Skocz do zawartości
Nerwica.com

blachcherry

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia blachcherry

  1. ja też mam lęki. ale bardziej lęki tego typu że coś się stanie, że każdy się ze mnie śmieje, że jestem do niczego, boję się panicznie o wszystkich bliskich. Kiedy przykładowo- mój narzeczony nie obiera telefonu ja od razu mam wizje Bóg wie czego, telepawę nie do opanowania, chodzę spocona i płaczę. Nawet w biały dzień kiedy rozsądek podpowiada mi dziewczyno, padła mu bateria to nerwy zwyciężają... Co do włosów- szczerze jakoś nie zauważyłam wypadania. Pocieniowałam je i po prostu zamiast być ich więcej jak zawsze po pocieniowaniu nagle zostało mi kilka włosów na głowie, obcinałam je 4 miesiące temu od tej pory urosły może 2 cm i są cienkie jak patyki, jakby potargane.. oczywiście nigdy przedtem tanie nie były podciananie końcówek dodawło im objętośći. Z rana w ogóle wyglądam jak trup. Od tygodnia doszedł brak apatytu. Jeszcze 2 tyg temu tłumaczyłam to sobie miesiączką- czasami zdarzyło mi się mięc gorsze dni przed okresem. ale okres minął a mi jest jeszcze gorzej i mam jeszcze większe nerwy:( ogólnie to zaczynam sama się bać o swoją psychikę. Nie potrafię opanować niechęci i irytacji do bliskich. Siedze całymi dniami sama i do nikogo nie mam ochoty się odzywać. i wkręcam sobie różne dziwne rzeczy, jakaś podejrzliwa się zrobilam, aż wstyd mowić...
  2. bardzo dziękuję za porady. dodam jeszcze że po chwili przemyśleń na ten temat zaczyna mi się wszystko skladać w całość. To musiało się zacząć już dawno, jakieś pól roku temu zaczęłam się zastanawiać gdzie moje włosy!! Mam o połowę mniej włosów na glowie niż dotychczas, a ja głupia zwalałam to na szampon albo złe cięcie fryzjerskie chociaż obcinalam włosy tak jak zwkle... To rozdrażanienie poddenerwowanie... Może faktycznie jestem chora:( Dzisiaj zaraz po wstaniu zmierzyłam tętno; godzina 8.00 miałam 101.
  3. Wow. Własnie po przeczytaniu kilku wypowiedzi uświadomiłam siebie, że chyba też cierpię na tę fobię, albo przynajmniej posiadam jej jakieś objawy... no więc: - wystąpienia publiczne to dla mnie stres nie do ogarnięcia- jestem spocona, mam zaciśniętą szczękę, jąkam sie, tydzień przed już o tym non stop myślę, a 2 dni przed nie śpię - równiez nie potrafię się podpisać kiedy ktoś patrzy mi na ręce - wstydzę się iść ulicą- na przykład w sytuacji gdy ktoś siedzi na ławkach, czuję że się ze mnie śmieją, stresuje mnie to - nie patrze ludziom w oczy na uliczy tylko na ziemię, ewentualnie obieram jakiś punkt. Akurat tu już dawno zauważyłam i próbowałam przełamać, ale nie potrafię, normalnie jakby blokada mi te oczy w dól ciągnęła:( - wstydzę się spotkań ze znajomymi. Boję się zostać sama z kimś kogo dobrze nie znam. Gadam wtedy jak najęta żeby nie było ciszy ale głupoty bez sensu i wszyscy potem się ze mnie śmieją. Niemniej jednak cały czas mam w głowie- żeby ktoś przyszedł, żeby stamtąd uciec. - oprócz mojemu narzeczonemu nie patrzę w oczy nikomu - stresują mnie rozmowy z przyjaciółkami, mam wrażenie że gadam głupio. spotkania z nimi też mnie stresują - wstydzę się np przejść sama przez Kościół,wyjść do ubikacji w restauracji, czy duże zbiorowisko ludzi, kiedy ludzie na mnie patrzą. stresuje mnie to - ogolnie to mam masakryczne koltanie serca w sytuacjach nerwowych. a ostatnimi czasy przechodze trudne chwili więc non stop mam to kołatanie, pocenie, miękkie nogi. - w zasadzie to nie mam znajomych oprcz najbliższych przyjcaciół- zawsze bałam się wyjść z grupa po zajęciach, balam się że nikt nie będzie ze mną rozmawiał, że się tam nie odnajdę. mam swoich bliskich kilku przyjaciół i z nimi się trzymam ale czasami również spotkanie z nimi mnie stresuje. - zauwazyłam ostatnio ze dziwnie zacowuję się np. w sklepie. kiedy ktoś się mi przygląda ja popadam w taki stres, że zaczynam się dziwnie zachowywać. Czy coś ze mną nie tak? Czy wielu np. skromnych, niesmiałych ludzi ma takie myśli?
  4. Witam. Mam pewne pytanie. Otóż zawsze byłam nerwową osobą, jako dziecko nawet pamiętam, iż rodzice jeździli ze mną do lekarza, gdyż miałam napady lękowe, zbyt szybki puls. Od jakiegoś czasu przechodze bardzo trudne chwile, spowodowane tym, że od prawie roku nie mam pracy, dodatkowo dochodzi do tego utknięcie w domu rodzinnym i odizolowanie od narzeczonego, przyjaciół. Bardzo jestem przez to wszystko poddenerwowana, zestresowana, podminowana. Niemniej jednak od jakiś trzech, czterech miesięcy zauważyłam u siebie dziwne objawy. Niemal przez cały dzień mam bardzo silne kołatanie serca, towarzyszy mi ono od momentu wstania, budzę się bardzo zdenerwowana, odczuwam bardzo silny lęk. W ciągu dnia objawy te nasilają się. W zasadzie to kołtanie nad ranem pojawiło się już wcześniej a później tylko się nasilało. Cały czas mam ochotę płakać, nie potrafię się powstrzymać, jestem agresywna, unikam w ogóle towarzystwa w domu, wszyscy mnie irytują. Dodatkowo cały czas chodzę zlana potem, czasami mam wrażenie jakbym "odplywała", mam miękkie nogi. Niemniej jednak to kołatanie serca jest nie do zniesienia, odczuwam to cały czas nawet jak momentami czuję się spokojna, jak mam lepszy dzien, to serce bije tak, że czuję je w piersi i te stany lękowe, są nie do zniesienia Naprawdę zaczynam mieć dość wszystkiego, dodatkowo te objawy naprawdę mnie dręczą. Ponadto wszystkiego się boję. Boję się spotkania z bliskimi przyjaciółmi, boję się o moich bliskich, mam jakieś straszne lęki ale w zasadzie nie wiem o co. Kiedy na przykład pokłócę się z kimś bliskim nawet nie z mojej winy , mam straszne poczucie winy, dręczy mnie to i znowu pojawiają się te lęki, że to moja wina, że powinnam się wstydzić, że musze przeprosić bo inaczej ta osoba mnie odrzuci. Dawniej taka nie byłam. Prosze o poradę: czy to jest normalne? Czy to jakieś chwilowe załamanie, czy raczej jakaś glębsza nie wiem- depresja, nerwica? Ostatnio próbowałam o tym powiedzieć bliskiej osobie to mnie wyśmiała, że ludzie mają większe problemy...
×