Skocz do zawartości
Nerwica.com

SHM

Użytkownik
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez SHM

  1. Z tego co widzę Ty bierzesz tianeptynę. Jak ona na Ciebie działa? Ja potrzebuję czegoś, co stłumi lęki, wyciszy stres, pozwoli się skupić ale też skłoni do większej aktywności, pobudzi, pozwoli poczuć emocje. Czy tianeptyna tak na Ciebie działa? Dziś już prawie zrezygnowałem z więcia wenli. Spałem kiepsko, obudziłem się rozedrgany, czuję się jak galareta. Nie mogę skupić uwagi, ale nastrój mam ok. Nie rozumiem tego... :-/
  2. załamka z tymi lekarzami. Czasem mam wrażenie, że są zupełnie głusi na to co się mówi. Sertę brałem długo, PSSD wystąpiło po jakichś 6 miesiącach i odstawieniu mianseryny, którą brałem z sertraliną. Dawkę wenli na tą chwilę mam 75mg ER. Ile brać tej mirty? 15 mg starczy? Nie otumani mnie w dzień? A może przestać brać wenlę??? To dopiero 3 dzień.
  3. Witam! Właśnie zaczynam "przygodę" z wenlafaksyną. Dostałem ją na umiarkowany epizod depresyjny z lękiem (anhedonia, apatia, niskie libido). Lekarz wybrał ją rzekomo właśnie ze względu na zgłaszane przeze mnie zastrzeżenia co do efektów ubocznych SSRI w sferze seksualnej. Kiedyś brałem sertralinę w dawce 200mg i ona położyła mi seks totalnie. W zasadzie nawet nie wiem, czy wrócił do dawnej formy, mimo upływu dwóch lat. Pierwszy dzień był koszmarny, czułem się źle, zakręcony, ziewałem jak szalony. Dziś trzeci - jest lepiej. Niestety nie ustępuje ten dziwny lęk. Ciekawe ile czasu muszę czekać. Jednak na takie rzeczy alprazolam jest the best Załatwiam sobie na wszelki wypadek mirtazapinę. Myślicie, że to dobry wybór? Nie chcę jednak jej stosować póki nie będę musiał, bo nie chcę chodzić senny. Jakie macie doświadczenie z wenlą?
  4. No i dostałem wenlafaksyne...
  5. Dzięki za posta. Mimo, że jesteś w trudnym okresie to walczysz i chyba to jest najważniejsze. Ja jestem zrezygnowany. Często myślę, że teraz robię ostatnie podejście...
  6. Otóż to... ja też nie chcę pozostać bierny na to co mi zaproponuje lekarz. Oczywiście nie jestem specjalistą, ale wiem, że czasem oni idą po najmniejszej linii oporu. Dlatego też jestem tu, pytając miedzy innymi Ciebie o zdanie :) Właśnie czytam o tianeptynie i moklobemidzie, trazodon też ma interesujące działanie.
  7. Nie, nie chcę. I w sumie nie boję się iść do lekarza. Bardziej boję się tego, że nie będę w stanie normalnie funkcjonować bez leków. Znam cudowne działanie alprazolamu - gdyby nie jego właściwości uzależniające mógłbym go brać codziennie. Nie usypia, dzięki niemu jestem spokojny, zorganizowany, wydajniej pracuję... chyba jestem taki, jaki chciałbym być. U mnie stereotyp jest chyba taki, że każdy lekarz daje "na odwal się" SSRI nie licząc się z konsekwencjami u pacjenta. Ważne aby poczuł się dobrze po 21 dniach i papa... A to, że muszę iść do psychiatry mnie nie stresuje - jest mi to obojętne, jak wszystko.
  8. Tylko, że inny byłem jakieś 10 lat temu... może zmieniłem się w takim smutnym kierunku? Nic mnie nie odpręża... nawet seks... bo czuję przez cały czas strach, że się nie sprawdzę. Najchętniej leżałbym całe dnie w łóżku. Lubię spać. To chyba jedyne co lubię.
