Witam Serdecznie!
Króciutko przedstawię swoją historię i poproszę Was Drodzy Forumowicze o opinię i radę... W sierpniu miałem pierwszy atak w sklepowej kolejce - zdrętwiały mi nogi i twarz, poczułem się, że już mdleję, silna panika, strach, że coś mi jest... Po paru dniach (leciuteńkich obaw) byłem znowu na zakupach w markecie i wtedy przeżyłem apogeum ataków... Myślałem, że umieram... Nawet nie wszedłem do sklepu, a tu mrowienia rąk i nóg, twarzy, uczucie nieobecności, brak tchu, otumanienie, PANIKA... Poszedłem szybko do samochodu i tam to przeczekałem, znaczy się starałem to przeczekać... Pojechałem (z myślami dasz radę!) do domu, a tam po godzinie zadzwoniłem na karetkę, że krótko mówiąc zaraz zejdę z tego świata... :) Sanitariusze (po godzinie czekania - masakra) zrobili mi badania i mówili, że wszystko ok i że prawdopodobnie jest to nerwica... Potem był lekarz rodzinny (ta sama diagnoza), potem badania krwi (celujące), EKG (w normie)... I na jakiś czas przestało... Dopiero wtedy zrozumiałem, że te ataki paniki, nerwicy mogły być spowodowane egzaminem dyplomowym, który miałem mieć... Po egzaminie przestały się pojawiać. Dopiero niedawno się wszystko nasiliło, najbardziej mrowienia prawej części ciała i uczucie nieobecności, otumanienia... Wydaje mi się, że jest to może spowodowane tym, że otworzyłem na początku roku firmę i jestem zobowiązany umową z Urzędem Pracy (dostałem dotację), że muszę zarobić określoną sumę, a idzie mi z tym nie najlepiej... Nazywam to często stres ukryty, czyli taki który jest podświadomy, towarzyszy mi codziennie. Siedzę dużo w domu i pracuję przy komputerze, przestałem uprawiać sport (jeszcze w styczniu miałem kontuzję), stałem się odludkiem, przestałem spotykać się ze znajomymi, cieszyć się życiem... Tylko kasa i kasa! Co o mnie uważacie? Nerwica? Nawet pisząc ten tekst mam uczucie jakby to robiło tylko moje ciało, a dusza stała obok... Dodam, że za parę dni mam rezonans - chcę wykluczyć SM...
Pozdrawiam i dziękuję za przeczytanie mojego wpisu!