Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tomek, Wrocław

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tomek, Wrocław

  1. Kilka dni temu umówiłem sie z dziewczyną i było bardzo fajnie do momentu aż zaczeliśmy mówić dlaczego nigdy nie miałem dziewczyny, i tak doszło do rozmowy na temat mojej nerwicy i leczenia. I minelo kilka dni jej telefon milczy, nie odpisuje na sms, na nic. Zero kontaktu. A do momentu jak nie zacząłem mówić o nerwicy było super. Ta nerwica mnie wykończy. Mam juz tego dosc
  2. Dasz radę z tego wyjsc jak tego bardzo chcesz a pisalas ze chcesz. Ja meczylem sie z tym 6 lat a narazie od kilku miesiecy mnie juz to nie meczy i chce rozpoczac normalne zycie. znalesc dziewczyne, itp. Tobie tez sie uda z tego wyjsc, zobaczysz.
  3. U mnie to się zaczęło 6 lat temu, po śmierci ojca. Poprostu wstałem w nocy bo coś mnie obudziło, tak jakby ucisk w potylicy i takie uczucie drętwienia w niej. Ale pomyślałem sobie, pewnie się zależałem i to przejdzie. Ale rano trzeba było iść do szkoły, i wtedy się zaczeło na poważnie, drętwnienie coraz gorsze, i do tego doszły okropne zawroty głowy, szybkie bicie serca, duszności, cały sie trząsłem, zaczeło mnie mdlić i brzuch cały był jak balon twardy. Oczywiście nie poszedłem wtedy do szkoły tylko do lekarza. Lekarz powiedział mi ze to jest nerwica wegetatywna, i przepisal nervosol. I potem to jakos przeszło, pilem ten nervosol. Ale 2 miesiace pozniej w święta Wielkiej Nocy się zaczela (te same objawy co wyżej tylko doszło uczucie jakbym mial zaraz zemdleć i umrzeć) sie ta nerwica rozwijac. I tak te objawy dreczyly mnie przez okolo 15 do 20 godzin. Pamietam to jak dzis. Nie wiedzialem co sie ze mna dzieje. Potem przeszlo na kilka dni. Pozniej chwycilo mnie w szkole, skad musialem wyjsc na korytarz bo myslalem ze umre w klasie. Trwalo to rok. Pozniej byly tylko takie male ataki kilkuminutowe. Ale pomyslalem sobie dam rade to chyba sie juz skonczylo. Minela matura bylo super, zadnych nerwow. Ale przyszly studia i siedze na wykladzie i notuje a tu nagle zaczyna sie cos kotlowac i sercu w glowie. W ciagu kilkunastu minut bylem juz "gotowy". Dalsza czesc zajec spedzilem w domu, choc nie pamietam jak sie tam znalazlem. Pamietam tylko ze walczylem w autobusie zeby nie umrzec (mialem bardzo silny stres przed komunikacja miejska), zeby mnie nikt nie musial zbierac z podlogi w tym autobusie. Pozniej bylo tylko gorzej, silniejsze ataki, dlugosc ich trwania byla rozna. Od kilkunastu minut do kilkunastu godzin. Ale najgorszy horror nerwicowy przezylem w autobusie 134 na klecinskiej w moim miescie jak mialem jechac na praktyki do US. Nie zapomne tego do konca zycia. Bylo bardzo goraco, pierwszt dzien praktyk, korek na klecinskiej jak zawsze z rana, godzina juz 8 a ja na 8 musze byc na miejscu i tak sie zaczelo, stoje w tym zatloczonym autobusie a to sie rozpoczyna. Dusznosci okropne, nie moglem prawie oddychac,powietrze lapalem jak karp, serce mi tak tluklo ze je slyszalem, mdlilo mnie tak okropnie ze musialem zaciskac usta z calych sil co z lapaniem powietrza nie bylo prostym zadaniem, cale cialo mi sie trzeslo jakbym mial prakinsona. Musialem z calej sily sciskac porecze w autobusie aby rece sie nie trzesly, w glowie mi sie tak krecilo jakbym byl po 6 piwach, mialem straszny swiatlowstret, i najgorsze bylo to ze zaczelo mi sie robic slabo, tak z 12 razy w ciagu 40 minut jazdy robilo mi sie slabo. Myslalem ze zaraz umre ze to sa moje ostatnie sekundy zycia. Zaczalem sie modlic w myslach, ale to nic nie dawalo. Ale jakos przezylem ten horror i wysiadlem z tego autobusu, caly spocony, umeczony Byla dopiero 8:30 a ja czulem sie jakbym caly dzien pracowal fizycznie bez odpoczynku. I tak potem meczylo mnie codziennie na tych praktykach ale juz z mniejszym nasileniem. Jeszcze meczylo mnie potem na wykaldach w domu na ulicy, gdziekolwiek. W ostatniego sylwestra wupilem duzo szampana, i mialem potem takie same objawy jak agapla. Na kacu meczylo mnie to przez 3 dni. Wreszcie moja mama zadzwonila do psychiatry, który dał mi lek i jakos zyje teraz, bez lekow. Mam nadzieje ze to sie skonczylo i juz nigdy nie powroci, NIGDY.
