Skocz do zawartości
Nerwica.com

kitsene

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kitsene

  1. Witam. Sprawa jest nieco krępująca, lecz strasznie mnie dręczy. 6lat temu moje objawy sie zaczęły wraz z zobaczeniem "ducha", cóż, nikt w nie nie wierzy tak samo jak ja wcześniej. Sytuacja mocno utknęła mi w pamięci. Przez ten długi czas, z dnia na dzień mam odczucia, że ktoś na mnie patrzy, ktoś jest obok mnie, zaraz mi coś zrobi, ogromny strach. Wraz z tym wielkie problemy ze snem. Od jakiegoś czasu gdy kłade sie spać, słysze śmiechy, szepty, tak jakby wiadomości leciały w tv a wszystko wyłączone. Głosy najbliższych, własne myśli i ten strach, że ta osoba która mnie obserwuje od sześciu lat sie odezwie. Nie moge być sama w domu, nawet w pokoju, jestem sparaliżowana, ciągle coś słysze. Apropo leczenia to od 5 lat brałam leki na depresje oraz shizofrenie, lecz jak sie już polepszyło zaprzestałam ich brania. Wszystko zaczęło sie na nowo. Nie wiem czy to są objawy groźniejszej choroby, ale najbliźsi zasugerowali mi coś z tym zrobić. Nie bardzo chce powrócić do leków, chyba, że to będzie konieczne. Następne pytanie: czy leki psychotropowie mają jakieś interakcje z innymi? Czy przy nich jakieś leki są mniej skuteczne bądź wcale? Wole pierw zapytać niż sie tym zadręczać Czekam na odpowiedzi
  2. ralph po komentarzach tutaj jednak zdecydowałam sie zapisać do psychiatry. Zostaje mi tylko znalezienie jakiegoś dobrego w mieście. Rany są już zagojone, zostały tylko paskudne blizny. Niekiedy ta reakcja ludzi paraliżuje... Tylko nie wiem co dalej. Zapisze sie, będe mieć leki. Ale trzeba robić coś dalej
  3. bittersweet chodze na grupe wsparcia od trzech lat. Niewiele pomaga...
  4. Tylko ten przewodnik za bardzo sie obijał, lub nie miał GPS'a w drodze
  5. Saraid były momenty, gdzie psycholog jedynie za kase nic nie robił, więc była zmiana. Przeważnie co niecały rok zmieniałam, były grupy wsparcia. Słyszałam jedynie teksty: weź sie w garść, wszystko zależy od Ciebie. Rozmowa toczyła sie jedynie o moich planach. Gdy stwierdzałam, że wiem tyle co on mi może powiedzieć to była zmiana. Niestety nie wiem nic o psychoterapeutach, nie znam różnicy. Od 3lat uczęszczam do grupy wsparcia. ralph dziękuje za odpowiedź, w pewnym momencie aż sie rozpłakałam . Napewno jak zadecyduje nie pójde do tego samego lekarza. Chociaż po tym co zrobił mi poprzedni mam wstręt do leków. Niestety tak bywa, że rodzina musi wyjechać, bo jak sie utrzymać w polsce? Nie lubie pojęcia "tniesz sie". Zazwyczaj jest to problem młodych nastolatków gdzie jedno zadrapanie uważają za nie wiadomo co. Nie wiem co bym zrobiła, gdybym chciała dodać tą końcową rane. Bałam sie iść do zszycia ich, boje sie ściągnąć opatrunek, boje sie reakcji ludzi. Ale mimo samotności, mimo wszystkich oporów musze sobie radzić, obowiązki wykonywać. Na samotność jakoś większej rady nie mam, ponieważ jestem bez pracy, a szkoła zaocznie w niemiłym towarzystwie. candy14 zawsze znikałam, jak to napisałam poniżej. Ne potrafiłam sobie wyobrazić, że taki psycholog mógłby mi pomóc nic nie robiąc.
  6. znów zaczęłam samotny tydzień. Nie mam nikogo. Brak mi przytulenia.
  7. Witam. O moim stanie nie lubie rozmawiać, ani pisać. Jestem tak wyczerpana, że gdzieś to wylać musze. Niestety nie w życiu realnym bo nie mam takiej osoby. Psychoterapeuta nie potrafi mi pomóc. Chodze do psychologów kilka dobrych lat. 2lata temu zaczęłam sie leczyć psychiatrycznie na depresje. Gdy wspominam ten stan robi mi sie nie dobrze. Nienawidze o tym myśleć. Ta bezradność... Leki były dla mnie o wiele za mocne, zrobiły ze mnie typową rośline, nie człowieka. Gdy było już troche lepiej odstawiłam by normalniej funkcjonować - pomogło. Śmiałam się często a uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Ostatnio wszystko zaczęło sie rujnować. Rzucił mnie facet, z którym miałam sporo planów, opuściła mnie rodzina, bo pojechali "za pracą", a ja zostałam sama. Mieszkanie niemal puste, dobijające. Ciągłe kłótnie z własnym ojcem, ciągle jakieś wymyślone hasła na mój temat. Siedze i ciągle pisze, szukam pomocy, chociaż nie umiem jej znaleść. Nie wiem gdzie. Ciągle łzy. Dziś ściągnęłam opatrunek z nadgarstka po ranach spod żyletki, zostały tylko głębokie szramy. Tak sie zastanawiam, czy moja dusza i serce ma takie same rany? Czy większe? Nie mam nikogo. Każdy wyjechał, każdy mnie opuścił. Nienawidze siebie. Próbuje jakoś wyjść z tej sytuacji, myśle o powrocie do psychiatry. Ale czy to jest jedyne wyjście? Nie chce tych leków, ale jak mają mi pomóc i uspokoić to sie przekonam. Tylko co dalej? Psychologów zmieniam często, żaden nie potrafi pomóc. Z depresji wyworzyły sie stany lękowe, mój mózg zaczyna świrować i otrząsam sie słysząc jakieś głosy niby z reklamy. Prosze poradźcie, jak nie będzie pomocy to nie wiem co zrobie..
×