Skocz do zawartości
Nerwica.com

sylka880

Użytkownik
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia sylka880

  1. Zdecydowanie to możliwe, tak naprawdę wszystko można sobie wkręcić. Ja już sobie wkręcałam, ból ręki, nogi, kolana, piersi, brzucha, odbytu. Wszystkiego...
  2. chyba tak ja swój stolec sprawdzam co chwilę jak jakaś nienormalna, non stop szukam w nim krwi...
  3. ja codziennie rano ogladam sie w lustrze i macam... dostałam leki od psychiatry od jutra zaczynam je brac... mam juz dosc wszystkiego.. probuje sobie tlumaczyc zeby z tym skonczyc, ze co ma byc to bedzie....
  4. Aha pulsowanie jak przestałam o tym myśleć mi przeszło czyli jak zwykle wkręcanie sobie samej.....
  5. Ja mam to samo, wcześniej latałam od lekarza do lekarza. Teraz też już mi się nie chce, każdy mi mówi żebym wyluzowała bo to chodzenie na wyniki itd. nic nie zmienia. Jeżeli naprawdę miałabym być chora to organizm i tak to w jakiś silny sposób pokaże. Dziś mam psychiatrę zobaczymy co powie i jakie leki przepisze..
  6. A ja wracam tu po 5 latach. Chodziłam na terapie brałam leki. Pokręciło mnie 5 lat temu do takiego stopnia, że z płaczem zadzwoniłam po rodziców, żeby zawieźli mnie do psychiatryka. Zawieźli, co prawda nie zostawili mnie w szpitalu, tylko dostałam leki. (NAJLEPSZE JEST TO, ŻE PRZEZ TE WSZHSTKIE LATA CO BAŁAM SIĘ WYMIOTOWAĆ ANI RAZU NIE ZWYMIOTOWAŁAM, A W DZIEŃ CO PRZEPISAŁ MI LEKARZ LEKI, NIC NIE JADŁAM I WSZYSTKO ZWRÓCIŁAM) Tak czy siak wracając do tematu po roku terapii i brania leków, doszłam do siebie. Nie powiem, że jestem wyleczona całkowicie. Dalej jak ktoś obok mn ie wymiotuje nie czuje się wspaniale, ale jest znacznie lepiej. Sama od tamtej pory nie wymiotowałam, ale nie raz miałam sytuacje, że było blisko. Bałam się, ale tak znośnie. Uważam, że jestem wylecozna w 70%. Przez 5 lat, atak paniki na punkcie wymiotów miałam może z 3 razy. I to nie na tyle mocny, żeby utkwił mi w pamięci. Także da rade się z tego wyleczyć, ale moja rada dla wszystkich. Nie zwlekajcie tylko sie leczcie! Czym dłużej się to ciągnie tym gorzej z tego wyjść. Ja również chcę zajść w ciąże i na dzień dzisiejszy jestem tak zmotywowana tym, że chciałabym dziecko, że nie myślę o wymiotach. Pewnie mi się to zmieni do pierwszego rzyganka ale próbuje się nie nakrecać. Niestety z emetofobii przeszłam na inną nerwicę.. inaczej utrudniającą życie.. Ale dalej utrudniającą. Pozdrawiam wszystkich
