać? Zrobiłem sie stary kawaler bez kobiety(a nawet ich towarzystwa) z rodzicami w domu w małej mieścinie.Powiedziałem se pie... wszystko ja se bede żył sam pracował w wolnych chwilach zajmował się tym co lubie i bedzie git?!No było - do czasu!!! To jest taka dolegliwość żebys nie wiem gdzie był o co robisz to jak cie ma dopaśc to dopadnie.
Teraz jestem na etapie mocnego powrotu lęków , w dużej mierze z własnej winy - dlaczego? Otóż były leki ale było tez piwkowanie z kolegami po robocie no i reszty sie można domyśłeć .....
Dleczego to pisze ? Bo po ostatnim miksie leków z alkoholem cudem nie doszło do tragedii , nic sie nie stało ale modło .Trwało to pare dni Lek sie skończył pieniądze na chlanie też no i zaczą się "zjazd" teraz mi został taki długotrwały lek "asertim" ale on został wypłukany po paru dniach picia i żeby zaczął ponownie działac musi minąć pare dni(tygodni) bo miałem też przepisany doraznie xanax ale wiadomo co się z nim stało(patrz wyżej)
Nie wiem co teraz bedzie? jestem na zakręcie , robota poważnie zagrożona tylko cudem mnie zostawią? Najgorsze jest to jak tu pójść do lekarza i mu o tym powiedzieć? Przepisał mi leki a ja imprezowałem?!Jeszcze ja który na codzień mam trudności z wyrażaniem uczuć (nawet u księdza na spowiedzi nie wszystko powiem)
Jestem chory!Teraz to sam nie wiem co mi jest depresja?schizofrenia?nerwica?lęki?i wreszcie czy to już jest alkoholizm?
Z choroby może i da sie wyjść ale to trzeba robić rozsądnie ale jak sie jest rozsądnym to sie nie jest chorym ?