Może Was zaskoczę, ale jeśli chodzi o szczere rozmowy to prowadzimy je juz od bardzo dawna. O wszystkich swoich obawach jej mowie lub jej powiedziałem. Wiecie jakie to są ciosy dla kobiety? Łzy, nadzieja, obawa... Słowa ranią niesamowicie. Bardziej niz rany cielesne - gdyz trafiaja w serce. A świadomość, że wypowiadam je bedac szczery przygnebiaja mnie.
Ktoś pewnie powie, że po co to robić. Nie wiecie jak trudno jest odejść, zostawić osobę z którą się dzieliło życie. Myslicie ze mozna od siebie odpocząć... Moja partnerka nie widzi takiej opcji. Jesli sie rozstaniemy to nie zobaczymy sie do konca zycia. A co jesli tego bedziemy zalowac. Zyc oddzielnie, a wyrzuty sumienia i swiadomosc ze bylo tak blisko ciazyly przez cale zycie.
Możliwe ze mam za bardzo wyidealizowane podejscie do zwiazku. Trudno powiedzieć czego się tak boje. Myślę, że punktem początkowym była ta cała ceremonia (strach przed wystąpieniami, bycie na swieczniku) oraz okoliczności ustalenia początkowej daty. Ja chcialem daty jak najpozniejszej, moja narzeczona wraz ze swoimi rodzicami jak najszybciej.
Jak jest miedzy nami... hmm nie zaczelo się to od wielkiej milosci rodem z Hollywood. Znalismy się od dawna. Wspolna praca. To ona wyznala mi uczucie, ja nie chcialem jej zlamac serca i zaczelismy sie spotykac. Jednak od razu znalezlismy wspolny jezyk. Bardzo duzo moglismy rozmawiac na rozne tematy, ogromne zaufanie, wszystko robilismy wspolnie. Kosztem wlasnego zycia i tej swojej strefy prywatnosci. Wszystko ustalalismy pod siebie. Malo spontanicznych chwil. Wyjazdy wakacyjne podczas ktorych bylo wspaniale. Zawsze podczas nich wszystkie moje watpliwosci byly rozwiewane. Nadawanie na tych samych falach - to byla i jest nasza domena. Pewna dziewczyna ktora poznala Nas na wakacjach stwierdzila, ze tak idealnej pary jeszcze nie widziala. Duzo kolegów mowilo, nad czym ty sie zastanawiasz, masz aniola, idealna kobiete, na Twoim miejscu juz dawno bym to zrobil.
Z tym, że jest to Mój pierwszy powazny zwiazek... Gdzies przeczytalem: Motyle z brzucha czasem odlatują, a prawdziwy przyjaciel pozostanie na zawsze. Tylko czemu tak bardzo zaczałem chcieć tych motyli...
-- 06 sty 2013, 13:45 --
To akurat usłyszałem od swojej narzeczonej. Z tym, że Ona jest przekonana, że to serce nie pozwala odejsc...
Czy uważasz, że żyjąć z Kimś, spędzać niemal każdą wolną chwilę, ufać, pomagać, dochodzić do porozumienia, mając wspolne pasje, podobną wrażliwość i skromność można go nieKochać? Nawet czując, że ta osoba jest bratnią duszą...