Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czarodziejka84

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Czarodziejka84

  1. radziłabym zaprzestać używek, po nich bywają podobno takie stany. Nie wiem, ile może to trwać u Ciebie. Sama cierpię na nerwicę lękową i czasem jest ciężko. Trzeba walczyć, uspokoić nerwy, wierzyć, że będzie dobrze. Chociaż ciężko o optymizm, gdy nachodzi panika. Ale dasz radę :)
  2. Witajcie, ja dodam od siebie pytanie . Rok temu stwierdzono u mnie lęk uogólniony, zaczęło się atakiem paniki w nocy, ot tak. Potem jakoś się uspokoiłam, ale niedawno się zaczęło, od ataku..i kolejno wkręcanie chorób itd. Macie takie tendencje? Myślałam o raku, bałam się o zdrowie mamy, zaczęłam być wiecznie napięta Teraz gdy się układa wszystko i mam super faceta, to się skopało. Co gorsza, miałam takie myśli, że coś mu zrobię,. że może mi odbije (naczytałam się o schizofrenii itd. oczywiście..). Z łzami w oczach mówiłam mu, że go kocham i że chcę wygrać z nerwicą. Co więcej...działa na mnie, podoba mi się, zawsze kręcili mnie faceci (kobiety fizycznie też mi się czasem podobały, ale nigdy nie myślałam żeby np. pójść do łóżka z jakąś :) ot, myślałam czasem, że fajna kobietka, że na miejscu faceta bym się nią zaopiekowała Zresztą od dzieciństwa tak miałam, wyobrażałam sobie jakąś osobę, oglądałam telenowele i wiecie-tuliłam np misia myśląc, że to dana osoba - miałam taką potrzebę zaopiekowania się kimś. Z reguły trafiało na facetów, ew. gdy wyobrażałam sobie kobietę, to w scence ja byłam facetem. Ale jak mówię, zawsze było to na zasadzie, że chcę się kimś zaopiekować albo wczuwam się w film/serial i wyobrażam, że dwójka bohaterów jest szczęśliwa :) Nie wiem czy jasno to napisałam.. Wracając do tematu-jako, że ostatnio znowu się nakręcam we wszystko co możliwe (za długo miałam spokój...) to i znowu jakieś natrętne myśli wracają. Ogólnie uczucie napięcia mam od jakiegoś czasu i gdy jest za dobrze, ja zwyczajnie szukam problemów. Ostatnio, mimo, że super mi z facetem, zacżełam myśleć, jak facet oczuwa seks i jak byłoby wczuć się w jego rolę - chodzi mi o ciekawość odczuć. Nawet jeśli to zwyczajna sprawa, to oczywiście od razu u mnie pojawia się napięcie i lęk, że jestem dziwna i nie powinnam nawet się zastanawiać. Zresztą nigdy o tym nie myślałam, takie myśli pojawiły się niedawno, przy nawrocie nerwicy;/ Psycholog dopatruje się winy wychowania, mam toskyczną mamę, moja samoocena jest niska..zawsze byłam 100% kobietą, dobrze się czuję ze sobą, ale mam dużo obaw i lęków. Zawsze byłam krytykowana, oceniana, często słyszałam od niej, że jestem nikim. Może dlatego wiecznie doszukuję się problemów i szukam dziury w całym? ostatnio było już ze mną całkiem dobrze, więc musiałam wkręcać sobie schiz...albo spojrzałam w lustro, poczułam się niatrakcyjna (lekka derealizcja, poza tym tego dnia źle