Skocz do zawartości
Nerwica.com

gie_em

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez gie_em

  1. gie_em

    Fobia społeczna!

    sluchajcie kochani lęki biora sie z tego, że gdzies kiedys w naszym sercu rozgrywal sie dramat, ktory nie zostal rozwiazany. Moglbyc nawet malutki, ale byl. Psychologia mowi, ze to ma teraz ciagly wplyw podswiadomie na nas, ze to nas atakuje i sie boimy. I dobrze mowi. Ale zastanowcie sie nad slowem podswiadomie. I tutaj klania sie slowo duchowosc. Podswiadomie, tzn duchowo. Ale dlaczego ciagle sobie przypominacie o czyms tam, nawet nie wiedzac co to, bo to bo przeciez jest to na skraju poznania? Jest ktos taki, kto nie da wam spokoju do konca zycia, bylebyscie tylko sie bali. A w leku dziwne zeczy do glowy przychodza ..no nie?? Czy zauwazyliscie, ze sie bojac czesciej myslicie o czym zlym niz dobrym? Przejde do sedna. Szatan nie da Wam spokoju, bylebyscie tylko nie szli droga dobra. Lekarstwo jest tylko jedno. Pan Jezus, który jest Drogą, Prawdą i Życiem. Tylko jest jedno ale. Trzeba Go przyjac, to co mowi i postepowac zgodnie z jego nauka. Cierpie na lęki, fobie spoleczna od wielu lat, bralem lekarstwa, ktore oczywiscie najczescie pokonuja tylko objawy. Teraz widze przyczyny, nie dramaty, lecz po prostu grzechy, ktore w moim sercu wyryly rany. Dlaczego wyryly? Bo przeciez wiedzialem gdzies tam "podswiadomie" ze to co robie nie do konca jest dobre. Moje sumienie walczylo a ja z nim i w koncu grzech sie pojawil. Ot cala przyczyna. Jesli nie zniknie przyczyna, kiedys wszystko wroci. Takze glowa do gory. Zrobcie sobie poradny rachunek sumienia a na pewno zauwyzcie sporo smieci, ktore nadal oblepiaja wasze serce.
  2. i jeszszce jedno..w zasadzie dotarło to teraz do mnie teraz.. Skupianie się na sobie....to chyba najważniejsza przyczyna naszych schorzeń. Przecież non stop myśłimy, analizujemy co się z nami dzieje...kochani...zapętlamy się sami w sobie ..tak działa czarna dziura w kosmosie...wszystko do niej wpada..i nic nie wylatuje, nawet swiatlo... nie pozwolmy sobie stac taka dziurą i ..... wyjdźmy z siebie i ofiarujmy coś komuś, miłe słowo, uśmiech, przyniesienie węglarki dla starszej pani, a może krótka pogadanka z człowiekiem bezdomnym i wsparcie go miłym słowem, może pogodzenie się z wrogiem, kimś kto nadepnął na odcisk, a moze wolontariat..sam o tym myślę choc do niedawna taka rzecz wogole nie przeszła by mi przez głowę... a moze podziękowanie komus za mało istotną przysługę z dawien dawna, a może pełen sympatii usmiech do teściowej i spytanie jak sie czuje .. pamietajmy..matka Waszych kochanych żon... a nie główny bohater żartów..wymieniać można w nieskończoność.... może wtedy już nie będziemy jak czarna dziura wsysać wszystko ...lecz wypuścimy światło..jak gwiazda... zabłysniemy i zaczniemy rozpalać innych..ogrzewać ich... ..nie może..na pewno..... pozdrawiam
  3. oj....najpierw beda sie dziac rzeczy straszne.. tak to jest napisane w Biblii..takze mysle ze wyprzedzeniem ok miesiecznym, rocznym wszyscy sie dowiedza ze to JUZ TERAZ. na razie dzieja sie rzeczy .. jakie sie dzialy od pokolen... takze..wg mojej opinii..jeszcze nie ma znakow...zyj spokojnie i dobrze..
  4. gie_em

