Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jei

Użytkownik
  • Postów

    32
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jei

  1. Jei

    Fobia społeczna!

    Moje objawy są dosyć dziwne, mam stwierdzoną fobię społeczną, lęk uogólniony ale nie do końca jestem przekonany czy to jest to. W głębi siebie czuje, że jestem całkowicie inny. Chciałbym wychodzić gdzieś ze znajomymi (zakładając że bym ich miał), chodzić na kursy i rozmawiać z ludźmi a na pewno nie siedzieć prawie cały czas w domu, jak to ma teraz miejsce. Można powiedzieć, że poza rodzicami nie rozmawiam normalnie z ludźmi, odpowiadam tylko na ich pytania. Mogę z nimi pisać, ale przecież to nie o to chodzi. Prawie cały czas czuje nieokreślony lęk i napięcie, w pewnej szkole wychowawczyni powiedziała nawet, że zachowuję się jakbym spadł z księżyca Miała racje, mam dziwne odczucie że ten świat to nie jest miejsce, w które miałem trafić. Może w jakimś innym czułbym się normalnie, ale jednak jestem tutaj i muszę jakoś żyć. Często się zamyślam i w odczuciu ludzi jestem mało poradny. Nie zliczę lekarzy, których już odwiedziłem. Byłem nawet u dwóch hipnotyzerów (nie dali rady mnie zahipnotyzować ani pomóc mi w jakikolwiek sposób, co wzbudziło nie tylko moje ale i ich zdziwienie), bioenergoterapii, jasnowidza, psychologów (którzy po jakimś czasie stwierdzali, że nie są w stanie mi pomóc), psychiatrów (żadne leki nawet nie przybliżyły mnie do normalnego stanu). Byłem kiedyś u lekarza w związku z trochę dziwnym zachowaniem serca - wszystkie badania wyszły dobrze. Byłem u lekarza z bólami głowy - miałem zrobione EEG, tomografię komputerową i nic. Nie wiedzieli co napisać w diagnozie, więc napisali że mam napięciowe bóle głowy. Na co dzień odczuwam podwyższone tętno i poczucie odrealnienia. Mam kilka sposobów na poprawienie swojego funkcjonowania, ale to bardziej leczenie objawów a nie przyczyn. Czy ktoś ma jakieś przemyślenia na temat mojego stanu? Czy zwykła fobia społeczna może być aż tak męcząca?
  2. Z tego co pamiętam z lekcji filozofii z gimnazjum, nie można być pewnym w 100%, czy to wszystko nie jest snem albo czymś podobnym. Musisz pogodzić się z tym, co (pozornie?) jest bo tak naprawdę nie ma innego wyjścia. Trzeba mieć nadzieję, że to wszystko ma jakiś sens. Ja życie na tym świecie tłumaczę sobie tym, że podstawowa, wszechwiedząca świadomość postanowiła stworzyć świat o niskich wibracjach, polegający na doświadczaniu przeciwieństwa bycia idealnym. Czasami doświadczasz cierpienia, szczęścia itd. i widocznie celem tego jest doświadczenie samo w sobie. Jakakolwiek byłaby prawda o świecie, nic na to nie poradzisz. Mnie też czasami przeraża ta niewiedza, o co w tym wszystkim chodzi. Jeśli chcesz łatwiej znieść życie na tym świecie, musisz zacząć od zaakceptowania tego, co Ci jest, lęku, stresu. Nie rób nic przeciwko chorobie, ona być może pozwoli Ci docenić późniejsze wyzdrowienie. Zacznij od możliwych przyczyn fizycznych: zrób sobie w wolnym czasie EEG, badanie hormonów tarczycy. Przynajmniej dla poczucia pewności. Czytałem w pewnym miejscu, że przyczyną nerwicy może być niedobór witamin z grupy B. Kup sobie dobry B Complex i zobacz po jakimś czasie, czy to coś pomaga. Dobrze byłoby brać też tran, ma to wpływ na układ nerwowy. Poza tym polecam trening Jacobsona, trening autogenny Schultza i koniecznie regularne ćwiczenia fizyczne dostosowane do Twoich upodobań, czasu i możliwości. Odradzam długotrwałe branie leków. Przynajmniej w moim przypadku nie przyniosło to nic dobrego a mogło nawet zaszkodzić. Leki to leczenie skutków a nie przyczyn. To tak jak jakby ktoś z nogą przebitą gwoździem brał leki przeciwbólowe zamiast go wyciągnąć :) Musisz cały czas działać, nerwica sama raczej nie przejdzie a z czasem będzie wyniszczać organizm. Przedstawiłem Ci kilka moich rad, pamiętaj że nie muszą być dobre, wynikają tylko z mojego niestety wieloletniego doświadczenia z nerwicą lękową.
  3. Myślę, że derealizacja, depersonalizacja to skutek braku ujścia emocji. Organizm broni się przed jakimiś poważnymi skutkami lęku, napięcia, doprowadzając je do skrajności a następnie 'odbicia'. Jeśli sami nie znajdujemy wyjścia z nerwicy albo lęku to robi on to za nas. Moja derealizacja przebiega dość przerażająco ale widzę dużo jej pozytywnych skutków. Wcześniej żyłem 'automatycznie', robiłem te same rzeczy, tłumiąc w sobie lęk który i tak prędzej czy później sprawi, że będziemy musieli się nim zainteresować. Podczas derealizacji przychodzi mi do głowy wiele ciekawych pomysłów jak wyjść z podstawowej nerwicy. Już zacząłem działać a nie liczyć że jakoś to będzie, bo nie będzie. Derealizacja przypomniała mi o tym, że to bez sensu cierpieć podczas gdy jest wiele możliwości uzdrowienia. Cierpienie widocznie jest czymś, czego trzeba doświadczyć żeby docenić, poznać jego przeciwieństwo. Silne uczucie derealizacji jest dla mnie najlepszą motywacją do zmiany. Zamiast siedzieć cały dzień w pokoju i trwać zamiast żyć, wolę teraz rozmawiać i przebywać z rodziną (na początek, mam też plan ćwiczenia rozmów z innymi ludźmi mimo fobii społecznej). Uważam, że nie ma czegoś takiego jak przypadek, więc pozorne znaczne pogorszenie może oznaczać wręcz przeciwnie - nawet całkowite wyzdrowienie (to wszystko piszę na podstawie własnych odczuć i nie musi być prawdą).
  4. Jei