wyglądałam) i tu się zaczęły myśli, że może ja ogólnie jako kobieta się źle czuję?? Potem mi minęło, ale jak napisałam, natrętne myśli wracają. Dziś rozmawiałam nieco z psychologiem o obawach, że np. komuś coś zrobię. Powiedział, że wynika to z lęku przed UTRATĄ KONTROLI. Ja bardzo mocno ją trzymam, aż za mocno i stąd głupie myśli, że np. mi odbije, że coś zrobię. A muszę powiedzieć, że mam wyrzuty sumienia, gdy zabiję muchę...albo jak kopnę brata... Więc psycholog się uśmiechnął, że mam takie myśli. Mam, bo wiem, że to złe i się tego boję...jak powiedział, każdy ma różne myśli, nie nad wszystkimi zapanujemy, ale..to są myśli. Nie raz ludzie mają myśl, że kogoś by zabili czy coś zrobili - w chwilach słabości, wielkiej złości czy tragedii. Bywa, że w obronie własnej zabijają - jak powiedział pan psycholog, on sam pewnie by zabił jakby ktoś zrobił coś jego rodzinie-gdyby stał nieruchomo i opanowywał się, znaczyłoby dopiero, że nie ma emocji i uczuć. Mówił też o pacjencie, młodym fajnym mężczyźnie, który bał się że straci właśnie panowanie i zrobi coś synkowi. A co się okazało, on sam był nie raz ofiara przemocy swojego ojca. Przelewał swoje lęki i stąd te myśli, jak i u mnie - moja mama miała tendencje do agresji, mnie to przerażało i być może boję się popełniać jej błędy i napinam się stale. Te myśli się mnożą, bo targa nami lęk. Tak myślę. Jak zależy mi na szczęściu z moim facetem, to zaczynam się obawiać, że coś mi się stanie, że zbzikuję, że np. odkocham się..było dobrze przez parę m-cy dopóki nerwica nie zaatakowała. Psychiatra natomiast dała lek antydepresyjny. Pytałam o takie głupie myśli, że np. komuś mogę coś zrobić, uśmiechnęła się, mówiąc, że to norma w nerwicach i nic dziwnego. Nie zrobiło to na niej najmniejszego wrażenia, co mnie nieco uspokoiło. Grunt to chyba uspokoić nerwy i uwierzyć, że my też ZASŁUGUJEMY NA SZCZĘŚCIE. A ja od dawna mam z tym problem...
  3. Witajcie! od paru dni dokucza mi derealizacja. Może pokrótce o mnie-stwierdzona rok temu nerwica lękowa. Wszystko się nasiliło od zwiększonego stresu i mojej hipochondrii i wiecznego lęku rpzed śmiercią. Ale rok temu po jakimś czasie minęło, zaczęłam nawet sypiać bez wspomagaczy. Poczułam się wolna, lekka. Nie do końca szczęśliwa, ale spokojniejsza i radośniejsza. To, co wyprawia się teraz to istna katorga! Zaczęło się od ataku panicznego lęku w nocy-powtórka sprzed roku- i znów nakręcanie, znów stres, bezsenność...moja natrętne myśli, że nie dam rady, że znów się zacznie. I zaczęło. Prawie umarłam z paniki i histerii, gdy dopatrzyłam się, że rzekomo mój pieprzyk się powiększył....załamała mnie moja mama, kłotnie z nią (zawsze wprowadzała mnie w poczucie winy, całe lata czułam się nikim, a w domu była wieczna nerwówka i awantury..niestety), potem uświadomienie, że mój lęk przed śmiercią jest okropny..i co po śmierci, a co jeśli po śmierci będzie jeszcze gorzej itd. I co z moimi bliskimi? Jak uspokoiłam te myśli i zracjonalizowałam, nieco odpuściło. Ha, i przeniosło się na to co u wielu z Was-choroby psychiczne. I już obawa, że coś zrobię, że coś sobie nawet wmówię, że nie zapanuję nad sobą..