Skocz do zawartości
Nerwica.com

opadamzsil

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez opadamzsil

  1. Wiesz co, ja mam podobny problem. Od 5 lat wraz z nerwicą coś stało się z moim wzrokiem, strasznie szybko mi sie męczą oczy, wystarczy chwila siedzenia na komputerze i zaraz mam czerwone oczy, bołe i zawroty głowy. Ze strony okulisty nic nie widać, jestem zdrowy a czuje, ze oczy odmawiają mi posluszenstwa... Mam swiatlowstret, problemem dla mnie jest prowadzenia auta, zwłaszcza w nocy, gdy swiecą ostre światła. gdy wchodze do klubu i mrugają lasery, mam wrazenie ze dostane padaczki, a z przesuwanie się rzeczy mam to samo co Ty - kiedy mam zmęczony wzrok odnosze wrazenie ze przedmioty sie przesuwają kiedy patrze na nie
  2. Cześć wszystkim zgromadzonym tu na forum jestem mile/boleśnie zaskoczony, że tylu was tu jest... Nie jestem zwolennikiem internetowych forów ale założyłem to dlatego, że pewnie tak jak i wy, próbujecie się nawzajem zrozumieć, boicie/wstydzicie się mówić o problemach i własnej chorobie swoim bliskim, rodzinie, przyjaciołom... Pewnie mijając się na ulicy większość ludzi nie wzięłaby nas za osoby dźwigające taki ciężar na swoich plecach i głowie, bo przecież wyglądamy normalnie tylko w środku nas coś działa nie tak... Ludziom się wydaje, że jak ktoś ma problemy natury psychologicznej to odrazu jest czubkiem, ale większość tych co to mówi nie domyśla się, że oni też mają w sobie coś popieprzonego, bo każdy dziś widzi wady czyjeś a nie swoje... Pisze tutaj, bo nie potrafie poradzić sobie z własnym charakterem, a co za tym idzie z własnym życiem.... Strasznie brakuje mi pewności siebie przez co wpadłem w nerwice i przez t otroche wegetuje zamais brać życie pełnymi garściami.... żyje z tym już 5 lat i nie potrafie za bardzo pozbierać własnego Ja, pokazać pazura ludziom, którzy mi szkodzą, czy grożą lub chcą mnie wykorzystywać... Mam ogromny problem z konfrontacją z obcymi ludźmi, być może jest to spowodowane tym, że jestem jedynakiem, na którego mamusia huhała i dmuchała, natomiast ojciec jako tako zachowywał się jak facet, choć nigdy nie nauczył mnie być facetem... Kocham ich za to i nienawidze, po części jest to ich wina i moja... Zawsze szukałem w swoim otoczeniu ludzi dających mi poczucie bezpieczeństwa i rozrywke. Moim problemem jest to, że widze wokół mnie ludzi pewnych siebie natomiast sam nim nie jestem... W pewnym momencie zacząłem działac jak dupoliz - na siłę uzyskiwać czyjąś sympatię żeby się przypodobać, uzyskać nowe znajomości, być lubianym.... Jak dziś widze, nie wyszło mi to na dobre, bo niektórzy chcieliby wydawać moje pieniądze a nie własne.... Choroba dopadła mnie gwałtownie z dnia na dzień , dosłownie myślałem ze umieram, pamiętam ten dzień jak dzis nawet dokładną datę... Od tego momentu przerwałęm studia, zapisałem się na terapie grupową, pozniej na indywidualną... otoczenie patrzylo na mnie jak na czubka choc było to zwiazane tylko z tym że chodze do psychologa... na domiar złego w przychodni do ktorej chodzilem pracowała mama mojego bliskiego kolegi - w myslach miałem to że jestem spalony i ludzie nawet bliscy maja mnie za wariata... strasznie drażni mnie ten temat, do dziś nie potrafie udać się do psychologa - od 4 lat nie miałęm ani jednej wizyty, a tabletki brałem tylko dwa miesiace i sam odstawilem... Postawiłem na to że sam sie z tego wylecze, jak widze z miernym skutkiem... kiedy czytam swój tekst zbierają mi się łzy w oczach, ślina staje mi w gardle, oczy uciekają od światła... Tak bardzo chciałbym żyć normalnie, coraz bardziej boje się że niebawem albo zrobię krzywde sobie albo komuś... Wczesniej dla poprawy pewnosci siebie zapisałem sie na sztuki walki, obecnie chodze regularnie na siłownie, ale tylko po to żeby wyrzucać z siebie cała frustrację, zło i żal do siebie... W kwestii miłości jestem w stanie zająć się kobietą ale tylko na chwile, zwiazek obecnie nie w chodzi w gre, boje się że nie sprostam wymaganiom, brak mi pewności siebie, nie jestem w stanie zabrać kobiety gdzieś na weekend, wycieczke czy wyjazd ponieważ cierpie na agorafobie i boje sie jej pokazać że prawdopodobnie jestem słabszy od niej.... Nie chce tez niepotrzebnie angażować się i podrywać, bo nie jestem w stanie dać kobietom poczucie bezpieczeństwa i rozczarowania. Między znajomymi udaję skurwi...a choć tak naprawde czuje się niepewny i miękki jak gąbka. W domu jestem moznaby rzec tyranem, mam ciętą ripostę, odpowiedź na każde pytanie i pokazuje swoje bezczelne prawdziwe oblicze. Poza domem bywam potulny i czuje się jak ubezwłasnowolniony, chce być prawdziwym facetem, który jest w stanie wszystkiemu stawić czoła i nie przejmować się ogółem, i byc pozbawionym emocji, chociażby umiarkowanie, macie podobne doświadczenia kochani ?!
×