  7. Hej wszystkim, pierwszy raz piszę tutaj na forum. Ale wasze odpowiedzi czytam już od dawna. Zacznę od tego, że 5 lat temu miałam straszny lęk przed wymiotami (do takiego stopnia, że bałam się wychodzić z domu, że zwymiotuje przy kimś itd.) tak, wiem brzmi to śmiesznie. Leczyłam się prawie rok, chodziłam na terapię brałam leki. Po roku przeszło. I do tej pory tego nie mam. Aczkolwiek od marca zauważyłam, że obsesyjnie myślę o chorobach. Zaczęło się od tego, że rok temu pod pachą miałam różne dziwne guzki, i nikt nie był na początku w stanie dojść od czego. Gdy się wyjaśniło trochę się uspokoiłam. Bo wcześniej przez kilka miesięcy żyłam w stresie. Wyleczyłam się i wszystko niby okej. Jednakże, w marcu zachorowała moja babcia, która niestety w lipcu zmarła. Ona panicznie bała się śmierci, byłam przy tym jak krzyczała, że nie chce umierać. Zmarła na raka, jako druga już z mojej rodziny. Od tamtego momentu zaczęłam sobie wkręcać najróżniejsze choroby. Miałam już według swoich wymyślań, chłoniaka, białaczkę, raka kości i pewnie jeszcze dużo innych. Teraz mam faze na raka jelita. Było, źle od marca. W wakacje trochę się uspokoiłam, bo miałam dużo zajęć. Ale od 2 miesięcy jest tragicznie. Ciągle oglądam się w lustrze, sprawdzam czy nie mam jakiś siniaków (a mam podatność na nie, bo często mam za niskie żelazo. (sprawdzane u lekarza) taka moja natura. Potrafię macać się po całym ciele, jak coś sobie wbije do głowy nie potrafię tego odpuścić. Do takeigo stopnia, że potrafię wychodzić nawet przy rodzinie do łazienki i sprawdzać na ciele czy nie mam aby guza. Albo czytać w internecie od czego co itd. Właściwie to non stop od razu po pracy czytam o jakiś chorobach. Jest to dla mnie okropne, cały czas myślę, że mam raka. Robiłam wyniki z krwi dwa razy w tym roku. Wszystko okej oprocz jednego odrobine przekroczonego parametru, a ja dalej szukałam w internecie co mi jest. A sami wiecie ze czym więcej sie czyta tym gorzej. Ale apogeum było kilka dni temu, kiedy podcierając się zauważyłam różową plamę na papierze pocierając się(tak naprawdę nie wiem, nawet czy to była krew) chociaż myślę, że tak. Więc już byłam pewna, że mam raka jelita. Właściwie to byłam przekonana. Więcej ta krew się nie pojawiła. Podejrzewam, że to może jakiś hemoroid. Ale oczywiście jak to zauważyłam. To dostałam ataku paniki pierwszy raz po 5 latach, dosłownie sparaliżowało mi ręce i stopy (własnie tak kiedyś miałam). To wszytsko tak uprzykrza mi życie, że już sobie nie radzę. Zaraz święta a ja nie potrafię się z nich cieszyć. Kiedy zaczęłam sobie tłumaczyć, że pewnie to nie rak. Bo oprócz śladu tej różowej krwi nic mi się nie dzieje, nie chudnę, czuje się ogólnie dobrze, nic mnie nie boli itd. Minimalnie się uspokoiłam. Chociaż dalej odczuwałam stres. Dziś wydawało mi się oczywiście, że czuję pulsowanie w brzuchu. Ale ja już sama nie wiem czy naprawdę czuje, czy sobie to wkręcam. Mam dość, naprawdę dość. Chcę cieszyć się z życia... Jutro zapisałam się na wizytę do psychiatry... To moja ostatnia nadzieja.