  9. Witam! Zmagam się z czymś, co przerasta już moje możliwości. Nie wiem czy to depresja czy to nerwica... wiem, że cierpię. Opiszę kilka objawów, może będziecie w stanie mi powiedzieć, czy czas już udać się z tym do lekarza. Oto lista objawów: 1) w zasadzie nie opuszcza mnie taki podskórny, nieuchwytny lęk/stres. W momentach ekstremalnych paraliżuje mnie, nie potrafię myśleć, wyłączam się, najchętniej wtedy uciekałbym do domu, pod kołdrę. 2) nie mogę na niczym skupić uwagi, nawet podczas pisania tego postu już wstałem z 15 razy, umyłem naczynia (jeden kubek, reszta została) i wiele innych 3) najgorsze są poranki - nie mogę nic zjeść, w brzuchu kamień, dotknięcie szyi lub mycie tylnych zębów powoduje odruch wymiotny 4) prawdopodobnie mam coś takiego, co nazwałem kaszlem psychosomatycznym - jak mnie tak mocno ściśnie to potrafię kaszleć aż do łez, mimo że płuca zdrowe, nie palę papierosów. Pracę mam lekko stresującą ale nie ponad przeciętną. Powinienem sobie z tym radzić, ponieważ warunki pracy obiektywnie są dobre. Oczywiście biorąc pod uwagę moją ocenę własnych kwalifikacji, non-stop uważam, że coś spieprzę... ale to już inna sprawa. 5) nic, zupełnie nic mnie nie cieszy, nie odczuwam żadnych emocji poza lękiem, nie wiem co to pozytywne uczucia, śmiech, radość, odprężenie, mam wrażenie, że to zupełnie obce pojęcia. Nie czuję się przybity czy smutny, melancholijny. Nie czuję nic... nic prócz lęku z nieznanego mi powodu i obojętności na wszystko. 6) zupełnie nie spotykam się z ludźmi. Po powrocie z pracy kładę się na sofie i nic nie robię. Moje życie towarzyskie nie istnieje. Weekendy samotnie spędzam w domu, czasem wychodzę na spacer. 7) sfera seksualna... katastrofa - klasyczne problemy z utrzymaniem erekcji. Zero popędu. To powoduje oczywiście kolejne frustracje. pustka w głowie - nie potrafię wymyślić co zrobić z czasem wolnym, nic mi się nie chce. Nawet jeśli coś przyjdzie mi do głowy, po chwili sam to torpeduję, bo bez sensu, bo lepiej zostać w domu, bo mi się jednak wcale nie chce. 9) nie czytam, nie chodzę do kina, teatru.... staję się troglodytą 10) mam problemy z jedzeniem... zero apetytu, żołądek ściśnięty, zmuszam się do jedzenia aby utrzymać wagę na przyzwoitym poziomie. Mam 37 lat, ogólny stan zdrowia jest chyba dobry, nie piję alkoholu, nie palę papierosów, nie używam narkotyków i dopalaczy. Mieszkam w dużym mieście, mam pracę, nie mam jakichś większych problemów. Nie ma sielanki, ale również nie ma dramatu. Czy taki już jestem? Czy da się to zmienić? Bo jeśli nie, to takie życie mnie nie interesuje. Kiedyś byłem inny, aktywniejszy. Umiałem się cieszyć ale i płakać. Czułem emocje. Dziś czuję się jak żywy trup... to nie ma sensu. Wypowiedzcie się proszę czy jest dla mnie jakiś ratunek? Nie za bardzo chciałbym wspomagać się lekami, może jakaś terapia? Leki mnie albo otumanią, albo zupełnie zabiją mi libido - przynajmniej te o których mam jakąś wiedzę. A ja chcę tylko poczuć spokój i znów odczuwać emocje, kreować je, być aktywniejszym. Pozdrawiam czytających. SHM
×