że myśli mnie zabiją. Bezsenność, wieczne napięcie, trzęsiawki..A w chwilach względnego spokoju znowu cholerny NAWYKzamartwiania się i wiecie co??? Psycholog ma chyba rację - czuję się nikim, zerem (przez mamę), czuję się gorsza, mam poczucie, że nie zasługuję na szczęście... Odrzucałam od siebie te myśli, ale w chwilach kryzysu czy rozmów z nią, tak właśnie czuję..że jestem NIKIM. Że czemu ja mam być szczęśliwa? Psycholog jeszcze powiedział - " No taaak, wie pani, my, NORMALNI ludzie nie martiwmy się nigdy, my mamy same sukcesy, a pani, taka nadwrażliwa i taka gorsza nie zasługuje na szczęście" - to było ironiczne pytanie. Oczywiście wówczas zaprzeczyłam. Nawet nie umiałam podać racjonalnego powodu, czemu uważam się za gorszą - bo co, źle zmywałam naczynia? bo nie dostawałam czasem 5 tylko 4? bo byłam nieśmiałym i przestraszonym dzieckiem? Dostrzegam wiele błędów, ale nadal się boję, nadal tkwi we mnie lęk, czy okażę się na tyle silna, by w końcu żyć pełnią życia, nawet jeśli po nim nic nie ma? Mam super faceta u boku, teraz zaczęło się układać w końcu w życiu (!) a ja teraz, paradoksalnie, się rozpadam. Matka na co dzień nie krytykuje, nie ośmiesza, więc sama siebie biczuję.. Mam świetnego faceta, który oddałby za mnie życie- nie muszę się tak bać o związek jak zawsze więc.. wynajduję inne problemy. I w chwilach otrzeźwienia dostrzegam to, a mimo to paraliżuje mnie lęk, że się nie uda..że polegnę, że się wykończę. Kurczę, widze ludzi wokół, narzekają na zły obiad, na mało kasy, na kolejkę w sklepie.. a ja chcę żyć, chcę czuć się sobą, chcę móc się uśmiechać, a nie drżeć każdego dnia (od ok. m-ca) czy dam radę.. My, nadwrażliwi mamy kiepsko.. właśnie się rozkleiłam, pierwszy raz od dawna, nie wyrabiam.. jutro psychiatra, niech chociaż ogłuszy na chwilę lęk, abym mogła myśleć optymistyczniej i zmieniać się..
  4. Aniu, piszesz bardzo mądrze. Jejku, ja mam tak samo! Od jakiegoś czasu dostaję paniki jak pomyślę o jakiejś chorobie. A to guz, a to rak, a to coś... W trym roku obawy o zdrowie mamy sprawiły, że nerwica wróciła. Potem u siebie wyszukiwałam objawów fizycznych. Wiem, że często to przesadne, ale w takich chwilach po prostu myślę o najgorszym. Skąd to u nas? ja mam przeczucie, że nie zasługuję na szczęście......jak mam lepsze chwile, to zaraz wyszukuje problemów. Czuję napięcie ((((((( Od paru dni boję się schizofrenii, tego, że coś sobie wmówię, że zachowam się dziwnie, oczywiście od razu czuje się obco, analizuję wszystko, myslę o śmierci, boję się..panicznie boję. Masakra jakaś. Wiem, jak cięzko i jak wiele sobie mozna wmówić...........