    Jest ciezko

    a wiesz co....weź sie troche a moze i mocniej przegłodź.... nie zaszkodzi..pij co godzine tylko pol szklanki wody... po piewrsze masz od wymiotow przewrazliwiony zoladek,przelyk i usta..wiec odpoczna i troche sie zaleczą po drugie....organizm jak zglodnieje porzadnie to moze wreszczie sie zastanowi i zatrzyma tresc... po trzecie ... odwiedz lekarza ..bo owrzodzenie przelyku to fizjologicznie powazna sprawa.. po czwarte... w miedzy czasie juz stosuj porady,ktore Ci przekazalismy....
  5. gie_em

    Jest ciezko

    sluchaj ..kolego drogi ja na nerwice cierpie z przerwami od 22lat. odwiedzilem mase psychologow i kilku psychiatrow, bralem leki jednak gdy sobie uswiadomilem ze to wszystko wyplywa z mojej nadmiernej wrazliwosci i egoizmu, zaczalem wszystko odwaracac. Zaczalem przebaczac wszystkim ktorzy mnie skrzwydzili, przestalem zazdroscic, zaakceptowalem siebie ze swoimi ulomnosciami....i co? cud.... czego i Tobie zycze... mam nadzieje Ciebie tutaj spotkac za kilkanascie dni i wysluchac rewelacyjnej relacji.. oczywiscie nie odzegnuje Ciebie od wizyty u jakiegos specjalisty, jesli masz taka potrzebe...ale tak naprawde odpowiedz na swoje problemy znajdziesz w swoim sercu. trzyzm sie.. z Bogiem....
  6. wystarczy, ze sobie uswiadomisz, ze zaden czlowiek nie zna daty konca Swiata. Moze byc za tydzien, rok albo za milion lat. Wiec nie ma co zawracas sobie tym glowy...w stylu..oj boli boli..to rak..i zyjesz z ta swiadomoscia przez 2 tygodnie az do badania, ktore stwierdza ze to wrzod..tyle ze te 2 tygodnie robia ogromna dziure w twojej psychice... Powiedz sobie tak..dzien konca Swiata zna tylko pan Bog i basta... i problem sie skonczy... pozdrawiam
  7. dopowiem tylko ze mialem "dziwny" przypadek podczas redagowaniaa postu.. otoz zapragnalem go napisac w momencie silnej potrzeby podzieleniem sie szczesciem oraz zasugerowaniem pewnej drogi ku wyjsciu z opresji. Pisalem go dosyc dlugo i przy probie zapisania zostalem wylogowany i poproszony o ponowne zalogowanie. Po czym zniknal moj post i wrocilem do strony glownej (poprostu zakonczyla sie sesja). I teraz pytanie..co teraz..tyle energii zmarnowanej..czy ponowic probe pisania ?? tak tez zrobilem, tym razem zapisujac wczesniej tekst w zewnetrzym edytorze tekstu..choc juz to nie bylo to samo co pierwowzor. Tego samego dnia wieczorem poczulem silne napiecie i cala noc byla dziwnie niespokojna. Ja wiem ze "komus" zalezalo, bym nie dawal swiadectwa. pozdrawiam
  8. Teraz mam 45 lat. Zaczęło się, gdy miałem lat kilkanaście. Takie delikatne, ledwo namacalne uczucie, niezbyt przyjemne. Nie wiedziałem, co to jest, bo przecież młody człowiek tak dogłębnie nie analizuje. Jest to jest. Później było coraz gorzej, aż końcu w wieku 22 lat nastąpił krach, po miesięcznym, silnym napięciu i stosie spalonych papierosów. Następnie okres lepszego samopoczucia. Ale ciągle twierdziłem, że chodziło samopoczucie. I coraz mocniejsze wyalienowanie. Zacząłem odwiedzać bioenergoterapeutów, psychoterapeutów, psychologów, psychiatrów.. I każdy machał głowa, cos tam mówił .. ale nigdy konkretnie, co to jest.. Była metoda Silvy, mase ćwiczeń relaksujących, tysiące stron internetowych ze sposobami radzenia sobie ze stresem. Było raz lepiej, raz gorzej.. Następnie pojawiły się lekarstwa, m.in. xanax(niesamowita poprawa samopoczucia, ale wiadomo, na krotko, bo uzależnia). Później straszne pogorszenie, zacząłem bać się panicznie ludzi, znajomych a nawet rodziny. otoczenia, przestrzeni, i