    Co mi jest?

    Mija już dużo czasu odkąd to się zaczęło i chyba będę musiał się wybrać do lekarza, bo te myśli i lęk wcale nie znikają tylko cały czas mnie męczą, mimo iż próbuję się czymś zająć... Wiem, że nie da się poznać żadnym sposobem prawdy o świecie na 100%, da się tylko zagłuszyć te myśli i jakoś żyć dalej Widocznie trafiliśmy na świat, który w jakimś celu ma być (albo może być) tylko złudzeniem i niepewnością...
  5. Ja od kilku tygodni zacząłem ćwiczyć coś podobnego do jogi, poza tym trening autogenny Schultza 15 minut dziennie i staram się być ciągle czymś zajęty. Napięcie i lęk znacznie przez to się zmniejszają, chociaż zdarza się, że jak jakaś męcząca myśl uczepi się mojego umysłu to przez kilka dni powraca silny lęk i czuje się jakbym miał depresję. 2 lata temu byłem w tak złym stanie, że nie mogłem chodzić do szkoły. Teraz chodzę bez problemu a zdarza się nawet, że odczuwam w niej silny spokój. To wszystko bez leków, mimo fobii społecznej. Tak więc podsumowując, regularne ćwiczenia rozciągające mięśnie + relaksacja może nie wyleczą nas tak szybko z nerwicy ale sprawią że znacznie łatwiej będzie nam wytrzymać tą "chorobe" czy jak to nazwać.
  6. Jei

    Co mi jest?

    Mam 22 lata i stwierdzoną fobię społeczną, lęk uogólniony, zaburzenia osobowości. Brałem wiele razy jakieś leki ale pomagały one słabo i to tylko wtedy jak je brałem. Teraz leczę się naturalnie, niestety ale chyba jestem odporny na metody polecane przez psychologów, psychiatrów itd. bo nie działają one w ogóle albo bardzo słabo... Ostatnio uczepiły mi się dziwne myśli dotyczące świata i ludzi. Główną z nich jest ciągłe myślenie o tym, czy inni ludzie naprawdę istnieją i mają świadomość czy z jakiegoś powodu na świecie świadomość mam tylko ja a inni ludzie są sztuczni. Wiem, że ludzie najprawdopodobniej istnieją ale mimo to nie mogę się oderwać od tych myśli. Mam dwa pytania. 1. Jak można nazwać coś takiego (np. derealizacja, depersonalizacja)? Z tego co czytałem to ludzie mają odwrotnie, mają poczucie nierealności samych siebie a nie ludzi, a ja mam na odwrót. 2. Jak usunąć tą męczącą myśl z umysłu? Zajęcie się czymś nie pomaga, bo te myśli cały czas są w tle. Nie jestem w stanie sobie przekonująco uzmysłowić, że ludzie naprawde mają świadomość, mimo iż wiem że jest to najbardziej prawdopodobne...
×