  5. Paula, cos ci napisze Nie bez powodu jestesmy ba tym forum. Kazdy z nas ma jakies problemy, cos sobie tez czesto wmawia. Na pewno mamy nerwice i napiete do granic wtrzymalosci nerwy!!! ja rok temu wmowilam sobie wiele objawow stwardnienia, wiesz jak cierpialam??? jak sei balam codziennie??? potem mi odeszlo. Jak mialam problem z uchem, a ogolnie mam czesto-to tez mysl ze rak czy cos..bo mam wrazliwe uszy, szum, zatykaja sie, czasem bola (przeszlam wysiekowe zapalenie ucha niedawno), co wiecej-wiele angin, zatkany nos itd. jak mialam to wysiekowe zapalenie ucha to naczytalam sie, ze...pewnie moze byc od raka...ze trzeba ew przekluc blone bebenkowa jak bedzie stale zatkane.potem weszlam na inne strony, gdzie pisali ze to sie zdarza a samo przeklucie blony to chwila i po bolu. i pomaga. i wiesz co>???nagle poczulam ulge a nst dnia zaczelo sie poprawiac....bo nie estresowalam sie na zapas. teraz od prawie 2 tyg martwie sie..natlokiem mysli, tym ze zwariuje od wiecznego zamartwiania, bo czasem wpadam w panike... wlasnie tak mialam z 3 tyg temu, zaczelam sie przyglada pieprzykom i moja diagnoza-RAK. panika, prawie mdlenie, histeria.... potem sie uspokoilam i sama smialam nieco z siebie.. takich historii ja i TY i ok 40% Polakow z nerwica doswiadcza.. w zasadzie odkad zaczelam sie nie martwi skora i smiercia, przeszlo na lek przed schizofrenia. i z przejciem zaczelam o niej czytac, nie musze mowic, jak sie teraz czuje. wczoraj ryczalam facetowi, ze nie dam juz rady..ze kocham go a on zmarnuje ze mna zycie. jest mi fatalnie, uwierz, tez. ale moze inne osoby sporjza na to obiektywnej i cos do nas dotrze???? czytajac w necie mozna sie zalamac...a my chloniemy jak gabka wszystko! i wiele sobie wmawiamy, ja z dnia na dzien wmoilam sobie dretwienie rak....teraz derealizacje.. takze kochana walczymy!
  6. chyba faktycznie cos w tym jest, czesto o tym zapominalam, ale..jak wywlekam te wspomnienia na wewnatrz to znowu cierpienia.. pamietam duzo zlego, wiele kompleksow tkwi we mnie, obaw.. moze stad takie mysli mamy, ze nie uda sie, ze nie zaslugujemy na nic dobrego? cos w tym jest,.,,,ludzie z dobrych domow, wiecznie chwaleni i bezstresowi, latwiej sobie radza i nie biora az tak do siebie krytyki,,,a nam sie wiecznie zdaje, ze moze jednak matka miala racje..
  7. Mam podobnie,. Zaczęło mi się w tym roku od ...pieprzyków - od razu wizja raka, śmierci, panika...myslałam, że wykituję Minęło.. wróciły myśli o smierci, gdy one minęły, poczułam się gorzej ze samą sobą. Nijak, obco. Więc i myśli, że zwariuję..i nakrecanie sie, bezsennosc, siedze jak tykajac bomba. cholernie sie BOJĘ ze nie zasluze na sszczescie, ze umrę, że zwariuję, że nie dam rady... a psycholog skupił sie na moim dzeicinstwie i na toksycznej matce.. jak z nia ppgadam chwile, juz sie trzese mam dosc wiecznego leku przed wszystkim... ulga jest chwilowa
  8. Kochana, miałam drętwienie ręki, jednej, potem drugiej, mrowienia rąk mrowienie pleców.. wszystko-nerwy. jak odpuscilam, minelo Bedzie ok, mowie Ci, nie martw sie jesli mozesz choc troche.. ciagle mow-to nerwica, to wyobraznia, to minie jak nie bede sie na tym skupiac... wiem, ze to trudne.. ale damy radę