musiałem się ratować długim zwolnieniem lekarskim. Były myśli, nawet te najgorsze. Przez przypadek, w wielu 37 lat trafiłem na efectin, który na kilka lat dał mi stabilizację i pozwolił powrót do pracy. Wtedy .. zacząłem rozumieć, że przyczyną złego samopoczucia jest lęk, ciągły i coraz mocniejszy. Kiedyś dawno był tak ledwo namacalny, że myślałem, że to tylko samopoczucie teraz uderzył tak mocno, że go rozpoznałem. Zawsze, gdzieś w tle, czasami bardziej, czasami słabiej w moim życiu był pan Bóg. Prosiłem Go o poprawę „samopoczucia”, chodziłem do kościoła… Przełom nastąpił teraz, w czasie adwentu. Może dlatego też, że rozpoczął się również Rok Wiary. Zacząłem analizować, dlaczego się boję. Pytałem pana Boga, dlaczego. I otrzymałem odpowiedź. Kilkadziesiąt lat życia w napięciu wyzwoliło straszny lęk ..ale skąd napięcie? Psycholog powie ..z nierozwiązanych problemów i będzie miał rację. A co podpowiedział mi Bóg? To samo, tyle tylko że te problemy to moje życiowe przewinienia, moje grzechy, moje stanięcie w poprzek wspaniałej naturalności, albo moja reakcja na czyjeś błędy. Zawsze wiedziałem co robiłem źle, ale to było raczej tylko dostrzeganie a w większości po prostu moja ślepota i głupota. Co robiłem źle, że prawie zrujnowałem sobie życie? Odpowiedz jest prosta. Postaram się w kilku słowach podać przyczynę: Nie kochałem siebie i nie szanowałem (tzw. brak samoakceptacji) – a to za długie, a to za krótkie, ktoś pięknie się wypowiada a jak tak nie potrafię albo analizowanie bez końca, dlaczego tak głupio się zachowałem albo powiedziałem, jedzenie w biegu, pośpiech – brak szacunku do swojego ja. Rozwiązanie..pokochaj siebie, jakim jesteś czyli zaakceptuj .. w końcu takim zostałeś stworzony .. ze wszystkimi „ograniczeniami” i wadami. Jeśli te wady przeszkadzają Ci być dobrym człowiekiem, to pracuj nad tym. Zazdrość – ktoś się pięknie wypowiada a ja tak nie potrafię, a oni tak się śmieją, są tacy wyluzowani, albo żona taka super wyluzowana w obecności innego faceta, taka radosna i wiele innych wyplywających z zadzrosci sytuacji. Więc jak to naprawić, co zrobić, przecież nie łatwo tak to przemienić. I tu trzeba przestawic swój egocentryzm o 180stopni. Boże, dziękuje ci za mojego kolegę, który jest taki elokwentny, tak świetnie się wypowiada A moja żona jest taka radosna, a przecież to moja zona…jak on umiejętnie zarządza swoimi pieniędzmi…itd..itp.kochani….zadziałało..wystarczy spróbować. Zresztą…o co tu być zazdrosnym..przecież za kilkadziesiąt lat nas nie będzie na Ziemskim padole…wiec co mi z tej zazdrości, która niszczy..a przecież wolimy budowac. Przebaczenie – kumple się wyśmiewali, ktoś powiedział cos przykrego, ktoś z mojej rodziny zrobił krzywdę moim dzieciom. I banały i rzeczy trudne…wybaczyć..ale jeśli nie wybaczę..co zyskam..nic…ale gdzieś te złe uczucie braku przebaczenia będzie powoli wypalało dziurę aż… wiec przebaczyć bo on zawinił…a ja czy jestem lepszy… kochani …kilka ton ciężaru mnie na barkach… To tylko wycinek rzeczy, które mnie trapiły, a jest tego sporo…każdy z nas może szukać dalej….opierając się np. na dekalogu, prawach kościelnych itd. Zapewne nie od razu znikna wszystkie przypadłości, czasami pojawi się jakiś lęczek, może panika…ale mając nadzieję sercu oraz ta niesamowita radość życie zacznie nabierać rumieńców. ..czego z serca Wam życzę. Oczywiście sami się nie wyleczymy..Wznieśmy nasze serca do Boga..On pomoże.. pozdrawiam Z Bogiem Gie_em Gdyby ktoś chciał pogadać .. GG: 45875483 Sorki za błędy
×