Z tego co pamiętam z lekcji filozofii z gimnazjum, nie można być pewnym w 100%, czy to wszystko nie jest snem albo czymś podobnym. Musisz pogodzić się z tym, co (pozornie?) jest bo tak naprawdę nie ma innego wyjścia. Trzeba mieć nadzieję, że to wszystko ma jakiś sens. Ja życie na tym świecie tłumaczę sobie tym, że podstawowa, wszechwiedząca świadomość postanowiła stworzyć świat o niskich wibracjach, polegający na doświadczaniu przeciwieństwa bycia idealnym. Czasami doświadczasz cierpienia, szczęścia itd. i widocznie celem tego jest doświadczenie samo w sobie. Jakakolwiek byłaby prawda o świecie, nic na to nie poradzisz. Mnie też czasami przeraża ta niewiedza, o co w tym wszystkim chodzi. Jeśli chcesz łatwiej znieść życie na tym świecie, musisz zacząć od zaakceptowania tego, co Ci jest, lęku, stresu. Nie rób nic przeciwko chorobie, ona być może pozwoli Ci docenić późniejsze wyzdrowienie. Zacznij od możliwych przyczyn fizycznych: zrób sobie w wolnym czasie EEG, badanie hormonów tarczycy. Przynajmniej dla poczucia pewności. Czytałem w pewnym miejscu, że przyczyną nerwicy może być niedobór witamin z grupy B. Kup sobie dobry B Complex i zobacz po jakimś czasie, czy to coś pomaga. Dobrze byłoby brać też tran, ma to wpływ na układ nerwowy. Poza tym polecam trening Jacobsona, trening autogenny Schultza i koniecznie regularne ćwiczenia fizyczne dostosowane do Twoich upodobań, czasu i możliwości. Odradzam długotrwałe branie leków. Przynajmniej w moim przypadku nie przyniosło to nic dobrego a mogło nawet zaszkodzić. Leki to leczenie skutków a nie przyczyn. To tak jak jakby ktoś z nogą przebitą gwoździem brał leki przeciwbólowe zamiast go wyciągnąć :) Musisz cały czas działać, nerwica sama raczej nie przejdzie a z czasem będzie wyniszczać organizm. Przedstawiłem Ci kilka moich rad, pamiętaj że nie muszą być dobre, wynikają tylko z mojego niestety wieloletniego doświadczenia z nerwicą lękową.