Skocz do zawartości
Nerwica.com

proxy01

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez proxy01

  1. Jem. Zjadłam. Nie zwróciłam nic z tego, co zjadłam. Wracam do życia, dzień nr 2.
  2. Jestem drażliwa, jak jestem w domu. Jak wychodzę - czuję się wolna. Ale bez alkoholu już nie umiem się bawić. Było dobrze, naprawdę fajnie! Miałam osoby, przed którymi się otworzyłam. Dwie najbliższe mi osoby, ale potem te osoby się poznały, a że ja byłam mrukliwa, w domu działo się u mnie źle i cały czas było coś, co nie dawało mi spokoju, co chciałam powiedzieć, co mnie blokowało, a nie odzywałam się, bo po co psuć humor... i te osoby zwyczajnie zajęły się sobą, ja poszłam w odstawkę. Nie winię ich, ale drugi raz zawiodłam się na kimś tak mocno i, mam wrażenie, coś pękło. Zmieniły się priorytety, ludzie dorastają, ja nie umiem... Więc imprezuję, piję, olewam studia, w samotności - użalam się nad sobą, przy ludziach - zawsze spoko, przy matce i jej facecie - jakjawaskurwanienawidzę mode on i koniec końców sama siebie nienawidzę i nie akceptuję, ludzie widzą we mnie dobry materiał do imprez i wszelakich wygłupów, bo zawsze uśmiechnięta, zawsze dzieciak, nigdy nie odpuszczam, matka i ten frajer... no, dla nich jestem nieporadnym życiowo oszołomem, który nawet do pracy nie jest w stanie pójść. Bawić się... Jak się bawić, jak robię to albo przy alkoholu, bo wtedy nie muszę myśleć i jest spoko, albo... albo tego nie robię, ewentualnie udaję, że jest spoko, a tak naprawdę mam ochotę po prostu zrobić sobie krzywdę? Błędne koło. Reasumując... chyba nie umiem
  3. Taaak, ja też widzę, że wszyscy się ogarniają i to jeszcze bardziej mnie dobija. Każdy zaczyna mieć 'swoje życie', a ja ciągle z niczym. Nie umiem być dorosła, odpowiedzialna, zadbać o siebie na wszystkich możliwych frontach (w tym finansowym, bo nie wyobrażam sobie pracy w sklepie, teraz, kiedy tyle rzeczy jest wokół mnie i kiedy nienawidzę miasta, w którym studiuję), być samodzielna... Nie umiem. Czuję się jakby martwa, po prostu.
  4. Ja wychodzę z założenia, że jeśli człowiek nie pomoże sobie sam, nie pomoże mu nikt. Brutalne, podłe, ale prawdziwe. Niestety. Nie ma co się nad sobą użalać i mówić 'bliskim'. Najpierw trzeba zacisnąć zęby, pięści, skupić się na czymś innym i walczyć, a potem być wobec nich 'na czysto' i mieć wyjebane.
  5. Też tak mam. Po pierwsze, jak znowu się zaczyna awantura, cokolwiek (brat przejmuje pałeczkę ojca), mi po prostu siadają nerwy, czuję się tak, jak 'kiedyś' i jestem bezradna. Był czas, że po prostu miałam wyjebane, miałam miliard argumentów i twardszą rękę. A teraz po prostu zamykam drzwi od pokoju i siadam w kącie, jak idiotka. Bo przecież to zachowanie 'nie godne' mojego wieku. No i świat gdzieś pędzi, studia, sranie w banię, a ja chciałabym być dzieckiem. Nie chcę być dorosła, dorastać, no nie! I to nie jest tak, że nie mam planów, marzeń - mam! Ale ostatnio wszystko się rozmywa, znowu mam gorsze dni. Złe dni. Nie umiem pogodzić się z tym, że będę musiała się wyprowadzić z tego domu, miasta (ba, że JUŻ tu nie mieszkam!), że będę musiała zostawić swój pokój, swoje rzeczy, swoje wspomnienia i zacząć być dorosłą. Tak na serio dorosłą... Kiedyś świat był prostszy. Mam wrażenie, że trochę tego 'prostszego' świata mi umknęło, bo za szybko musiałam stać się odpowiedzialna, ogarnąć... Za dużo myślałam i za dużo mi się wydawało wtedy, kiedy jeszcze mogłam i powinnam żyć i mieć wyjebane. Nie wyobrażam sobie starości, nie wyobrażam sobie dwudziestki... I nawet jeśli imprezuję, jeśli przez chwilę jest fajnie, to później znów mam krzywe fazy, rozkminy, że to przecież nie tak powinno wyglądać i koło się zamyka. Reasumując, też mam ten problem i też nie umiem sobie z nim poradzić. Kompletnie.
×