  9. Witajcie, dziś ja o coś spytam. Otóż tak..od dzieciństwa byłam nerwuskiem, nerwy w domu, nadopiekuńcza mama, nerwowy dziadek itd. MI też to się udzielało, chodziłam np. do wc co 5 minut w nocy, często się czymś martwiłam, np. choroba mamy. Jak poszłam do zerówki, poczułam się obco, byłam zamknięta w sobie i przerażona, ciężko było mi się odnaleźć. Byłam nieśmiała i zagubiona i rpzede wszystkim czułam wieczną krytykę mamy, tego, że patrzy na mnie i że oczekuje najlepszego. Bolały mnie uwagi nauczycieli, że jestem nieśmiała. Jakby to znaczyło, że jestem gorsza... Czasem pojawiały się w nocy myśli, że np. umrę, że okropne jest przemijanie...że to smutne...Ale to mijało. KIlka razy myślałam o raku, panicznie się bałam, że zachoruję..No, ale jakoś sobie radziłam. Do dziś pamiętam słowa matki, że jestem inna, dziwna, odludek, itd. Ja chciałam być z kudźmi, ale po prostu czułam się gorsza, zagubiona.. W liceum to się nieco zmieniło, znalazłam parę koleżanek. Miałam kompleksy, ale ogólnie się trzymałam. Zamartwiałam się odkąd pamiętam, a to oceną, a to czyimś zdaniem, a to przemijaniem. Ale nie było tragedii. Potem moje lęki przerzuciły się na związki, zawsze bałam się, że się w końcu rozstaniemy..czułam lęk, że zostanę sama. Na studiach pojawił się lęk przed zamkniętymi pomieszczeniami, uczucie gorąca, zestresowanie, lekka panika. W środkach komunikacji miejskiej także. Ale jakoś to przeżyłam, przeszło. Natomiast bardzo zaczęłam zwracać uwagę na choroby-przeczytanie o jakichś objawach sprawiało, że miałam daną chorobę . Czasem tak się nakręcałam, że szkoda gadać. Rok temu, pewnie na skutek choroby babci i mojego przerażenia..oraz podejrzenia choroby u mamy-zestresowałam się, zaczęłam mieć mrowienie ciała, drętwienie rąk, zawroty głowy. Sama u siebie zaczęłam podejrzewać stwardnienie, toteż objawy się nasilały i czułam się fatalnie....Dostałam w nocy atak paniki, czułam się fatalnie, poszłąm do psychiatry, stwierdziła lęk uogólniony. I czasem derealizacja, poczucie obcości.. Bezsenność tez mnie męczyła, z nią walczyłam za pomocą np. stilonxa. Potem poznałam super faceta, powiedział, że zawsze będzie oparciem, że pomoże..i od razu prawie ozdrowiałam! Zaczęłam sypiać. Było prawie idealnie, poza depresyjnymi dniami czy towazryszącym mi od wielu lat lękim związanymz przemijaniem. W zasadzie o rzadko kiedy umiałam się cieszyć życiem wiedząc, że to minie. Takie moje lęki. Po 8 m-cach spokoju, dostałam w nocy atak paniki. Ot tak. Znowu się nakręciłam. Stres spodowował lęk, że znów się zacznie, że nie usnę itd.... potem doszukiwałam się raka skóry....i znowu panika, że umrę, że nie zaznam szczęścia.. za parę tygodniu kolejne doszkuiwanie problemów - nagły lęk przed śmiercią, a skutek rozmyślań o babci. Poczułam bezsens istnienia i ból...ledwo spałam. Zaczęłam się doszkukiwać też innych porblemów, jako że czułam się źle i nierealnie, nawet myślałam o mojej