  4. A może jesteśmy skazani na samotność. Może na tym świecie nie ma kobiet przypisanych dla nas.
  5. Jest tutaj na tym forum kobieta z Wrocławia oczywiście wolna.
  6. Mój tata nie żyje. Zmarł w 2001 roku, miał wypadek samochodowy. Będę musiał porozmawiać z mamą. Gdzie jest ta jedyna
  7. Nadopiekuńczość objawia się tym że mama się mnie pyta, gdzie ide, dokąd, kiedy wróce, z kim sie spotykam, weź parasol bo bedzie padac, uwazaj na przejsciu dla pieszych, itp. A jak niema mnie dłuzej to dzwoni ciągle. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:55 pm ] Może tutaj na forum znajdę miłość swojego życia, dziewczynę z którą będę mogł zwalczać tą nerwicę.
  8. Ja nigdy nie mialem dziewczyny ale bym chciał mieć, ale przez tą nerwicę lękową i przez nadopikuńczą mamę mam małe szanse na znalezienie tej jedynej. Raz sie spotkałem z dziewczyną ale jak jej powiedziałem, że mam nerwicę telefon jej milczy. Chyba uznała mnie za wariata Moje koleżanki ze studiów wychodzą za mąż a przez moja nerwicę chyba nie znajdę żadnej dziewczyny, a nie chcę ich oszukiwać że jej nie mam i się leczę.
  9. Witaj Joanno. Jak ja zacząłem brać Seroxat tak jak Ty czułem się rozdygotany, głowa mnie bolała w okolicy czoła po prawej stronie, kręciło mi się w głowie, miałem też lekki światłowstręt. Miałem też rozszerzone źrenice. Po 4 dniach brania Seroxtau dostałem dziwnych "omamów" wzrokowych. To się stało jak zgasiłem światło w pokoju i nagle na ścianie zaczęły wędrować różne wzorki i tak jęździły z 30 minut, oczywiście mnie już dusiło na maxa, i tak przelatałem całą noc. Ale po dwóch tygodniach wszytkie niepożądane objawy minęły. Zaznaczam że nie mineły z dnia na dzień tylko stopniowo. A teraz czuję się świetnie, żadnych lęków, stachu, kołatania serca, pocenia się. Jest super. Przemęcz się tych kilka bądz kilknaście dni a zobaczysz że będzie coraz lepiej i lepiej. Trzymam za Ciebie kciuki że dasz rade. Musisz dać radę. Pozdawiam i życzę miłego dnia. Tomek
  10. Dziękuje za odpowiedzi. Będę musiał porozmawiać z mamą o tym że nie jestem juz dzieckiem, choć wiem że to będzie bardzo trudna rozmowa, i nie wiem jak sie zakończy, mam nadzieję że będzie ok. Narazie jestem na etapie szukania pracy, więc jestem finansowo użależniony od mamy. Byłem dzisiaj w dziekanacie na AE i już po dwóch godzinach zaczęły sie telefony, ale dla świętego spokoju odebrałem i powiedziałem gdzie jestem, co robie, i kiedy wróce.
  11. Mam 23 lata, nigdy nie miałem dziewczyny, nigdy się nie całowałem, nigdy nie byłem na dyskotece. Powiedźcie czy to jest normalne. Moja mama nie pozwala mi wychodzić na dyskoteki, wychodzić na dłużej a jak już wyjdę to dzwoni co pięć minut (dosłownie). Kiedyś jak byłem na uczleni i mi się przedłużyły wpisy to miałem 46 nieodebranych połączeń. A jak przyszedłem do domu too.... "czemu nie odbierasz, po co masz ten telefon........itp, itd do samej nocy". Ojca nie mam bo biał wypadek samochodowy. Kocham swoją mame bardzo ale jakoś czuje sie jak na uwięzi. Dodam jeszcze, że leczę się na nerwicę lekową od kilku miesięcy (lek który biore to Seroxat). Teraz jest już lepiej i mogę wychodzić bez problemu, tylko mam tak jakby "zakaz" od mamy. W tym roku ukończyłem studia licencjackie i zacząłem studia magisterskie uzupełniające, ale swoją przyszłość widzę w czarnych kolorach. Dziękuje. Pozdrawiam Wszystkich i czekam na odpowiedzi :) Tomek
×