Skocz do zawartości
Nerwica.com

anonimowo

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez anonimowo

  1. Cześć wszystkim. Jestem studentem, Mam 21 lat. Ogólnie nie miałem tu nic pisać, ale czytając Wasze wypowiedzi stwierdziałem, że jednak to co sie ze mna dzieje to nie moja wyobraźna tylko faktycznie cos sie dzieje. No cóż...,moja historia z jaraniem zaczęła się 4(może 5) lat temu. Byłem niesamowicie niesmiałym chłopakiem do dziewczyn lecz co lepsze ogólnie byłem naprawdę gościem, którego uwielbiał każdy. Uwierzcie mi jestem taki do teraz z tym, ze wiele w moim życiu przez te 4 lata się zmieniło. Teraz kobiety to mój azyl, potrafie(iłem) z nimi rozmawiać jak nikt inny a wśród kumpli jestem naprawdę szanowanym gościem i przedewszystkim szczerym gościem:) Mój kumpel, którego znam od młodych lat zaczął palic już w wieku 15 lat i robi to do dziś. Jest on wydaje mi się osobą naprawde z nielicznego grona, która przez ten okres jarała dzień w dzień od 15 roku życia i uwierzcie mi jest dalej takim samym człowiekiem jakim był, chociaż zawiesza się, zapomina itd., ale naprawde nie widać tego po nim:) Przekonał mnie do jarania. Na początku paliłem lufke na tydzień przez jakieś pół roku. Później spróbowałem mocniejszych metod i stwierdziłem jedno...to jest zajebiste. Z nieśmiałego gościa stałem sie kimś o kim nigdy nie byłem sobie nawet w stanie wyobrazić. Zacząłem wchłaniac się w ten świat. I może nie polegało to na kręceniu sobie schiz, sytuacji. Po tym po prostu czułem, że znaczę coś więcej w tym świecie. Mój charakter z biegiem czasu sie zmieniał, stałem się kimś kim chciałem być i dokonałem tego. Chyba kazdy z was przyznałby, że jaranie trawy stałoby się czymś ważniejszym po takim czymś hmm? No i u mnie tak się stało. Przez ostatnie 3 lata jaram dzień w dzień (może nazbierałbym ze 30 dni w ciagu roku kiedy tego nie robiłem). Poznałem dziewczyne...bardzo piękną, która mnie rozumiała. Nadawaliśmy na tej samej fali. Zawsze byłem trudnym gosciem, a ona w jakiś magiczny sposób dotarła do mnie, ale to na inny dzień heh:) Przez dwa pierwsze lata było pieknie...palenie mnie rozwijało, otwierało mój umysł. Można powiedziec że otworzyłem w sobie to co przez lata zawsze we mnie tkwiło i za to dziękuję ci Marysiu:) Ale wszystko sie zmieniło i nawet nie wiem kiedy. Sytuacje w życiu doprowadziły do tego, że zaczął sie ten stan wątpliwości. Stałem się paranoikiem. Mógłbym to przypisac to własnie tym sytucjom, które stopniowo wystepowały w moim życiu i kształtowały mnie, ale tak naprawde uświadomiłem sobie, że te lęki od zawsze we mnie były, tylko byłem zbyt szczęśliwym człowiekiem, zeby je zauważyć. Pierwszym moim objawem była anhedonia. Poprostu z dnia na dzień przestało mnie bawić to co kiedyś sprawiało uśmiech. Nie potrafię słuchać. Patrze na kogos ale za cholerę nie moge sie skupić; słucham kogos ale tak naprawde nic nie wnioskuje z tej rozmowy, mam cholernie słaba pamięć, cholernie słabą koncentrację. Czasami mam wrażenie, że juz taki zostane i powiem szczerze boję sie tego. Stałem się agresywny. Wyżywam się na znajomych, nie ufam im. Mam wrażenie że zawsze jest coś nie tak. Jedna zwykła głupia sytuacja tj. ktoś mi coś powie, coś zrobi, a ja myslę o tym, analizuje to jakby to było coś strasznego, z mojej winy. Czasami mam taka pustke w głowie, że nawet nie wiem co powiedzieć...jakbym nie istniał. A najlepsze w tym jest to, że wszystkie te uczucia i stany, ktore teraz u mnie są, poprostu, zwyczajnie w świecie ukrywam i staram się udawać starego siebie...kogos kim wydaje mie się, że juz nie jestem. Jakbym stracił wszystko to nad czym tak mocno pracowałem. Jak jestem zjarany mam milion mysli, miliard gdy już jestem sam w łóżeczku u siebie na chacie. I patrze w ten sufit i myslę. A jesli zrobie cos głupiego lub powiem to kręce sobie niesamoite schizy i boje sie jutra. I nastepnego dnia jestem tak zwieszony że koniec świata(nie tak często na zewnątrz oczywiście ale w sobie prawie zawsze). Postanowiłem to rzucić z 2 miechy temu ale nie mogę. I to nie dlatego, że nie chcę. Ja poprostu nie potrafie odmówic gdy juz siedze z kumplem, a on nabija. Już zwykłe 2 dni przerwy mi pomagaja ale żeby miec te dni wolne muszę zawsze wymyślac jakaś gadkę. Wiem jedno. Od dzisiaj rzucam to...nie na stałe bo bd popalał raz na kiedyś ale wiem że gdy to rzucę bd czuł sie lepiej. Modlę się tylko o jedną jedyną rzecz. Koncentracja itd to umiejetnosci nad którymi mogę popracować czytając książkę itd, ale rzecz, którą chce odzyskac najbardziej to ta radość która we mnie siedziała...pogodnego chłopaka. Chciałbym znowu odczuwac radość, a nie tylko cierpienie. Odczuwam tylko złe rzeczy i co smieszniejsze sam je stwarzam. Nie chce tego...znów chcę być pewnym siebie facetem. Znając moja pamięc pewnie napisałem wszystkiego co czuję, ale mimo to dzieki za przeczytanie...w koncu to z siebie wyrzuciłem:)
×