tożsamości płciowej. Nic to, że kocham mojego faceta, po prostu takie głupie myśli wracały.. Kiedy obawy o śmierć minęły, pojawiały się te o płciowość, ale z nimi walczyłam. Chyba w końcu sobie uświadomiłam, że to głupie. No ale..czułam wewnątzr niepokój, macie tak w chwilach spokoju i radości? Ten niepokój domagał się kolejnych emocji, adrenaliny-toteż zaczęłam myśleć o chorobach psychicznych. Parę razy miałam atak paniki, a czytanie o schizofrenii itd. wywołuje u mnie zawroty głowy i dreszcze. Ostatnie dni bywaly rożne, parę razy sobie wytłumaczyłam logicznie, że to nerwy i nawet usnęłam spokojnie. Wcześniej oczywiście miałam lekkie drgawki, nasilenie lęku, ale po takim mini-ataku byłam spokojniejsza i myślałam bardziej realnie. Wczoraj psycholog powiedział, że to nerwica lękowa, że ja muszę z tym walczyć. Nawet w desperacji zapytałam, czy to doprowadzi do schizofrenii itd. On spojrzał zdziwiony, powiedział, że nie zna takich przypadków i że na pewno nie. Uspokoiłam się..nawet testy na schizofrenię robiłam z obrazkami i maską...nie muszę chyba dodawać, że robiąc je, cała się trzęsłam z nerwów.. Jak wyszło,że niby mam normalne postrzeganie, to nadeszła chwilowa ulga. Ale w nocy i tak nie usnęłam. Ilekroć się chciałam uspokoić, pojawiały się myśli typu: - a jeśli jednak zachoruję? - a jeśli wmówię sobie schizę czy psychozę? - a jeśli nic mi nie pomoże, żaden lek? - kim jestem? czemu czuję się tak fatalnie? - jak myślałam o czymś pozytywnym, to mój mózg wynajdowal jakąś głupią, natrętną myśl żebym nie umiała się uspokoić. I ten wszechobecny strach-czy naprawdę wykorkuję, czy zwariuję, czy nie dane mi zaznać szczęścia??? Byłam załamana....leżałam, kręciłam się, ganiałam do wc....brzuch rozbolał. Nad ranem przysnęłam, ale budzik o 9 obudził mnie i znowu zastanawiam się, czy jestem chora, czy zachoruję, kiedy to minie itd... Nie umiem myśleć pozytywnie, bo pojawia się LĘK - lęk rpzed lękiem, przed chorobami, rpzed tym, że nie dam rady, że wmówię sobie jakąś chorobę, że jestem za słaba psychicznie...że moja psychika szaleje. Nie umiem dziś się uspokoić. Może macie, miewaliście podobnie? Jest jakaś nadzieja, cokolwiek...? Innym pomagam, pocieszam, a samej sobie czasem nie umiem. Chyba to napięcie i lęk i tłumienie emocji latami teraz daje się we znaki. Czuję się taka słaba psychicznie. Psycholog mówi, że to wina toksycznej matki, ale że mam uwierzyć że mogę być szczęśliwa i nie chciec chorować (być może podświadomie, jej na złość). Jestem taka zmęczona..
  10. A ja poddenerwowana luknęłam na ten filmik z twarzą Chaplina i z tą maską. Oczywiście najpierw przeczytałam o co chodzi, potem skupiłam się na masce. Z zewnątrz wypukła - ok, potem zerknęłam na wewnętrzną stronę, wydała mi się wklęsła (patrzyłam na początku, jak się odwracała).. Ubzdurałam sobie, że mam widzieć wklęsła, z drżącym sercem włączyłam filmik i..ze zdumieniem zauważyłam, że maska jest wypukła! Raz, drugi - wypukła. Dopiero po chwili odczytałam, że tak ma być. Jejku, ale się zestresowałam! Dobije mnie ta nerwica...