  8. Witajcie kochani , ostatni raz na tym forum udzielałam się 2 lata temu kiedy były swieta i miałam wirusa nie mogłam sobie z tym poradzić ... pamiętam to nadal. Ale przechodzę do sedna , przez te 2 lata wiele się nie zmienilo , mój strach nie zmalal ale i nie pogłębił się . Przez te 2 lata nie wymiotowałam ani razu . Oczywiście było wiele sytuacji kiedy czułam ze zaraz zwymiotuje itp. Dwa lata temu moi bliscy wkurzali się na mnie ze tak panikuje itd. teraz im to przeszlo , oczywiście czasem mowia ze przeesadzam itd. ale nie docinają mi z tego powodu. Ja nie boje się wychodzenia do ludzi , ze ktoś zwymiotuje , lub ze zwymiotuje ja . Jeżeli o to chodzi to jeszcze jakos sobie radze. No jakbym zobaczyla wymiotujaca osobe na pewno nie bylaby to dla mnie mila sytuacja ale przezylabym to jakos , zresztą w ciągu tych 2 lat nie raz takie rzeczy widziałam.Ale konkrety , wczoraj miałam osiemnastke :) była rodzina , znajomi (a caly tydzień miałam wirus) cholernie się balam ze znowu przy wszystkich zaczne tworzyć cyrki , ale nie było mi nie dobrze z 3 razy oczywiście chwilke ale przemogł0am się i było wspaniale , nie balam się nawet przez sekundę ze ja lub ktoś inny zwymiotuje (dodam jeszcze , ze ja nie uważam na to co jem , pije. ) oczywiście ze to moje urodziny poleciałam z temtem i wypilam dużo za dużo . wczoraj nie myslalam o konsekwencjach ,( niestety) dziś wstałam i jest tragicznie , nie sadzilam ze kiedykolwiek będę czula się tak zle , caly czas chce mi się wymiototwac , panikuje ... jestem zalamana a na 15 mam znowu cala rodzine... nie wiem jak dam rade .... MOZECIE MNIE KOCHANI KARCIC ZA TO ZE GLUPIA JESTEM ZE TYLE PILAM I MACIE RACJE CHOC Z DRUGIEJ STRONY , JESTEM DUMNA Z SIEBIE , ZE NIE PANIKOWALAM TYLKO POTRAFILAM SIE BAWIC . KOCHANI JESTEM Z WAMI A WY BADZCIE ZE MNA
  9. U mnie też zaostrzyło . Może przez pierwszy tydzień było lepiej bo stwierdziłam , że to jednak nic takiego ...Ale potem bylo coraz gorzej..
  10. Dobra dziewczyny podajcie jakieś sposoby żeby się uspokoić ja mam jeden głupi ale mi pomaga , czasami wieczorem jak mam atak . To otwieram okno (oczywiscie na chwile) troche zawsze zmarzne i klade sie spac nie wiem , czemu ale wtedy latwiej zasypiam , i jakos zapominam o tym ze mi niedobrze przez to ze jest mi zimno. No i oczywiscie nie ruszam się nigdzie bez cukierkow mietowych .
  11. Mówicie o lekach . Czy one pomagają bardzo ?
  12. Mireille Mam anemie i wlasnie dlatego mam przejsc dodatkowe badania kontrolne... To byla moja najgorsza wigilia w zyciu.. Nie wiem jak u was.. Moj chlopak nawet nie wytrzymal i juz powiedzial mi kilka chamskich slow.. A z rodzina sie poklocilam , bo mieli do mnie pretensje ze siedze i placze w swoim pokoju a nie jestem z nimi.. A mi po prostu bylo niedobrze. W tą niedziele mam jechac do rodziny .. A jeszcze nie czuje sie dobrze.. bo ten wirus mi nie przeszedl.. Co myslicie ? Jechac czy tez nie ? Boje sie ze znowu narobie problemow.Ale z drugiej strony chce sie spotkac z rodzina bo rzadko sie spotykamy.. -- 27 gru 2012, 22:08 -- Zabela Mysle , ze tak by nie bylo. I na pewno byloby ci duzo latwiej.. Ale jesli mam byc szczera .. Odkad czuje sie coraz gorzej to moj zwiazek wlasciwie z dnia na dzien sie rozpada i coraz czesciej mysle , ze powinnam to skonczyc . Bo on sie tylko meczy..
  13. Czytałam czytałam .... Ja sie boje pojsc do szpitala... To bedzie tragedia.. Obym nie musiala..
  14. Ja jestem taka głupia.. że np. w wigilie bylo mi tak niedobrze i dzwonilam i pisalam do niego nawet w czasie jego kolacji wigilijnej blagajac , zeby powiedzial ze bedzie okej.. I zeby ze mna pisal .. Bo wtedy mi lepiej..
  15. Mi nawet nie jest tak głupio zwymiotować przy innych .. Bardziej sie tego boje.. Ehh .. Ja chce zeby ktos byl przy mnie (oczywiscie tylko ludzie ktorzy wiedza co mi jest)... Najbardziej mi glupio .. ze moj chlopak coraz bardziej przez to meczy sie ze mna..
×