Skocz do zawartości
Nerwica.com

wind78

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia wind78

  1. Witam, nie wiedziałam gdzie mogę sie wyżalić, ewentualnie otrzymać jakiś odzew więc trafiłam tutaj. Forum sobie podczytuję juz długo, ale dopiero dziś siedząc sama w ciszy poczułam potrzebę żeby napisać. Dziś zmarła moja babcia - osoba która była mi tak bliska jak mama, bo to ona mnie wychowywała i z jej zdaniem zawsze sie liczyłam. Niby jej choroba i słuszny wiek (90 lat) mnie do tego przygotowywały, ale... boli zawsze choćby nie wiem jakie były przygotowania Czuje że po raz kolejny staczam się w otchłań depresji, bo śmierć babci była tylko (lub aż) dopełnieniem tego co sie ze mną działo ostatnio. Wymienię w wielkim skrócie żeby nie rozpisywać się na kilka stron: - po studiach przeżyłam kilka miesięcy w nieleczonej depresji, były myśli samobójcze, kompletny brak radości i energii do życia. Jednym słowem kilka miesięcy wymazanych z życia. Na dodatek bagatelizowanie tego przez bliskich, awantury w stylu "weź się w garść" (gdybym mogła to bym to zrobiła bo jestem z natury silna baba); - przeszłam przez anoreksję a później bulimię - podźwignęłam się z tego sama z pomocą męża i lekarza (ginekologa). Ale koszmar czasem powraca; - pól roku po ślubie rozstałam sie z mężem bo był uzależniony od koksu, pracy i alkoholu a także agresywny (przemoc psychiczna) a uważał że wszystko z nim ok. Po kilku miesiącach jego ciężkiej pracy nad sobą dałam mu drugą szansę i jak sie okazało - opłacało się bo pojawiło się nasze upragnione dzieciątko (kiedys debilna lekarka mi powiedziała że wg niej nie jest możliwe żebym kiedys zaszła w ciąże a jeśli już to nie utrzymam tej ciąży!!! Załamałam się po tym jak można się domyślić). - niestety po 1,5 roku koszmar powrócił i mąż znów wpadł w pracoholizm i koks (na szczęście bez alkoholu i agresji). Jestem przy nim, wspieram go w walce i leczeniu (chodzi do psychiatry), ale czuję że to wszystko wysysa ze mnie i tak marne resztki pozytywnej energii. A moje malutkie słoneczko bardzo mnie potrzebuje i nie rozumie że mama sobie nie daje rady. - całe życie walczę z okropnym brakiem pewności siebie, poczuciem beznadziejności, tego że jetem gorsza i cokolwiek bym nie zrobiła to nigdy nie jestem z sibie dumna i zadowolona, nie potrafie przyjmować pochwał. Mam też swoje różne denerwujące natręctwa i lęki. Okazywanie uczuć i słabości przychodzi mi z wielkim trudem, często czuję w środku straszna pustke emocjonalną na zmianę z wielkimi wybuchami emocji gdy blokada puszcza. - jako 9 latka byłam molestowana przez księdza. Całe życie sobie wmawiałam że to nic takiego, nie miało wpływu na moje psyche bo przecież nie doszło do niczego poważnego (dotykał mnie przez ubranie). Ale teraz zdałam sobie sprawę że chyba miało to spory wpływ na całe życie bo przecież nie godziłam sie na to, a wykorzystał mnie człowiek który był dla mnie autorytetem. Nigdy o tym nikomu nie wspomniałam. Jutro mam wizytę u psychiatry ale cały czas sie zastanawiam czy jest sens, może jestem beznadziejnie słaba i gdybym sie postarała to sama bym sobie poradziła ze wszystkim i moja dusza przestałaby cierpieć. Zawsze, przy każdym problemie każdej rangi słyszałam w domu "weź się w garść, problemy to mają inni a nie ty". Albo nieustanne porównywanie do dzieci znajomych (oczywiście tylko tych którzy odnieśli większy sukces niż ja w jakiejs dziedzinie). Niby mam ochotę do niego iść i wszystko z siebie wyrzucić, ale z drugiej strony boję się czy facet też sobie nie pomyśli - "dziewczyno, co ty masz za problemy".
×