  11. Ja też ostatnio mam takie lęki. PO myślach o raku, śmierci nagle pojawiło się to. Przyznaję, że czytanie o tej chorobie w necie nie daje nic dobrego.Wczoraj z bijącym sercem robiłam testy na schizę, także obrazkowe jak wyszło, że widzę normalnie, to miałam chwilę ulgi. Potem znów się nakręciłam, że może jednak dostanę, że zwariuję. Natłok myśli mnie załamuje.. Pozwolę sobie wkleić moją wypowiedź z innego forum :) 1. na naszą cholerną nerwicę cierpi ok. 20%-30% populacji, prawie 1/3 ludności, nieźle, co? 2. na schizofrenię zapada ok. 1% ludności 3. przyczyny nerwic - piszą o konfliktach, niskiej samoocenie, o jednostkach podatnych na stres, deficycie uczuć w dzieciństwie, nieodreagowany uraz 4. przy schizofrenii nie wiedzą za bardzo, skąd się bierze..może jakieś zaburzenie w mózgu 5. przy nerwicach zaczyna się od lęków, boimy się o siebie, głównie mamy obawy właśnie o zdrowie, o to, że zachorujemy - raz myślimy o raku, raz o stwardnieniu rozsianym, a jak to niedostatecznie słabe to i o schizofrenii, bo przecież okropne jest zwariować, nie cieszyć się życiem itd. 6. przy schizofrenii może się zacząć wcześniej proces, ale bywa, że nie rozpoczyna się on od lęków, bardziej od naszych przemyśleń, dochodzimy do różnych wniosków, niekoniecznie zgodnych z prawdą, przychodzi otępienie, zniechęcenie i na pewno nie odczuwamy jak w nerwicy tyle LĘKÓW 7. jeśli schizofrenia zaczyna się od lęków (czasem w jakiś sposób tak bywa, ale nie znaczy że od nerwicy lękowej na to się choruje) to rokowania przy leczeniu są znacznie lepsze, niż np. typowa schizofrenia, gdzie nie ma już takich silnych emocji ani uczuć 8. multum ludzi cierpiących na fobie, na nerwicę lękową doszukuje się objawów schizofrenii, mimo że sama nerwica ma przecież wiele nieprzyjemnych objawów-derealizacja, załamanie, smutek, wieczne napięcie, lęki, "nakręcenie się", bezsenność - ci luzie wiecznie się boją, martwią, oczekują najgorszego - to właśnie główna cecha nerwicy.. 9. w schizofrenii nie ma aż tylu obaw, wszystko przychodzi dość gwałtownie (wtedy też rokowania są lepsze przy leczeniu) bądź rozwija się latami (ale tu nie ma takich objawów jak przy nerwicy lękowej), człowiek bywa nieświadomy, że coś się dzieje nie tak albo że on zachowuje się niewłaściwie, nie cierpi aż takz tego powodu, trochę brakuje mu uczuć 10. w nerwicach człowiek jest bardzo uczuciowy, wiecznie analizuje, zastanawia się, martwi, cierpi..nakręca, czuje niepokój, lęk..to wszystko sugeruje, że to jest właśnie nerwica lękowa, jak sama nazwa wskazuje 11. w nerwicy sami nakręcamy się, zaczynamy się zagłębiać w nasze myśli, stajemy się zestresowani, zmęczeni życiem, coraz więcej objawów u siebie zauważamy, a to boli głowa, a to serce, a to drętwieje ręka, a to źle widzimy, a to wydaje nam się, że coś się stanie, że ktoś nas obserwuje (bywa tak, bo wieczny lęk i napięcie niekoniecznie spowodowane realnymi przyczynami sprawiają, że mózg sam szuka przyczyn, zaczynamy w tym całym napięciu i stresie być nadwrażliwi na dźwięki, na zdanie innych ludzi, na wszystko). 12. Schizofrenik raczej nie żyje z wiecznymi obawami, że zachowuje na schizofrenię, on ją ma. Mogła przyjść nagle, on żyyje przekonany, że to z innymi jest źle, nie z nim. 13. W nerwicy wiecznie nakręcamy się, wmawiamy sobie poważne choroby (kto tego nie miał??), od tego się zaczyna, a potem nadchodzą kolejne obawy, coraz większe, bo problem np. żylaków czy grzybicy wydaje nam się błahy i śmieszny, więc szukamy poważniejszych chorób i to je sobie wmawiamy - począwszy od raka po schizofrenię itd. 14. W nerwicy wiecznie się lękamy czegoś, bywa że gdy lęki nieco osłabną i nadejdzie derealizacja, to zaczynamy się zastanawiać, co tak naprawdę nas gryzie, wpadamy w depresję, nie umiemy się cieszyć życiem. Gdy pojawia się lepsze samopoczucie, w środku jest napięcie, znowu zaczynają powracać myśli pokazujące, czego tak naprawdę się boimy. Ja tak zawsze miałam - powracały ciągle myśli pełne strachu o przemijaniu, zapadnięciu na jakąś chorobę, o śmierci. 15. Pozwolę sobie zacytować z odpowiedzi pani psycholog na pytania a propos nerwicy: "Czy zaburzenia lękowe z napadami lęku mogą się zmienić w schizofrenię? Choruję na nerwicę od 2008 roku, leczyłam się antydepresantami, miałam przerwę1,5 miesiąca i objawy wróciły, i znów jestem na tym samym leku. Jestem po psychoterapii grupowej, boję się, że to zmieni się w schizofrenię. Czy lekarze mogą się mylić z diagnozą? Odpowiedź lekarza: Zaburzenia lękowe (nerwicowe) dają bardzo silne, nieprzyjemne objawy, które mogą dawać wrażenie psychotycznych. Derealizacja, depersonalizacja czy silny lęk są trudne do zrozumienia i zaakceptowania (..)Dość często spotykanym objawem jest natomiast lęk przed chorobą psychiczną i obawa, że jest się chorym na schizofrenię u osób, które doświadczają zaburzeń lękowych" Inna osoba pisała o swoich obawach, że wpada w schizofrenię, zaczęła się też doszukiwać u siebie jej oznak i oznaki zaczęły się pojawiać. Mimo stwierdzenia przez lekarza nerwicy i depresji, ona ma wątpliwości. Odpowiedź lekarza: "(..)z tego, co Pani napisała wynika, że obawia się Pani bardziej szaleństwa, utraty kontroli nad swoim życiem i zdrowiem psychicznym niż schizofrenii jako takiej. Choroba ta ma nieco inne objawy, a typowy dla niej jest raczej brak ich świadomości. Pani opis rzeczywiście wskazuje na zaburzenia lękowe, proszę się nie denerwować i zaufać diagnozie postawionej przez lekarza.(..)Proszę się nie stresować na zapas! Tak silny lęk może dawać wrażenie, że wszyscy inni się mylą, a Pani wie lepiej, bo osobiście odczuwa Pani ten chaos myśli i pustkę w głowę. Jednak nerwica daje właśnie takie objawy, i są one naprawdę bardzo uciążliwe dla cierpiących na nie osób."
  12. Ja ostatnio też mam lęki przed schizą. Bo w tej chwili to jest najgorsze dla mnie. I co? spać nie mogę, leżę, próbuję uspokoić myśli, a i tak się nakręcam, boję...że wykorkuję itd. Wczoraj opowiadałam psychologowi o moim życiu i lękach, na koniec zapytałam, czy od tego dostanę schizy. On na to, że mam przecież nerwicę lękową, lęk...że nie dostanę, na pewno. Że nie zna takiego przypadku. I on upatruje winę wszystkiego w dzieciństwie, zresztą chyba ma rację. Miałam nerwowy dom, nerwową matkę i wiecznie czułam się gorsza. Do dziś mam wrażenie, że chyba nie zasługuję na szczęście. Chyba te moje podświadome myśli wychodzą i szukam właśnie różnych chorób i powodów, dla których moje życie miałoby się nie udać. -- 01 gru 2012, 14:06 -- Znalazłam coś http://portal.abczdrowie.pl/pytania/czy-ja-moge-zwariowac
  13. Ja ostatnio próbuję sobie racjonalizować, ale średnio wychodzi. Po prostu mam natłok myśli w głowie i bezsenność mnie męczy. Dziś do 6 nie zmrużyłam oka Jest mi fatalnie...spiszę sobie za Twoją radą moje lęki i postaram się jednak coś wytłumaczyć swojemu umysłowi. Aktualnie najbardziej boję się np. schizofrenii, więc się nakręcam...
  14. Też mam drgawki, trzęsące dłonie, zwłaszcza jak się zdenerwuję.. Ostatnio jestem w ogóle niespokojna i załamana.
×